13. Uważaj na siebie

4.4K 302 49
                                    

MELANIE

Mianowanie tego dnia dobrym lub udanym nie wchodzi w grę pod żadnym pozorem. Najpierw boląca stopa uniemożliwiła mi założenie odpowiedniego stroju, a teraz okazuję się, że potrzebna będzie wizyta w szpitalu. No po prostu lepiej być nie może. Podróż taksówką wcale nie polepszyła sytuacji, a spotkanie z narzeczoną Nathana, to kompletna pomyłka. Czy może o czymś zapomniałam? A no tak! Bruno i jego osoba w moim życiu. Jestem wręcz wściekła! Ona go legalnie podrywała mając wspaniałego narzeczonego. A on? Jeszcze bezczelnie się uśmiecha zadowolony. Nie podobało mi się to. I wcale nie zamierzam tego akceptować! 

- Mel. - Nie reaguję. Jestem wściekła. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, a ta paniusia dolała oliwy do ognia.

Bruno nie da się ignorować, on jest Alfą. Wielki Pan i Władca. Coś mokrego muska moją kostkę. Otwieram oczy zaciekawiona i widzę jak całuję moją kostkę sunąc opuszkami palców w górę.

- Przestań! Tu wszystko widać! - Besztam go za tak prostackie zachowanie w tak widocznym miejscu jak mój oszklony gabinet. 

- I co z tego? - On i jego ego przerasta najwyższe wieżowce w tym mieście.

Tak jak mówiłam, tu wszystko widać i nie da się ukryć nic. Samantha wparowuje do gabinetu pełna entuzjazmu do póki nie widzi mnie i Bruna w dość nietypowej sytuacji.

- Wolf, jesteś niesamoooo... - Nie kończy. - Co tu się dzieje? - Unosi brew i zakłada dłonie.

- Nic o czym byś mogła komukolwiek powiedzieć. - Bruno ostrożnie z powrotem zakłada mi but i starannie sznuruje wiązanie. 

- No nie wiem. Dość dziwnie to wygląda. - Sami nie odpuszcza. Ona taka jest, nie da za wygraną.

- Sami, muszę porwać twoją wspólniczkę. - Chyba się przesłyszałam. Patrzę oniemiała na Bruna, a on tylko kiwa na moją stopę. - Musi to zobaczyć lekarz i nie ma dyskusji. - Nie jestem zachwycona, ale jeśli faktycznie nadal mam tam szkło, to wolę się poddać. 

- Co się stało? - Mojej przyjaciółce włącza się tryb matki i doskakuje do mnie w momencie.

- To nic wielkiego. Wbiłam sobie szkło w stopę, gdy... - I tu zerkam na sprawcę całego zajścia. - upuściłam kieliszek. - Nie dopowiadam, kto jest za to odpowiedzialny, bo nadal jest między nami wiele do wyjaśnienia. 

- Ty niezdaro. Zawsze coś na siebie ściągniesz. - Lub ktoś na mnie ściąga, ale to zachowuję dla siebie. - To dlatego się tak ubrałaś! Już myślałam, że rozum postradałaś. - Śmieje się, gdy nagle telefon Bruna piszczy w jego kieszeni. 

Widzę jego niesmak na twarzy, gdy odblokowuje telefon. Coś jest nie tak. 

- Wybaczcie na sekundkę. - Uśmiecha się ciepło, ale nie tak ciepło jak kilka chwil temu. 

Zamienia dosłownie kilka słów i widzę jak bardzo jest niezadowolony. Teraz już jestem pewna, że coś jest nie tak.

- Mel, kwiatuszku. - Przykuca przy mnie. - Nie dam rady cie zabrać do tego szpitala. Muszę pilnie wrócić do studia, ale obiecuję, że wieczorem zrobię ci najlepszą kolację jaką w życiu jadłaś. - Jego słowa mnie nie uspokajają, a wręcz przeciwnie. Jest inny, oczy nie mają już tego cwaniackiego błysku. Coś ewidentnie jest nie tak. 

- Marny trud! Ona uwielbia kosztowne żarcie. Nie dasz rady. - Sami, przysiada na moim biurku.

- Sami, nie znasz mnie tak dobrze jak myślisz. - Bruno wstaje, a ja instynktownie łapie jego dłoń. 

Początkowo patrzy na mnie dziwnie widząc co zrobiłam, ale po chwili pomaga mi wstać. Sami chyba załapała o co chodzi, bo zajęła się telefonem. Matko, co ja zrobiłam? Nie mam prawa łapać go za dłoń! Kilka zapierających w dech piersi pocałunków nie daje mi możliwości naruszania jego przestrzeni.

Złapać DYREKTORAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz