Rada

2.1K 122 11
                                    

Siedział w salonie Starszych, zastanawiając się czemu go wezwali. Był tu pierwszy raz. Rano, w gabinecie, Cervet poinformował go, że będzie uczestniczył w spotkaniu Starszych. Nie powiedział po co i dlaczego, nie zdradził żadnych szczegółów. Kilka minut przed dwudziestą przyszedł po niego do  celi, otworzył drzwi swoją kartą, zaprowadził go na trzecie piętro do pokoju wspólnego Starszych i kazał mu zaczekać. Inni przedstawiciele najwyższej warstwy w Ośrodku, powoli schodzili się na spotkanie.  Było ich w Centrum dwunastu. Pierwszy zdziwił się, że nigdy wcześniej nie uchwycił łączącego ich podobieństwa. Byli jak stado wron. Porozumiewali się mruknięciami, lekkimi uśmiechami, wymianą spojrzeń.    

Oczy Georga mimowolnie krążyły po pomieszczeniu, omiatając wzrokiem grube czerwone dywany, ciężkie  rzeźbione meble, stoliki o wygiętych nogach, masywny barek z dużym, staromodnym lustrem. Kolejny pokój w stylu klubu lordów. Starsi w kilku grupkach wykonywali różne - dziwne dla przypadkowego obserwatora - czynności.  Yortif i Ores ustawiali krzesła w okrąg. George rozumiał, że ich ruchy musiały być w jakiś sposób uzasadnione, ale zupełnie niezrozumiałe dla kogoś z zewnątrz... kogoś takiego, jak on. Cervet przerzucał w rękach jakieś dokumenty, Hole wystawiał szklanki z barku. Tylko Mortez, nowy patron Georga, nie uczestniczył w tych dziwacznych przygotowaniach. Usiadł naprzeciwko miejsca, które zajął chłopak. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej, i wbił w George'a spojrzenie, w którym wyczuć można było głód, jakąś perwersyjną satysfakcję, napięcie... podniecenie? George zmrużył oczy. Poczuł się nieswojo. Miejsce, które zajął wcześniej wydało mu się odpowiednie - ulokowane z boku, z dala od centrum pomieszczenia. Siedział sztywno na wyściełanym aksamitem krześle, wyprostowany jak struna, nie mogąc ani na milimetr się rozluźnić i rozsiąść wygodnie. Jego ciało było spięte tak samo jak on, a czas płynął wolno. Wzrok Patrona przewiercał się na wylot. To bolało.  

Cervet w oddali rozmawiał z Holem. Pierwszy chciałby, żeby tu był i zasłonił go przed oczami Morteza. Oddychał płytko. Poczuł, jak pot spływa mu po karku. 

Do pomieszczenia wszedł Mutsu. George nie znał go prawie w ogóle, bo mężczyzna bardzo mało integrował się z innymi mieszkańcami. Był w połowie Japończykiem. Życie wypełniały mu treningi sztuk walk, które praktykował samotnie na terenie otaczającym Ośrodek. Jego wejście zakończyło etap przygotowań. Rozmowy się urwały i Starsi po kolei zajmowali miejsca na ustawionych w koło krzesłach. Jedno z nich - tuż obok Cerveta -  pozostało wolne. 

- Chodź, George - rzucił ten. 

Pierwszy wstał, czując na sobie spojrzenia innych. Przeszedł przez okrąg, odprowadzany dwunastoma parami oczu, skinął głową w nieokreślonym kierunku i usiadł na brzegu pustego krzesła.  

- Okey - mruknął Cervet -  zacznijmy dzisiejsze spotkanie Rady. George - zwrócił się do Pierwszego - Postanowiliśmy włączyć cię w nasze spotkania, żeby uzyskać spójność między działaniami Szefa a naszymi. Ty będziesz ogniwem łączącym. Pozwoli nam to także na bieżąco delegować ci część rzeczy do zrobienia i, mam nadzieję, pozwoli uzyskiwać większe postępy w niektórych sprawach. Jasne? 

George skinął głową. 

- Tutaj masz materiały do notowania, następnym razem masz je zorganizować we własnym zakresie. - Cervet podał chłopakowi czarną podkładkę z kilkoma czystymi kartkami i długopisem. 

- Poza zadaniami, które przedstawił ci Cervet, chcemy żebyś nas informował o pewnych rzeczach związanych z Szefem - mruknął Yortif. 

- A także chcemy mieć cię na oku - uśmiechnął się Mortez

George zmarszczył brwi. Przygryzł wargę. 

- Spotykamy się w pełnym składzie dwa razy w tygodniu - Cervet wrócił do tematu, a Pierwszy skierował wzrok na jego buty  - ciebie także będą obowiązywały te terminy. Po spotkaniu będziesz miał także krótką rozmowę ze mną i z Mortezem, na którym będziemy skupiać się na realizacji celów, które ci wyznaczymy. Czy to jest jasne? 

Srebrna maskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz