35. Bezsilny

2.7K 208 23
                                    

MELANIE 

Zawału serca można dostać w wielu przypadkach, ale w moim to już na pewno. Stoję owinięta samym ręcznikiem w salonie pełnym mężczyzn z klubu Ripera. Każda para oczu jest skierowana na mnie, gdy ja... no cóż stoję i stoję. Każda emocja po mnie spływa, aż w końcu dostrzegam Bruna schodzącego po schodach z telefonem przy uchu. 

- Kurwa! Znajdźcie go! Ona musi z nim być! - Wykrzykuje do telefonu.

- Wolf. - Odzywa się Święty, a Bruno go zlewa i rzuca telefonem. Aparat roztrzaskuję się w drobny mak.

- Kurwa! Gdzie ona jest? - Przeklina, gdy ja nadal stoję otępiała.

- Tam. - Wysoki Blondyn z tatuażem na twarzy kiwa na mnie, a Bruno obraca w sekundzie twarz w moją stronę. 

Mam wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu, gdy Bruno patrzy na mnie tak jakby chciał zabić. Nie potrafię wykrztusić słowa, kiedy zdecydowanym krokiem rusza w moją stronę. Przez moment mój instynkt każe mi uciekać, ale gdy jego ramiona owijają się wokół mnie, to czuję niewyobrażalną ulgę.

- Melanie... - Trzymam kurczowo ręcznik, gdy on ogląda mnie od góry do dołu. - Gdzie ty do jasnej cholery byłaś?! - Próbuję coś powiedzieć, ale tylko niemo wskazuję łazienkę. - Ja pierdole! Czy ty wiesz, że postawiłem połowę klubu na nogi, by ciebie znaleźć? Myślałem, że ten idiota cie porwał! 

- Byłam wziąć kąpiel, ale zasnęłam w wannie. - W końcu odzyskuję zdolność mówienia.

- Zasnęłaś w wannie?! - Nie bardzo podoba mi się jego ton w stosunku do mnie.

- Tak! Nie musisz mnie pouczać jakie to niebezpieczne. - Jestem świadoma co by mogło się stać.

- Kurwa! Melanie! 

- Bruno! Do cholery mam tego dość! Jakiś psychopata na mnie poluje. Nie mogę normalnie wrócić do swojego domu, a teraz stoję w samym ręczniku przed tuzinem facetów, więc przestań na mnie krzyczeć! - Ściskam ręcznik w dłoni jakby to była ostatnia deska ratunku. Twarz Bruna jest jak z kamienia, ale po chwili podchodzi do mnie i przytula. 

- Martwiłem się. - Szepcze do mojego ucha.

- Przepraszam. - Odrywam się od jego ramion.

- Idź się ubrać, a ja pogadam z chłopakami. - Kiwam tylko głową i trzymając mocno materiał idę prosto na schody. Jestem świadoma, że każdy na mnie patrzy, ale zaczynam mieć, to gdzieś. Za dużo mam już na głowie, by przejmować się taki błahostkami. Tak! To jest błahostka. 

Będąc na górze słyszę rozmowę, która zaczyna toczyć się na dole.

- Wolf. - Odzywa się nieznany głos.

- Wiem. Dzięki za wszystko i niech ktoś odwoła resztę. Mój telefon... nie działa. - Odpowiada Bruno.

- Tak z innej beczki, to jest w chuj podobna do niej. - Ktoś inny zabiera głos.

- Zamknij się i trzymaj gębę na kłódkę! - Bruno ucina temat, który dotyczył mnie, co daję kolejne pytanie. Do kogo jestem podobna?

- Wolf, uspokój się. - Kolejny nieznany głos. - Nikt nie chce dla ciebie źle, a ona i tak się w końcu dowie. Jesteśmy z tobą i ciebie poprzemy, gdy Riper wylezie z nory w której się schował, a do tego czasu miej na nią oko, bo widać, że ona nie ma pojęcia o naszym świecie. - O czym mam wiedzieć?

- Przecież ją chronię.

- No widać jak. - Ten sam głos

- Ian mówił, że jest w domu, a Święty miał ją przejąć w przeciągu godziny. - Nastąpiła cisza po czym Bruno znów zabrał głos. - Jak sprawdzałeś dom?

- Skąd miałem wiedzieć, że pójdzie się myć do tej łazienki? - Święty próbuje się bronić.

- Trzeba było cały dom sprawdzić! Postawiłem na nogi wszystkich, by ją znaleźć. - Złość Bruna wyczuwalna jest nawet tutaj na górze.

- Wolf, nie będziesz jej chronił całe życie przed nim. - Święty nie odpuszcza. 

- Będę, jeśli zajdzie taka potrzeba. - Czy ja o czymś jeszcze nie wiem? Ewidentnie tak.

- Weź ten pierdolony stołek i zakończ to! - Święty ewidentnie stracił cierpliwość

- Nie zaczynaj! - Czemu Bruno nie chce przyjąć stołka?

- Znajdziemy Ripera, a gdy to się stanie... musisz podjąć decyzje Wolf. - Nastała cisza, a potem słychać było jak członkowie zaczęli opuszczać dom.

Szybko umknęłam do pokoju i nałożyłam pierwszą lepszą koszulkę Bruna leżącą na ziemi.

Nie trzeba było długo czekać, aż Bruno przyjdzie na górę. Jego postawa, a przede wszystkim mina wskazywała na to, że bardzo ciężka rozmowa przed nami.

- Mel... - Zaciska dłonie, a ja czując nagłą potrzebę siadam na łóżku i czekam.

- Wiem. Nie musisz mi tłumaczyć ile cie kosztowało postawienie na baczność tych ludzi, ale musisz zrozumieć, że ja też mam swoje granice. Przerasta mnie to wszystko. Nikt dotąd na mnie nie polował jak na dzikie zwierzę. Nie miałam styczności z takimi ludźmi, ale odkąd ciebie poznałam, to mój świat zamienił się w istny cyrk na kółkach z rosyjską ruletką włącznie. - Wymachuje dłońmi by bardziej mu to jakoś zobrazować. 

- Melanie... 

- Bruno, mam dość tego. Chce z powrotem moje dawne życie... Bez przemocy, broni i... Klubu. - Ból jaki obrazują jego oczy ściska niemiłosiernie moje serce, ale niestety taka jest prawda.

- Nie tak miało to wyglądać. - Kręci głową i klęka przed moimi nogami.

- A jak miało wyglądać? - Jak wyobrażał sobie to wszystko?

- Chciałem dla nas czegoś innego. - Widzę jak waha się, by powiedzieć coś jeszcze, ale tego nie robi.

- To znaczy czego? - Niech wyjaśni, na czym to miało polegać.

- Nie chciałem między nami Ripera i całej tej reszty. Nie chciałem by trzymał ciebie na muszce. Skąd mogłem wiedzieć jak bardzo jego obsesja wyszła poza granice. - Przeciera dłońmi twarz. - Melanie... - Znów to wahanie. - Nawet nie wiesz jaki czułem się bezsilny, kiedy Święty zadzwonił, że ciebie nie ma w domu. - Może jego twarz jest z kamienia, ale oczy odzwierciedlają każdą jego emocje, a w tym momencie widzę strach. 

- Przepraszam. - To jedyne słowo, które wychodzi z moich ust zanim wpadam w jego ramiona. - Nie sądziłam, że zasnę, ale sam wiesz ile tego się nagromadziło. Zmęczenie wzięło górę.

- Najważniejsze, że jesteś bezpieczna. - Ciepło jego ciała jest bardzo miłe i jedyne czego chcę, to zostać w jego ramionach do końca.

Bruno unosi moje ciało i przenosi na łóżko. Zrzuca buty i dołącza do mnie. Naprawdę tego potrzebowałam. Przytulić się i zapomnieć o całym świecie. Nadal jest wiele rzeczy, ale teraz liczy się tylko, to co jest teraz. Ja w jego ramionach. Nie padają, żadne słowa, bo one wcale nie są potrzebne. 

Naszą ciszę przerywa dopiero pukanie do drzwi, a następnie głos Świętego. 

- Wolf, macie gościa. - Oboje zerkamy na siebie, ale każde z nas robi zdziwioną minę.

- Kogo? - Bruno wstaje chowając mnie za sobą.

- Lepiej wyjdźcie, bo ona rozniesie nam salon. 

Ona?!

Moi kochani wróciłam.😘😘 Mam nadzieję, że na stałe, bo bardzo stęskniłam się za Brunem i Mel.😎🥺 Co by tu? No cóż... Dziękuje za cierpliwość i życzę miłego czytanka.📖📚💕 Pozdrawiam cieplutko Lolka77😘😘💜💙

Złapać DYREKTORAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz