21. Uczynisz mi ten...

4.2K 317 154
                                    

MELANIE

Drugi raz w życiu zaparło mi dech na widok mężczyzny. Drugi raz, przez moje dwudziestoośmioletnie życie. Pierwszy raz było w klubie, gdzie całkiem przypadkiem wypiłam jego wódkę. A co do wódki. Przydała by się. I to już!

Jego wyraźnie zarysowane kości policzkowe i żuchwa doskonale współgrają z idealnie ułożonymi kruczoczarnymi włosami. Kilkudniowy zarost sprawiał, że zapragnęłam poczuć tą szorstkość na skórze. Gdziekolwiek i kiedykolwiek! Dwuczęściowy garnitur był perfekcyjnie skrojony i bardzo gustowny. Pablo się postarał. Muszę przyznać, że odwalił kawał dobrej roboty. Był wspaniały. Opinał jego ciało idealnie i w odpowiednich miejscach. Elegancka biała koszula rozpięta pod szyją ukazywała zawiłe tatuaże, co dolewało jedynie oliwy do ognia w moim ciele. Jego okulary przeciwsłoneczne nie pozwalały mi ujrzeć jego oczu, czego teraz tak gorączkowo pragnęłam. Wyglądał na pewnego siebie mężczyznę, dumnie stąpającego po ziemi i na dodatek... w moją stronę. Przełknęłam ślinę. Dwukrotnie, a może nawet trzykrotnie.

- Nie śliń się. - Poczułam uszczypnięcie w rękę. Jak mam się nie ślinić? Nie widziałam go tylko dwa tygodnie, a mam wrażenie jakbym była na głodzie narkotykowym, tylko w tym przypadku nie chodzi o narkotyki, a o niego.

Podchodzi do nas i uśmiecha się ukazując te przeklęte dołeczki.

- Sami. - Dlaczego, to ona ma pierwsza zaszczyt się z nim witać?

- Cześć, prawie cie nie poznałam. - Tak! Dłużej go bałamuć swoją paplaniną.

- Ja ciebie też śliczna. - Śliczna!? Owszem Sami jest ładna i wygląda bosko, ale od kiedy mówi do niej takimi tekstami?

Już mam się odwrócić z zamiarem odejścia na swoje miejsce, gdy łapie mnie w swoje objęcia.

- A ty gdzie? - Unoszę na niego wzrok, ale przez okulary nadal nie widzę jego cudownych oczu.

- Na swoje miejsce. - Jeden z jego kącików unosi się.

- Przy mnie jest twoje miejsce kwiatuszku. - Pochyla się i całuje mnie w czoło. Czoło! To wszystko po dwóch tygodniach?!

- Garnitur pasuje? - Ignoruję ukłucie zawodu i zmieszania tą sytuacją.

- Jak widzisz. - Poprawia mankiety i znów na mnie patrzy, tylko szkoda, że nadal nie widzę jego oczu. - Nie dostałem rachunku.

- Bo nie dostaniesz. Przelałam już Pablo pieniądze, ale muszę przyznać, że naprawdę się postarał. - Oceniam jeszcze raz dopasowanie i z uznaniem kiwam głową.

- Wolałbym sam płacić. - W jego głosie czuć nutkę urazy. Jest typem mężczyzny, który nie uznaje płacenia rachunków przez kobiety.

- Bruno, to mój prezent. - Chce brnąć w tą rozmowę, ale Sami woła nas, więc ruszam w jej stronę na swoje miejsca.

Ta impreza to idealne miejsce na zdobycie nowych klientów, jednak ja nie potrafię na nikim skupić. Nawet Nathan z Veronicą nie potrafią odwrócić mojej uwagi. Zerkam co jakiś czas na Bruna, zaprzeczając sobie sama, że to ostatni raz. Dopiero oklaski gości wróciły mnie do rzeczywistości. Boże, w co ja się wpakowałam?

Goście przenoszą się do środka, a my za nimi. Dopiero teraz mogę się dobrze rozejrzeć. Dworek jest piękny. Odrestaurowanie tego obiektu pewnie kosztowało fortunę, ale naprawdę się opłacało. Wszystko wygląda jak z bajki. Veronica chciała, aby przysięgi zostały złożone w plenerze. Oczywiście dworek ma piękny, ogromny i zadbany ogród, w którym wszystko zostało zorganizowane. Natomiast reszta ma się odbyć w środku w sali balowej.

Obsługa, a konkretnie moi pracownicy witają nas szampanem. Teraz widzę kolejny plus uczestniczenia w tej imprezie. Mogę sprawdzić jak sprawują się nasi pracownicy. Bruno odmawia kieliszka, na co ja patrzę zaskoczona.

Złapać DYREKTORAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz