Rozdział 8

3.1K 186 101
                                    

Nieskończoność

Ranga znaku: 0 (najwyższa)

Występowanie : Ultra rzadki

Typ : Emiter/ Transformacja

Słabe strony : Brak

Zasięg znaku: Bliski i daleki dystans.

Najmocniejszy ruch: Pustka

Działanie znaku: Z tego co wiadomo nieskończoność jest w stanie wytworzyć kręgi przypisanego koloru wokół przedmiotu który chce zniszczyć. Dzieje się to w ułamkach sekundy. Nieskończoności są również w stanie używać zawartych w nich energii, ale nie jest to całkowicie zbadane.

Informacje: Nikt nigdy nie użył więcej niż 30% całkowitej mocy nieskończoności. Osoba która dokonała 30% zniszczyła pół miasta i zginęła z powodu zatrzymania pracy serca. Nie jest to wykluczone, że znajdzie się ktoś kto będzie w stanie użyć 100%. Energia produkowana przez nieskończoność (1%)  jest w stanie zasilić całe miasto na 8 godzin. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Eden POV

Powrót do akademika z kawiarni zajął nam może niecałe dwadzieścia minut. Przez całą drogę panowała między nami grobowa cisza. Wiedziałem, że byli dla mnie źli za całe to zajście. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej się z nimi zgadzałem. Może nie lubiłem Ivo, ale to nie znaczyło, że musiałem go tak traktować. Jeszcze przed wejściem do sektora B, Aria zrobiła mi kilkuminutowe kazanie, o tym jak mam tam iść jak facet i przeprosić czarnowłosego. Modląc się o koniec tej udręki tylko przytakiwałem jej co jakiś czas. W końcu dotarłem przed drzwi mojego pokoju. Stałem tak przed nimi już od dobrych kilku minut. W głowie układałem sobie możliwe dialogi z Ivo, chciałem przewidzieć każdą jego reakcję. Wziąłem głęboki oddech i popchnąłem drzwi. W środku był oczywiście czarnowłosy. Leżał on pół na łóżku i pół na podłodze, w taki sposób, że tułów i głowa znajdowały się na materacu, a nogi na podłodze. Na pierwszy rzut oka nie było w tym nic dziwnego, ale kiedy się wsłuchałem, mogłem usłyszeć ciężkie wdechy i wydechy pochodzące od chłopaka. Podszedłem do niego i jak najdelikatniej mogłem usiadłem na brzegu łóżka, gdzieś koło wysokości jego bioder. Był cały spocony, dyszał mocno i co jakiś czas marszczyły mu się brwi. Prawdopodobnie miał zły sen. Tak bardzo jak go nie lubiłem musiałem przyznać, że był przystojny. Szopa czarnych włosów rozwalona była pod jego głową, z małą częścią przykrywającą oczy. Właśnie oczy, które miały najbardziej niesamowity niebieski kolor, jaki widziałem. Rzęsy miał tak długie i gęste, że przysięgam mógłby się nimi wachlować. Westchnąłem lekko, pocierając swoje czoło... o czym ja myślę. Delikatnie odgarnąłem mu włosy z twarzy zimną ręką, robiąc to delikatnie aby zmiana temperatury go nie ruszyła. Kiedy już miałem zabierać dłoń on jak kotek przechylił głowę tak, że teraz wtulał się w nią, wypuszczając długo powietrze przez nos. Zamarłem przez chwilę i zauważyłem jedną, małą łzę spływającą z pięknych niebieskich oczu. Wytarłem ją lekko kciukiem i szepnąłem ciche "przepraszam za wcześniej". Nie chciałem aby to słyszał. W momencie zabrałem rękę i wyszedłem najciszej jak mogłem z pokoju, kierując się do Kaia i Graya na noc filmową.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ivo POV

Widziałem ciemność. Wszędzie gdzie nie spojrzałem pokrywała mnie niekończąca się czerń. Nie widziałem nic, ale byłem pewny, że otacza mnie pustka. Chciałem coś powiedzieć lecz żaden odgłos nie wydobył się z moich otwartych ust. Chciałem biec ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Chciałem użyć mocy, ale nie było we mnie żadnej energii. Było zimno, potwornie zimno. Każdy kawałek mojej skóry zamarzał powoli. Pamiętałem to... próba temperatury. Nagle ręce zostały mi przyciśnięte do pleców, a następnie związane. Nogi stały nieruchomo jakby przykute gwoździami. Poczułem więcej chłodu, więcej szronu na włosach, więcej lodowatej substancji wsiąkającej mi w ubrania. Każdy kawałek ciała drżał, każdy mięsień spinał i rozluźniał się, sprawiając drżenie. Zęby szczękały o siebie tak mocno, że można by się zastanawiać w jaki sposób znajdują się jeszcze w moich ustach. Słyszałem śmiech... ale nie zwykły śmiech. Było ich wielu... może dziesięciu, albo więcej. Pierwszy raz coś zobaczyłem. Małe światło rozjaśniało scenerię przede mną. Każdy z napastników miał na sobie biały fartuch, każdy z nich trzymał w ręce parujące wiadro, od każdego czuć było na przemian gorąco i zimno. To był czas na ostateczny test. Spojrzałem na nich zrezygnowany, walka była bezcelowa. Pierwsze wiadro uderzyło mnie lodowatą substancją, którą zapewne była woda. Następne miało w sobie wrzątek, następne lodowatą wodę, następne wrzątek i tak w kółko bez przerwy. Moje poparzenia na zmianę płonęły i zamarzały. Jednocześnie czułem ulgę, ale też ból. Ostatnie wiadro było inne, większe. Płyn znajdujący się w nim różnił się od pozostałych i od razy po zetknięciu ze skórą zamroził wszystkie włosy jakie miałem na plecach. Dłoń w rękawiczce chwyciła mnie za podbródek, podnosząc go. Nie widziałem twarzy mężczyzny, a może raczej nie całkowicie. Na zacienionej postaci odznaczał się tylko szeroki, biały uśmiech, przepełniony dumą. Jego usta zaczęły się poruszać, ale ja nie słyszałem, nie mogłem nic zrobić. Powoli zamykałem oczy, mając nadzieję, że to się skończy. Wysypany został na mnie proszek, powodujący niezapomniany ból. Sypanie ran solą było moją częstą karą za bycie słabym, niewartym, skażonym. Po paru minutach cichych krzyków zostałem polany sokiem z cytryny. Z oczu wymknęło mi się kilka łez, ale stłumiłem ich resztę. Wytrzymałem wiele... nie dam im się złamać. W mojej głowie rozbrzmiewały na zmianę słowa takie jak "słabeusz", "błąd", "rozczarowanie", "bezwartościowy". Ostatnie z nich jednak było przytłumione, ale za każdym błędnym kołem zdawało się robić coraz głośniejsze. Otworzyłem powoli oczy, aby zobaczyć nad sobą Profesora, jedyną osobę która o mnie dbała, opiekowała się mną. Jego oczy były przepełnione odrazą. Kiedy z ust mężczyzny wydobył się dźwięk, wiedziałem już jak brzmiało ostatnie słowo, krążące w mojej głowie...

Infinity [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz