Krwawa Mary

1.1K 128 27
                                    

Zdążył już uwierzyć, że przeczeka cały Zjazd polerując kieliszki.
Szef i jego Zaufani wyjadą i nikt się nawet nie zorientuje, że on ich zna, a oni znają jego. Jakie miał możliwości spotkania kogoś z piątego piętra? Żadne. Nikt o zdrowych zmysłach nie wysłałby go tam na serwis. Brian już pewnie przedstawił Durenowi sytuację. Jeżeli Majordomus nie uzna za stosowne poinformować o tym Mastera, wszystko samo się ułoży. 
Można było odetchnąć. 

George myślał tak przez cały ranek, przez okres obiadu i do późnego popołudnia. Potem nagle drzwi się otworzyły i wpadł przez nie zdyszany, rozgorączkowany Duren. Rozejrzał się.  

- Gdzie Paul? - ryknął 

George wskazał palcem w sufit, pokazując, ze jest na górze. 

- KURWA! - warknął Majordomus - Miał być, kurwa, na polerce! Ja pierdolę! Fuck!

Chłopak z pewnym zaskoczeniem przyglądał się tej niekontrolowanej eksplozji wściekłości. Co wyprowadziło Durena z równowagi?  

Tymczasem mężczyzna schował twarz w złączonych dłoniach i intensywnie myślał.  

- Brakuje mi, kurwa, baristy! Zaraz Masterowie skończą posiedzenie, ja pierdolę! Miałem wziąć Paula... to go nie ma...- urwał i zamyślił się - Mogę Luka przesunąć na bar, wziąć Gorov'a...ale wtedy problem będzie z obsługą kotła. No kurwaaaa! - Duren z wyrzutem spojrzał na George'a, jakby to była jego wina, że brakuje mu ludzi. Nagle zmarszczył brwi, jakby sobie coś przypomniał.  - Zaraz... - powiedział wolno - Przecież ty masz kurs kawowy... dobrze ci szło... - myślał głośno - Postoisz tam koło piętnastu minut, jak im się coś przedłuży, to nawet nie zdążą wyjść... Do tego nie musisz mówić... Nikt nie powinien się zorientować... Dobra! - skoczył do chłopaka i wyjął mu z dłoni szklankę - Zostaw szmatę! Migiem się ubierasz! 

George się nie poruszył, zbyt zaskoczony takim obrotem sprawy.

- Szybko!!! - ryknął Duren i walnął go otwartą dłonią w bok głowy - Ruszaj się!

Złapał chłopaka za łokieć i z impetem popchnął w stronę drzwi. George zrozumiał, że nie żartuje. Pognał do sypialni Młodszych Servantów. Na szczęście czysty i wyprasowany uniform wisiał w jego szafce, gotowy do założenia. Zapinał guziki trzęsącymi się dłońmi. Przecież Duren WIEDZIAŁ, musiał wiedzieć. Ocenił, że ryzyko ujawnienia się wobec członków jego starego Domu jest niewielkie, wiedział co robi, prawda? 

Po chwili już biegli schodami. George miał pod pachą swoją białą maskę, zatrzymał się przed drzwiami trzeciego piętra. Duren zaśmiał się kpiąco. 

- O nie, dzieciaku, dziś idziesz wyżej. 

Wbiegli wyżej. George czuł, że jego nogi są miękkie jak z waty. Duren sięgnął do stolika i wziął z niego maskę.
Srebrną Maskę.  

- Dziś obsługujesz Panów - powiedział, mocując zapięcie z tyłu jego głowy. - Pamiętaj tylko, że tutaj każdy błąd cholernie boli, więc się nie pomyl. 

Odsunął się dwa kroki. Poprawił mu stójkę, strzepał niewidzialny pyłek z ramienia. 

- Idziemy - szepnął, zakładając swoją maskę - Rób to, co ja. 

***

Stał za barem i drżały mu nogi. 

Po tym jak przeszli przez wystawny, rozświetlony korytarz, Duren wprowadził go do dosyć obszernego saloniku, gotowego by w przerwie kawowej przyjąć gości. Pozłacana zastawa deserową doskonale komponowała się z pełnym przepychu wnętrzem. Małe, ciemne, okrągłe stoliki stały rozstawione w całym pomieszczeniu, otoczone wygodnymi, tapicerowanymi krzesłami.  Majordomus wprowadził go za pięknie rzeźbiony bar, szeptem objaśnił najważniejsze rzeczy, kazał pouzupełniać kawę, mleko oraz dodatki i odszedł szybkim krokiem, obiecując, ze niedługo wróci. 

Srebrna maskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz