Walka

1.2K 117 13
                                    


Wbiegli w ciemny  korytarz. W oddali słychać było krzyki i głuche odgłosy. Bert zaczął ciągnąć George'a w stronę piwnic. Zeszli schodami w dół, ślizgając się na ciemnych, niskich schodach zastawionych workami z ziemniakami, marchwią, selerem.

- Szybko! - popędzał go Bert

Stanęli w ciemnym korytarzu.

- Posłuchaj mnie! - Bert złapał go za ramiona - Ja wiem, że Stefan kazał schować cię w piwniczce Mastera, ale tam na pewno będą cie szukać gdy się tam przebiją - zaczął gorączkowo - Skarby chowa się w skarbcach. Tymczasem trzeba cię ukryć w miejscu nieoczywistym. Schowam cię pod śmieciami, dobrze? Nikt tam nie powinien cię szukać.

George skinął głową. To wydawało się sensowne. Skręcili w lewo i wpadli do niewielkiej piwniczki wypełnionej odorem zgnilizny. Bert zaczął gorączkowo rozkopywać worki z odpadkami.

- Muszę cię w nich zagrzebać! - powiedział gorączkowo - I posłuchaj mnie. Gdybyś musiał uciekać, wywal to okienko tutaj i uciekaj na podwórze. Jeżeli nie trzeba będzie uciekać, czekaj aż ktoś po ciebie przyjdzie. Nie wychodź na głos tylko na hasło. Ono brzmi: "Srebrna Maska", zapamiętasz? Podam je Durenowi. Bez niego nie wychodź i nie zdradzaj swojej obecności.  

Po chwili Bert przysypał go workami odpadów. George już po chwili leżał w całkowitej ciemności, czując tylko pod dłonią rozmiękłą substancję. Nasłuchiwał. Serce mu dudniło. Odgłosy na górze wzmogły się. 

Przerażające ryki, wystrzały i urwane, wykrzyczane komendy, sprawiały, że włoski jeżyły mu się na karku. Zdawało mu się, że odgłosy narastają, stając się bliskie. Wkrótce był pewny. Zbliżali się. 

Szli po niego. 


***

Zagrzebany w resztkach George nie widział jak Servanci wypadli na teren Domu dzierżąc w rękach różne bronie. Byli silni, przywykli do ciężkiej, fizycznej pracy, dobrze odżywieni. Nie mieli jednak dobrej broni ani przewagi liczebnej. Gdy wylali się do dolnego holu, stanęli oko w oko z ludźmi Zaala. 

Tamci byli uzbrojeni w maczugi, włócznie, noże. Zaczęła się walka. 

- Nie zabijać ich! - krzyczał przywódca najeźdźców. Był to wysoki człowiek z Gwardii Zaala. - I nie okaleczać! Mamy tylko przejąć dom! 

Choć Servanci byli zaciekli, padali od uderzeń. Wkrótce siedzieli spętani pod jedną ze ścian. Przywódca Najeźdźców przechadzał się wzdłuż nich. Jego wysokie, czarne, okute metalem buty robiły w grubej wykładzinie lekkie wgłębienia. Zapalił papierosa i rzucił tlącą się zapałkę na ziemię. Wtopiła się w elegancką wykładzinę. Stefan zazgrzytał zębami. 

Najeźdzca stanął przed nim:

- Widzę, że nie podoba ci się nasza wizyta, psie? 

Stefan uniósł ciężkie, jednookie spojrzenie. 

- Jak śmiesz na mnie patrzeć, niewolniku - warknął mężczyzna i splunął Stefanowi w twarz. - Waruj!

Stefan otarł barkiem ślinę. Któryś z chłopaków szeptem powiedział: 

- Nie irytuj go.

Czarny Master uśmiechnął się. 

- Wiecie czego szukamy? 

Servanci pokręcili głowami. 

- Nie? Zatem...pytam was, niewolników tego Domu...  gdzie jest Thruaill?

Srebrna maskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz