Był już późny wieczór gdy w jego pokoju rozległ się sygnał dźwiękowy, a potem drzwi zostały otwarte. Cervet wszedł energicznym krokiem. George stał w bokserkach i podkoszulku w łazience i szorował zęby. Wejście Starszego było tak zaskakujące, że na chwilę przerwał. Cervet zlustrował go od góry do dołu.
- Fuck! - rzucił - Maili nie czytasz? Ubieraj się!
Wypluł ślinę.
- Czemu? - zapytał
- Trzeba było odczytać wiadomość!
Podszedł do jego szafy. I otworzył ją.
- Może być pół formalnie. - mamrotał z głową wewnątrz mebla - Koszula i jeansy albo polo i spodnie garniturowe. - wystawił głowę na zewnątrz - Masz coś takiego?
Znów zanurkował. Po chwili zdjął wieszak z niebieską koszulą w drobną kratkę.
- Będzie dobra - rzucił ją na łóżko - słyszysz co powiedziałem?!
George dalej stał bez ruchu ze szczoteczką w dłoni. Cervet lekko puknął go w bok głowy.
- Ziemia do Pierwszego! Ruchy!
Wyjął szczoteczkę z jego ręki i zaniósł ją do łazienki. Wrócił. Pierwszy dalej stał w tym samym miejscu. Cervet wzniósł oczy do nieba i powiedział:
- Gdyby temu budynkowi groziło zawalenie i miałbyś się szybko ewakuować, raczej nie wróżyłbym ci dużych szans na przeżycie.
- Wtedy nie miałoby znaczenia czy mam na sobie pół-formalny strój - odparował George.
Wziął koszulę od Starszego i założył ją.
- Dowiem się gdzie idziemy? - spytał, zapinając guziki
- Nie. - mężczyzna wydął wargi
- Czemu?
- Za dużo tłumaczenia.
George założył spodnie garniturowe, wciągnął na stopy granatowe skarpetki i zawiązał buty.
- Doskonale! - Cervet zatarł dłonie. - A teraz chodź.
Zjechali windą do garażu.
- To gdzie idziemy?
- Zobaczysz.
W odpowiedzi na piknięcie, zareagował czarno-metaliczny Audi, którym zazwyczaj jeździł Un. Wsiedli. George ledwo zdążył zapiąć pasy, gdy samochód ruszył z piskiem opon.
- Szef...o tym wie? - spytał, nieświadomie łapiąc ręką uchwyt na drzwiach.
- A jest tu? - odpowiedział pytaniem Starszy, śmiejąc się pod nosem.
Gnali ciemnymi uliczkami w stronę miasta. W końcu Cervet zahamował gwałtownie w dzielnicy fabrycznej.
- Koniec trasy.
Stali przed jakimś magazynem. Ciemna ulica, cicho, ani żywej duszy dookoła. Z daleka dobiegało rytmiczne dudnienie pociągu.
- Gdzie jesteśmy? - George był wyraźnie zaniepokojony
- Po prostu chodź.
George wyszedł z ociąganiem, nie lubił niespodzianek. Ruszył za mężczyzną w stronę magazynu. Cervet pchnął metalowe drzwi. W środku była pusta przestrzeń hali.
- Czego? - spytał drzemiący na krześle cieć.
- My do Rodiego.
- A to proszę.
CZYTASZ
Srebrna maska
General FictionPowieść w trakcie poprawek - niektóre rozdziały mogą nieco się zmienić. ;) W Centrum reguły są inne niż w "świecie". Nikogo nie dziwi tu przemoc, która jest głównym językiem hierarchii. Tu ważne jest kto jest kim i jaki ma stopień w Organizacji. ...