Narada

2.5K 140 2
                                    

Przebywanie w gabinecie w bliskości Szefa było źródłem olbrzymiego stresu. Każdy nietypowy dźwięk ze strony dużego biurka - pstryknięcie długopisem, skrzypienie krzesłem, otwarcie szuflady - powodował, ze podskakiwał w miejscu i zastygał. Mężczyzna jednak całkowicie ignorował jego obecność. 

George starał się wywiązać ze zleconego zadania. Kiedy zaczął konfigurować pocztę, zastanawiał się nad adresem mailowym, który powinien wpisać. Nie umiał podjąć nawet takiej decyzji. Nie wiedział, czego mężczyzna od niego oczekiwał i bał się o to zapytać.
Zwiesił głowę. 

W tej chwili otworzyły się główne drzwi do gabinetu. George znów podskoczył na krześle, za co natychmiast skarcił się w myślach. Przez drzwi energicznym krokiem wszedł Cervet. Stanął przed biurkiem i krótko skinął głową Szefowi. 

- Sir - powiedział 

Mężczyzna także skłonił głową i Cervet podszedł do George'a. Ten się nie ruszył. Zaczął myśleć o tym, że powinien jakoś zareagować. W Centrum wszyscy wstawali z miejsc kiedy Starsi wchodzili do pomieszczenia. Jednak teraz nic nie zrobił. Kiedy uświadomił sobie, że ma nagi tors, rumieniec zażenowania wślizgnął się na jego policzki. Trudno powiedzieć by miał kompleksy na punkcie swojego wyglądu, z drugiej strony dotąd nie był zmuszony siedzieć z obnażonym torsem przy kimkolwiek innym poza doktorem Stevensonem, który pracował w Ośrodku jako internista. W dodatku teraz jego plecy były opuchnięte i informowały o karze, której został poddany. Wbijał więc wzrok w klawiaturę. Usłyszał jak Szef wstaje ze swojego miejsca. 

- Powiadomiłeś wszystkich? - zapytał

- Tak, sir - spokojnie odrzekł Starszy - Stawią się o dziesiątej. 

Szef skinął głową. Wyszedł przez wewnętrzne drzwi. W Gabinecie zapadła cisza. George i Cervet zostali w nim sami. Starszy przesunął się i stanął za chłopakiem. Nic nie powiedział, lecz George wiedział, że przygląda się jego plecom. 

- Mamy pracę do wykonania - powiedział w końcu Starszy - Dobrze byłoby się za nią zabrać. 

- Tak, sir- powiedział George. 

Starszy pochylił się i zajrzał mu przez ramię. 

- Zacząłeś konfigurować pocztę? 

- Tak, ale nie wiedziałem jak nazwać konto, sir. 

- Między nami nic się nie zmienia - powiedział wolno Cervet - Nie nazywaj mnie Panem. 

- Tak, sir - zaciął się - to znaczy...tak, Cervet. 

- Tytuł "sir" rezerwujesz dla Szefa. I tylko dla niego. - Cervet pochylił się nad nim i spojrzał w monitor - Weź dziś zimny prysznic, bo twoje plecy nie przetrwają tygodnia - powiedział od niechcenia -  Nazwij konto "biuro". Będzie neutralnie.  

George nie wiedział, co zrobić z tak rzuconą uwagą. Nic nie powiedział.
Po chwili konto było skonfigurowane. Cervet skinął głową. 

- Będzie trzeba założyć ci konto na wewnętrznym komunikatorze, ale o tym porozmawiamy na spotkaniu. Teraz trzeba się zająć najważniejszymi rzeczami. 

Cervet wszedł za biurko Szefa i podszedł do stojącej z tyłu szafy. Otworzył ją i oczom chłopaka ukazało się jej wnętrze wypełnione teczkami i rozmaitymi dokumentami. Sterty kartek piętrzyły się we wszystkie strony. George uniósł brwi. 

- Trzeba to uporządkować - powiedział spokojnie Cervet - A ja nie mam na to pomysłu. 

George wstał i zbliżył się do szafy. Wyciągnął rękę aby wyjąć wystającą teczkę. Zatrzymał ją w powietrzu. 

Srebrna maskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz