20. O kurwa!

4.3K 294 89
                                    

MELANIE

Unoszę głowę by zobaczyć, kto to, ale kiedy widzę mundurowych, krew odpływa z każdej kończyny. Nogi mam jak z waty, kiedy Bruno pomaga mi wstać. Mam nadzieję, że nie popełniliśmy żadnego przestępstwa wchodząc na to molo.

- Bruno. - Nie odzywa się nic, kiedy pomaga mi przejść przez siatkę i dalej prowadzi w stronę dwóch policjantów.

- Dzień dobry. Czy państwo widzieli zakaz wchodzenia na molo? - Wychodzi na przeciwko nas brunet z lekkim zarostem i okularami przeciwsłonecznymi. Typowy policjant. Brakuje mu tylko gumy do żucia. 

Bruno zaciska dłonie jakby miał zaraz wybuchnąć, dlatego pierwszy raz przy nim zachowuję zimną krew i łapie jego dłoń wychodząc przed niego. Ktoś musi nas z tego wykaraskać. 

- Widzieliśmy, ale panie władzo... - Uśmiecham się i zaczynam odgrywać rolę kokietki. - Mój mężczyzna chciał tylko zabrać mnie w najbardziej romantyczne miejsce w tym mieście. - Zagryzam wargę jak kobieta pragnąca i kusząca. Jakie to upokarzające, ale bardzo skuteczne, bo kiedy wypinam po chwili pierś do przodu, to obaj funkcjonariusze kierują wzrok w wiadome miejsce. 

- Powinniśmy wlepić mandat. - Drugi smerf zabiera głos w tej miłej pogawędce. Niższy, ale identyczny jak pierwszy. Jedyne co ich różni, to oprawki w okularach. Ten od mandata ma srebrną, a drugi złotą.

- Ja to rozumiem, ale może ten jeden raz. - Kolejny uśmiech. Czuję jak Bruno zmniejszył odległość między nami. Stoi tuż za mną. 

- Ostatni raz. - Fajnie by było jakby mówił do mnie, a nie do mojego dekoltu. Ale cóż, lepiej tak niż mandat. 

- My już pójdziemy. - Ciągnę Bruna najmocniej jak się da, kiedy on nawet o milimetr się nie rusza.

- Colton, nie strasz mnie na moim terenie. - On ich zna?! To ja się produkuje jak mogę, a ten teraz wyskakuję z takim czymś.

- Kto jak nie ja? - Odzywa się ten smerf ze złotą oprawką. - Witaj brachu. - Witają się, a ja nadal stoję osłupiała. - Myślałem, że nadal jesteś poza miastem. Załatwiłeś... - Nie kończy, bo Bruno kiwa na mnie.

- Jutro wyjeżdżam, więc załatwię wszystko, co muszę. - Nie podoba mi się, to wszystko, ale nadal stoję i słucham.

- Co to za laleczka? - Srebrna oprawka zabiera głos, ale nie na długo, bo Bruno podchodzi do niego i łapie za mundur.

- To nie laleczka! - Wręcz warczy na niego. - To Melanie. - Wszystkie styki chyba mi się popaliły. Od kiedy Bruno broni mojego imienia? Puszcza srebrną oprawkę i podchodzi do mnie. - Przedstaw się. - Czar prysł! Co ja pies!? Albo dziecko?

- Dziękuje za pozwolenie. - Mrużę na niego oczy, ale on tylko kręci głową. - Melanie Green.

- Colton. - Wystawia do mnie dłoń i kolejny raz zerka tam, gdzie nie powinien. - A to Stevens. - Odwraca się i pokazuje na swojego smerfowego bliźniaka.

- Ostrzegam cie. - Za mną odzywa się donośny głos Bruna. 

- Co ty ode mnie chcesz? Ciesz się, że ci mandatu nie wlepiłem. - Colton drażni wilka.

- Popatrz jeszcze raz za daleko w dół, a będziesz zbierać swoje ostatnie zęby. - Czyli Bruno nie umknęło nic. 

- Czepiasz się. - Zbywa go, kiedy Bruno łapie mnie za dłoń i ciągnie w stronę samochodu.

- Zgadamy się na spotkaniu. - Równo obaj mu kiwają, a potem odchodzą. 

***

- To twoi koledzy? - Pytam już w samochodzie w trakcie jazdy do mojego domu.

Złapać DYREKTORAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz