Trójkąt Marshala

1.7K 119 10
                                    

W nocy wymiotował. Po pierwszym razie, kiedy chlusnął na siebie i wszystko dookoła, Stefan doprowadził go do łazienki i tam posadził obok muszli klozetowej.   

- Coś mi się zdaje, że nie ogarniesz się w trzy dni - zaśmiał się Stefan - Dostałeś w łeb, co? 

Pokiwał lekko głową. Na więcej nie pozwalały mu zawroty.

- Może masz wstrząśnienie mózgu? - zamyślił się mężczyzna - Miałem kiedyś wstrząśnienie mózgu. To było wtedy, co koń mnie kopnął. 

George zapatrzył się na niego ze zdziwieniem. Koń? Jakoś nie wydawało mu się możliwe aby w tym Domu był jakiś koń. Stefan chyba odgadł jego myśli. 

- To nie było tutaj - zaśmiał się - Tylko kiedy służyłem w Rezydencji. To były czasy... - Stefan zapatrzył się w podłogę, ale w istocie cofał się widać do poprzedniego życia.

- Nigdy nie podchodź do konia od tyłu - zaśmiał się - Zwłaszcza kiedy ten koń jest młodym ogierem, a ty chcesz mu obciąć jajka.  

George wskazał na mężczyznę a potem dotknął swojego oka. Pytanie zawisło w powietrzu. 

- Pytasz czy to wtedy straciłem oko? Nie, nie wtedy... jutro ci opowiem jak to było z okiem. A teraz pozwól, że położę się spać. Nie zamierzam tracić ani minuty z czasu, który dostałem na odpoczynek! Poradzisz sobie?

George pokiwał głową.

- Z resztą... w czym mógłbym ci tu pomóc? Do kibla raczej trafisz - zaśmiał się mężczyzna i wrócił do sali. 

George oparł się o ścianę. Mimowolnie cofnął się do wspomnienia izolatki, pilnującego go Granda i procedur Centrum. Tam nikt by go nie zostawił samego po urazie głowy i od razu wezwaliby lekarza.  Tamtejsze łazienki były też jakieś przyjemniejsze do wymiotowania. Tu było zimno, wilgotno i nieco obskurnie. Westchnął. Tamte dni zostały daleko za nim, powinien pozwolić im odejść, bo inaczej zwariuje do cna. 


***    

Nad ranem poczuł się na tyle dobrze by móc położyć się w łóżku. Była to miła odmiana po nocy, którą spędził na twardej podłodze. Myślał sobie, że tu Servanci podlegali naturalnej selekcji. Jeżeli by umarł, nikt by się tym specjalnie nie przejął. Światło poranka ujawniłoby jego zwłoki. Zastanawiał się tylko, co tu robiono z ciałami?

 Nawet nie zauważył jak zasnął.  Obudziło go potrząsanie. 

- Budź się już, jest ciepły posiłek. 

Powoli usiadł na łóżku.  Stefan wskazał mu tacę stojącą na stoliku. 

- Tam masz leki, weź je. Mi też coś dali, nie wiem, co, ale ty masz więcej. Mówiłem rano, że rzygałeś w nocy. Rano zabrali tamtego... - Stefan wskazał łóżko pod ścianą - Gorzej z nim było. 

Westchnął. George zaczął zastanawiać się dokąd zabrali kaszlącego chłopaka. Może już nie żył? Stefan zaczął jeść. 

- Ummm, dobre - powiedział - Choć akurat jedzenie mamy tu naprawdę przyzwoite, Pan bardzo dba żebyśmy byli dobrze karmieni. O ciebie wcześniej też tak dbano? 

George zastanowił się. Jedzenie w Centrum było pożywne, ale raczej proste. Pokręcił głową. 

- Ano! - powiedział Stefan 

George sięgnął po sztućce. Kilka chwil jedli w milczeniu. W końcu mężczyzna odstawił miskę, otarł usta grzbietem ręki i powiedział:

- Miałem ci powiedzieć jak to było z okiem, chcesz posłuchać? 

Srebrna maskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz