Jeśli teraz odejdziesz pójdę się zabić

498 50 19
                                    

HYE RIN

Raz, dwa, trzy. Przerwa. Przykładam ucho do drzwi. Cisza. Jeszcze raz. Raz, dwa, trzy. Przykładam ucho. Wydaje mi się, że słyszę kroki, ale nie jestem   pewna, więc postanawiam uderzyć pięścią w drzwi kolejne trzy razy. Raz, dwa...

- Co ty robisz?! Oszalałaś? - Jungkook wręcz wysyczał po tym jak znienacka otworzył drzwi. Myślałam, że wpuści mnie do domu, ale stanął na przeciwko i cicho zamknął je za sobą. Był uroczy, taki wyrwany z łóżka w środku nocy. Zachichotałam widząc jak zmarszczył brwi. Uwielbiałam się z nim drażnić.

- Co się stało? - zapytał spokojniej ale wciąż cały spięty. Stało się dużo, ale przyszłam tylko po jedną odpowiedź...

- Kochasz mnie? - zapytałam słodko.

- Słucham? - zachichotałam znowu, uroczy chłopiec. Mój uroczy chłopiec.

- Zapytałam czy mnie kochasz - powtórzyłam - popatrz, wskazałam na siebie - ubrałam ją specjalnie dla ciebie - powiedziałam i rozciągnęłam koszulkę, którą kiedyś ukradłam mu z szatni, była wystarczająco duża, żeby robić za sukienkę, dlatego nie czułam potrzeby ubrania niczego więcej.

- Już o tym rozmawialiśmy... - zaczął.

- Nie pamiętam - przerwałam mu szybko. Jungkook westchnął, utkwił wzrok w ziemi przede mną, by potem spojrzeć mi w oczy.

- Nie.

Jedno słowo wypowiedziane szorstko i szybkie jak cięcie nożem. Zacisnęłam usta.

- Patrz co mam - powiedziałam cicho i wysunęłam przed siebie zakrwawioną rękę. Trzymałam ją za plecami na wypadek gdyby jednak mi odmówił.

- Co ty zrobiłaś? - zapytał panikując.

- Ona też tak miała - powiedziałam dumnie kręcąc ręką - podoba Ci się?

- Daj opatrzę ci to.

- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam gdy próbował mnie złapać. Przestraszony nagłym wybuchem agresji cofnął się pod same drzwi i uniósł ręce w górę pokazując, że więcej nie spróbuje tego zrobić. - kiedy jej już nie będzie przekonasz się do mnie.

- Kogo nie będzie? - czujnie zapytał Jungkook nie ruszając się z miejsca.

- Jej - odparłam krótko.

- Masz na myśli...

- Nie chce słyszeć jej imienia! - znowu podniosłam głos i mimowolnie napięłam mięśnie. Cała sytuacja zaczynała mnie irytować.

- Dobrze, nie będę używał jej imienia - powiedział pojednawczo - ale co miałaś na myśli mówiąc, że jej już nie będzie? Co zrobiłaś? - Jungkook martwił się o nią podczas gdy ja stałam tuż przed nim, pocięta i brudna...

- Spaliłam.

Chłopak zamarł. Uśmiechnęłam się.

-... Jej mieszkanie - wypuścił powietrze z widoczną ulgą - ale jeśli uznam, że to konieczne spotka ją to samo.

- Nie mów tak - Jungkook w jednej chwili znalazł się tuż przed moim nosem. - Jeśli coś jej się stanie zrobię wszystko żebyś skończyła tam, gdzie już dawno powinnaś się znaleźć - kontynuował - na oddziale zamkniętym.

Był taki męski gdy się denerwował. Groźne spojrzenia nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Był tak blisko, że szkoda by zmarnować taką okazję,może już nigdy druga taka się nie trafi.
Pocałowałam go.
Chwilę mu zajęło zanim zrozumiał co się stało. Odepchnął mnie i splunął na bok. To zabolało.

- Trzymaj się ode mnie z daleka - pokazał na mnie palcem - jesteś chora, musisz się leczyć.

- Nieprawda - odpowiedziałam - to ty nie rozumiesz, że nikt oprócz mnie nie jest ci potrzebny. Ja będę się tobą opiekować, dam ci wszystko co zechcesz, zrobię co każesz. Tylko bądź ze mną.

Jungkook pokręcił głową i odwrócił się by odejść.
Cóż. Nie dał mi wyboru.

- Jeśli teraz mnie zostawisz pójdę się zabić - poinformowałam go spokojnie.
Zatrzymał się.

- Przestań - odparł przez zaciśnięte zęby. - odejdź, wróć do domu. Nie chcę cię więcej wiedzieć.

- Będę na moście - ciągnęłam jakby nigdy nic nie powiedział - będę czekać, tak jak ona czekała. Zastąpię ci ją. Będziesz miał ze mną takie same wspomnienia.

- Nie będę.

Trzasnęły drzwi i zostałam sama na środku podwórka. Pójdzie za mną, nie zostawiłby mnie.

Gdy byłam już kawałek drogi za jego posesją usłyszałam ponownie trzask. Gdy się odwróciłam lampa oświetlała podjazd domu chłopaka.
Czyli jednak.
Ze spokojnego tempa przeszłam w trucht, byle dotrzeć na most przed nim. Skręciłam w odpowiednią uliczkę i byłam już prawie na miejscu. Nie było tu lamp. Nocne niebo rozświetlał tylko księżyc. Ledwo widziałam co jest przede mną, ale na szczęście dobrze znałam to miejsce. Wychyliłam się przez barierkę. Widziałam tylko grzbiety małych fal, od których odbijało się światło. Postanowiłam poczekać, dać Jungkookowi czas żeby zdążył mnie zobaczyć. Zimne powietrze przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Westchnęłam. Czasami trzeba się poświęcić w imię wyższych rzeczy. Wyobrażałam sobie co będzie dalej, jak ona wyniesie się z miasta, bo miałam nadzieję, że to właśnie zrobi, a Jungkook zostanie tu ze mną i w końcu się do mnie przekona. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Już czas.
Nie bez trudu przedostałam się na drugą stronę barierki. Musiałam uważać żeby się nie poślizgnąć. Musiałam ładnie się prezentować. Stanęłam plecami do mostu. Wyobraziłam sobie jak majestatycznie lecę, wysunęłam stopę jakbym chciała zrobić krok w przestrzeń i....
Uderzyłam w lodowatą wodę szybciej niż kiedykolwiek przypuszczałam. Machałam rękami na oślep, nic nie widziałam, odruchowo próbowałam krzyczeć ale woda od razu wlewała mi się do ust przez co zaczęłam się krztusić. Jeszcze chwila, muszę wytrzymać, dam radę. Powtarzałam to w głowie jak mantrę czekając aż chłopak przybędzie mi na pomoc.

JungkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz