Rozwiązanie

2.1K 137 58
                                    

Drzwi komnaty otworzyły się z hukiem i z głośnym rykiem wbiegł przez nie... rycerz. Był to wielki mężczyzna w hełmie, wymachujący mieczem, a za nim pędziło jego wsparcie - kolejnych kilku wojowników. Wszyscy krzyczeli. George wytrzeszczył oczy. Zrozumiał, że szykuje się atak. Tak samo pomyślał i Eminent, który wyraźnie podskoczył na swoim tronie.  Rycerz biegł na nich z rykiem, uniósł wprawiony w ruch ciężki miecz w górę by zadać śmiercionośny cios. Naraz w pędzie zatoczył się nieco do tyłu, a potem uskoczył w bok. George wytrzeszczył oczy. Jego ruchy były co najmniej dziwne. Nagle uświadomił sobie, że umysł dopowiedział co nieco do tej historii. Ten, kogo wziął za rycerza był w istocie olbrzymim Servantem z hełmem zbroi ozdobnej, która stała na korytarzu czwartego piętra, na głowie, wymachujący czymś, co w istocie było ciężkim, metalowym słupem, do którego dopinało się kordon by zagrodzić przejście. Mężczyznę z tyłu trzymały trzy osoby, próbując udaremnić atak. Ich wysiłki nie przynosiły jednak skutku. Osłabiły impet wojownika, ale dalej szedł on na przód. 

- Nie pozwolę im cię zabić! - ryknął głos z wewnątrz zbroi. 

- Uspokój się Borys! - warknął któryś z trzymających go mężczyzn

- Niech ktoś biegnie po Mastera! - krzyknął ktoś inny. 

Olbrzym otrząsnął się i jeden z mężczyzn zatoczył się i padł na ziemię jakieś cztery metry dalej. Kolejny opadł na kolana i złapał się nogi wielkoluda, trzeci zaś obiegł go i stanął przed nim wyciągając stopująco dłonie.   

- Uspokój się, Borys! Co ty robisz! Chcesz zaatakować Eminenta! To samobójstwo! - wykrzyknął

George rozpoznał Briana. 

- Nikt więcej nie zginie! - warknął Servant - Oni chcą go zabić, trzeba go powstrzymać. 

Zamachnął się wielkim kordonem i z impetem wymierzył w szefa serwisu, na szczęście ten zdążył odskoczyć i metal przeciął powietrze w miejscu gdzie wcześniej stał, nie robiąc mu krzywdy. Wciąż sunął do przodu, mimo człowieka, ściskającego kurczowo jego nogę. 

- Gwardia! - wrzasnął Eminent - Gdzie Gwardia?!

- Nie ma już żadnej Gwardii - krzyknął Cervet - który wsunął się do pomieszczenia i z przerażeniem patrzył na całą sytuację. - Ta kupa mięsa rozwaliła ich w pół minuty! 

George uświadomił sobie, że Borys zaraz zabije Eminenta. Był tak blisko. Wstał w osłupieniu, przezornie chowając za siebie lewą rękę.

- Nic mi nie jest, Borys - wychrypiał - Patrz, nic mi nie jest! 

Borys zawahał się i jednym ruchem ściągnął z głowy hełm. Rzucił go z impetem za siebie. Jego twarz była wykrzywiona i straszna. 

- To się musi skończyć, George... Dopóki od będzie żył, to będzie trwać!

- Nie, nie! - wykrzyknął chłopak 

Gdzie był Mortez? Zrobił krok do przodu i nieświadomie wyciągnął przed siebie obydwie ręce! 

- Proszę cię, Borys! Uspokój się! 

Oczy olbrzyma zsunęły się na jego przedramię. Było purpurowe, przecinała je rozległa świeża rana, a jego skóra była cała we krwi. 

- Patrz co on ci zrobił! - powiedział z bólem mężczyzna - Zejdź mi z drogi! Uniósł rękę z narzędziem, a drugą złapał Georga za fraki i popchnął go w bok. Chłopak przewrócił się na ziemię kilka metrów dalej.  

- Nie! - krzyknął, kiedy mężczyzna zrobił zamach

Drobne dłonie w rękawiczkach wysunęły się spod szat konwulsyjnie jakby Eminent wierzył, że zdoła się nimi ochronić przed atakiem. I wtedy...

Srebrna maskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz