- Wysiadamy – powiedział nagle Jungkook i wyciągnął mnie za rękę z autobusu zanim zamknęły się automatyczne drzwi.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytałam lekko zdezorientowana, blask słońca, po spędzeniu prawie pół godziny w autobusie, był oślepiający i mimo zasłaniania twarzy dłonią nie widziałam wiele więcej niż pusta ulica i jasny tynk budynków. A może po prostu nie było tu nic więcej?
- Nie mam pojęcia – odparł chłopak również się rozglądając, w przeciwieństwie do mnie widocznie traktując to jako zabawę – nigdy tu nie byłem.
- To co teraz?
- Ja bym zaczął od kupienia jedzenia – wskazał kciukiem za siebie – tam jest jakiś sklepik, chodź, wybierzesz sobie co chcesz.
Ruszył w jego stronę, ale zapomniał o jednej rzeczy. Wciąż trzymał mnie za ramię. Podbiegłam kilka kroków, gdy za nie szarpnął, a on zatrzymał się i odwrócił, ale jedynie by na nie spojrzeć.
I tym razem nie puścił.
Zsunął dłoń i splótł palce z moimi. Zawahał się, czekał jak zareaguję.
Nie protestowałam.
Razem weszliśmy do sklepu.
To takie dziwne uczucie, kiedy marzysz o czymś i jakimś cudem to staje się rzeczywistością, ale... zawsze coś jest nie tak, coś jest popsute, jakby ktoś zrobił błąd przy spełnianiu życzenia, albo specjalnie je zepsuł, bo nic nie może iść idealnie. Tak się czułam stojąc między półkami pełnymi pianek, czekolady i innych słodyczy, na których widok zwykle stawałam się szczęśliwsza. Tym razem jedynie kiwałam głową i pozwalałam się prowadzić między regałami, tocząc wewnętrzną bitwę między tym czego chciałam, a tym co powinnam zrobić. Głęboki wdech.
- Wszystko okej? – zapytał Jungkook przyglądając mi się z troską, czekał aż podam mu koszyk z zakupami, nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do kasy.
- Tak, zamyśliłam się, przepraszam – postawiłam koszyk na ladzie i zajęliśmy się wypakowywaniem. Zwalczyłam wyrzuty sumienia. Tego dnia wybrałam siebie.
*******************
- Ufasz mi? – zapytał Jungkook zza moich pleców, gdy stałam z zamkniętymi oczami na chodniku przed skrzyżowaniem.
- Zazwyczaj tak, ale teraz mam pewne wątpliwości – odparłam zaczepnie, ale zgodnie z prawdą. Zastanawialiśmy się, w którą stronę iść, jako że wszystkie uliczki wyglądały prawie identycznie. Jungkook miał pomysł, ale nie chciał zdradzić jaki, za to kazał mi stanąć prosto, zamknąć oczy i wystawić przed siebie rękę.
- Gotowa? – słyszałam jak się cieszył, gdy pytał, nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Nie.
- To dobrze, to zaczynamy – poczułam opuszki jego palców na swojej talii i mimowolnie się wzdrygnęłam – tylko nie piszcz – dorzucił szybko – nic ci się nie stanie, obiecuję.
- Nie stanie kiedy co – nie mogłam nawet dokończyć zdania, bo nagle chłopak złapał mnie mocniej, wszystko zawirowało i straciłam jakąkolwiek orientację w terenie. Jedyne czego byłam pewna, to że robiłam kilka obrotów wokół własnej osi.
- Tędy – usłyszałam po swojej lewej, gdy się zatrzymałam – dobry wybór – zaśmiał się – możesz już otworzyć oczy, wiemy gdzie iść.
Zrobiłam jak polecił i pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była moja ręka wskazująca jedną z ulic.
- Nie mogę uwierzyć, że użyłeś mnie jako kompasu – powiedziałam na wpół zszokowana i rozbawiona, na co mój partner w podróży zamachnął się palcem w powietrzu jak stary wujek dzielący się życiowymi radami.
CZYTASZ
Jungkook
Fiksi PenggemarStandardowy imagine, w którym dziewczyna się tnie. Nic specjalnego. Po drugim rozdziale jest bardziej ogarnięte. Okładkę zrobiła: @to_wcale_nie_ja