Ivo POV
Zawsze kiedy myślałem o śmierci, a robiłem to bardzo często, wyobrażałem sobie spokój. W chwili mojego odejścia nie chciałem czuć bólu, smutku i samotności. Marzyłem o przejściu na drugą stronę, które pozbawione by było zbędnych komplikacji. To czego doświadczyłem natomiast było dalekim od tego o czym tak wiele razy rozmyślałem.
Okazuje się, że po śmierci jest ciemno. Wokół ciebie nie ma niczego, oprócz czarnej, bezkształtnej masy. Jest cicho. Można nawet powiedzieć, że niepokojąco cicho. Czujesz się jakbyś unosił się na wodzie, która nie ruszana jest przez żadne fale i prądy. Zwykłe nieruchome, zimne jezioro otulające wszystkie kończyny. Nigdy nie przypuszczałem, że śmierć jest zimna. Zawsze myślałem, że po odejściu uczucie temperatury zanika. Myliłem się jednak. Aktualnie czułem jakbym zamarzał, ale moje mięśnie nie drżały. Zupełnie jakbym przeżywał ostatnie stadium hipotermii. Byłem szczęśliwy, że chociaż jedno moje wyobrażenie nie uległo zmianie. Nie czułem bólu. To rozrywające cierpienie z przed mojej śmierci zakończyło się, zostawiając za sobą spokój i ulgę.
W tych ostatnich chwilach nie mogłem zapomnieć o wszystkich pięknych chwilach w moim życiu. Nie było ich zbyt wiele i wszystkie pochodziły z ostatnich paru miesięcy. Bolał mnie fakt, że już prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczę Arii, Gray'a , Kaia i Edena. Znałem ich jedynie przez skrawek mojego życia, jednak zdołali oni przywrócić mi motywację do dalszego życia. Przy nich żyłem każdym dniem i nie mogłem się doczekać następnego. Sen zaczął przychodzić łatwo, a koszmary nie budziły mnie już każdej nocy. W laboratorium gardziłem każdą porą wypoczynku. Była ona dla mnie oznaką nowego cierpienia, które miało przyjść za kilka krótkich godzin. W szkole sen oznaczał ramiona Edena, które mimo zimna ogrzewały mnie lepiej niż niejeden sweter.
Reflektując wstecz byłem wdzięczny, że mój koniec nadchodzi właśnie teraz. Moim największym koszmarem była samotna śmierć. Wyobrażałem sobie siebie, leżącego w kałuży krwi na zimnej podłodze. Jedynym ciepłem byłyby dla mnie spływające po policzkach łzy. Modliłbym się o skrócenie moich cierpień. Kiedy w końcu przyszedłby na mnie czas, zostałbym sam. Mój ostatni oddech nie zostałby zauważony przez długie godziny. Leżałbym tam, czekając aż zabiorą moje ciało, skremują i wyrzucą do lasu jak zdechłego szczura.
Teraz przynajmniej odchodziłem z uśmiechem na ustach, wiedząc że gdzieś tam ktoś się o mnie troszczy. Wiedząc, że być może otrzymam własny nagrobek z imieniem, na którym być może w przyszłości będą co jakiś czas pojawiać się kwiaty. Nie musiałby on być duży. Mała tabliczka wystarczyłaby i przerastałaby moje największe marzenia. Wcześniej w laboratorium nie wierzyłem nawet, że zasługiwałem na tak niewiele.
Mimo ulgi jaką czułem umierając, nie mogłem powstrzymać uczucia smutku. Nigdy miałem już nie zobaczyć Edena, którego przyszło mi kochać. Zastanawiałem się, jak długo chłopak będzie po mnie w żałobie. Czy będzie przychodził na miejsce mojego pochówku z kwiatami i rozpaczał? Nienawidziłem kiedy Eden płakał. Widok tego pięknego chłopaka zalanego łzami zawsze łamał mi serce. Nie chciałem, żeby moja śmierć sprawiała mu przykrość. Eden zawsze powinien być szczęśliwy. Posiadał on uśmiech anioła, który zawsze rozświetlał mój dzień. Jeden dźwięk jego śmiechu wprawiał mnie w dobry nastrój. Nigdy wcześniej nie kochałem. Przez długi czas nie byłem pewien czy będzie mi dane kiedykolwiek doświadczyć tego uczucia. Szczerze do tej pory nie do końca rozumiałem miłość. Dzieciństwo w laboratorium nie prezentowało mnie z wieloma przykładami. Jednak jedno spojrzenie w oczy białowłosego rozwiewało wszelkie moje zwątpienia. Będę Edenowi już zawsze wdzięczny za pokazanie mi tego wspaniałego uczucia.
Gray, Aria i Kai byli zaskoczeniem. Trójka ludzi, którzy razem nie mieli wiele sensu okazali się najlepszymi przyjaciółmi o jakich mogłem prosić. Ich miłość i cierpliwość sprawiała, że nie czułem się odosobniony. Zobaczyli oni samotnego chłopaka bez żadnej przyszłości i postanowili otoczyć go opieką, jakiej wcześniej nie znał. Ich ciepłe słowa na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Miałem nadzieję, że będą umieli iść dalej w życie z tą samą empatią z jaką mnie zapoznali.
CZYTASZ
Infinity [BL]
FantasyW naszym społeczeństwie każda osoba urodzona jest ze specjalnym znakiem, oznaczającym posiadaną przez niego moc. Raz na kilkadziesiąt lat rodzi się nieskończoność, czyli osoba posiadająca najpotężniejszą moc na świecie. Jestem Ivo i jestem nieskończ...