Alkohol lał się strumieniami, a puste naczynia zaczęły przeszkadzać bawiącym się chłopakom. Półprzytomny Felix tępym wzrokiem wpatrywał się w Taeyonga, który tańczył niedaleko ich stolika w towarzystwie dziewczyn. Czerwone włosy Lee wyróżniały się w tłumie, przez co łatwo było go namierzyć. Swoimi płynnymi ruchami oczarowywał towarzystwo płci pięknej, co wyraźnie nie podobało się mężczyznom, którzy mierzyli jego osobę nieprzychylnym wzrokiem.
Mimo otaczającego go zewsząd tłumu ludzi, czuł się samotny. W głowie panowała pustka, muzykę słyszał jakby stłumioną, a uczucie melancholii zalewało jego umysł, nie dając mu choćby na chwile spokoju. Wspomnieniami uciekł do czasów, w których jego rodzina była pełna, potem do tych mniej miłych, w których ojciec udowadniał swoją ciężka rękę, kończąc na martwym ciele matki. Co chwile przykładał do ust szklankę, aby zwilżyć gardło ognistym trunkiem, którego Hyunjin co chwile dolewał. Liczył, że dzięki temu choć na chwile zapomni o przeszłości. Hwang z uśmiechem obserwował każdy jego ruch, ciesząc się, że chłopak z każdym kolejnym łykiem zatraca się w swoim upojeniu. Czuł, że powoli zbliża się do osiągnięcia swojego celu. Wystarczy tylko dobrze to rozegrać, aby pozbyć się Lee z życia Soyeon jak i jego na zawsze. Gdy Jimin wrócił do stolika z tacą kolorowych drinków, kiwnął wesoło głową do Hyunjina, który na ten gest uśmiechnął się szerzej, po czym zwrócił się do młodszego:
- Idziesz zapalić?
Minęła chwila zanim do Felixa dotarł sens słów fałszywego przyjaciela. W odpowiedzi przytaknął jedynie i wstał zbyt energicznie, przez co zawartość żołądka podeszła mu do gardła, a świat zawirował. Podparł się oparcia kanapy i zamknął na chwile oczy, dając sobie czas na dojście do siebie.
- W porządku? - Z udawaną troską, Hwang położył dłoń na ramieniu blondyna.
- Tak, świeże powietrze dobrze mi zrobi.
- Też tak uważam. - Objął go ramieniem zauważając, że nie jest sam w stanie wyjść z klubu.
Lee dał się prowadzić starszemu, czując się w tamtej chwili jak marionetka, co w prawdzie nie było tak dalekie od rzeczywistości. Już od dawna był manipulowany z czego nie zdawał sobie sprawy. Zaślepiony miłością nie zauważał wielu rzeczy, lub czasami po prostu nie chciał ich widzieć. Co dziwne, nie przeszło mu nawet przez myśl, że Hwang Hyunjin, chłopak który od początku ich znajomości nie darzył go sympatią, mógł podpowiadać mu te wszystkie rzeczy nie aby mu pomóc, lecz by go pogrążyć. Zimny powiew wiatru wręcz zaatakował ich ciała, tym samym przywracając im w małym stopniu trzeźwość umysłu. Minęli dwóch ochroniarzy, by zatopić się w głąb uliczki. Felix oparł się o ścianę, zamknął oczy i wziął głęboki wdech, czując się znacznie lepiej niż w zatłoczonym pomieszczeniu. Poczuł tyrpniecie w ramie, a gdy otworzył oczy ujrzał przed sobą paczkę papierosów. Oblizał spierzchnięte usta, w których już po chwili utkwił odpalony papieros. Gdy dym wypełnił jego płuca, a charakterystyczny smak pieścił jego podniebienie poczuł, jakby wielki ciężar został zdjęty z jego ramion. Coraz częściej lubił zatracać się w nikotynie, która za każdym razem rozluźniała jego mięśnie. Małe uzależnienie Soyeon, wręcz przeszło na niego w chwili, gdy została jego dziewczyną. To właśnie od tego momentu, palenie zaczęło sprawiać mu przyjemność. Ciszę miedzy nimi przerwał dzwoniący telefon Hyunjina. Brunet spojrzał na wyświetlacz, zanim odebrał oznajmił:
- Zaraz wrócę. - Szybko oddalił się znikając za zakrętem.
Felix przytaknął z opóźnieniem, by po chwili ponownie zaciągnąć się dymem papierosowym. Tknięty przeczuciem, podejrzliwie obserwował nieprzychylne otoczenie przeczuwając kłopoty. Swój wzrok zatrzymał na trzech postaciach zbliżających się w jego kierunku. Na twarzach mieli czarne maski, a włosy skryte pod kapturami lub czapkami, co znacznie utrudniało ich rozpoznanie. Już z daleka biła od nich nieprzyjemna aura, co jedynie utwierdziło Lee w przekonaniu, że zbliżają się kłopoty. Chcąc ich uniknąć, odepchnął się od ściany, wyrzucił niedopałek, nie trudząc się, by zgasić go butem i szybkim krokiem szedł w stronę zakrętu, za którym zniknął Hyunjin. Po zaledwie kilku krokach poczuł uścisk na ramieniu, a zaraz po tym mocne szarpniecie i chropowatą teksturę ściany, do której został przyciśnięty. Nim zdołał jakkolwiek zareagować, jeden z napastników uderzył go z zaciśniętej pieści prosto w szczękę, co poskutkowało zdezorientowaniem Felixa. Te odczucie spotęgował wypity wcześniej alkohol, który wraz z niestrawionym pokarmem wyleciał z jego ust na chodzik, gdy mężczyzna zadał mu kolejny cios, tym razem w brzuch. Do oczu chłopaka napłynęły łzy, a nogi ledwo utrzymywały resztę ciała. Gardło, podrażnione wymiocinami piekło podczas, gdy żołądek szykował się na ponowne jego opróżnienie. Inna postać, trochę niższa od tej, która maltretowała blondyna chwyciła za materiał jego bluzy i jednym ruchem przeniosła obolałe ciało Lee na równoległą ścianę. Kolanem wymierzył bolesny cios w krocze, co przebiło granice wytrzymałości Felixa. Upadł na ziemie wijąc się z bólu, podczas, gdy kolejny z napastników wymierzał kopnięcia w jego wątłą osobę. Przeraźliwe krzyki wypełniły uliczkę jak i jej okolice płosząc nielicznych ludzi, którzy woleli nie mieszać się i po prostu odejść. Ochroniarze klubu nie reagowali, zupełnie jakby nic nie słyszeli. Tak jak i innych, nie interesował ich los młodego chłopaka katowanego przez zgraje chuliganów.
- Pro...sze przest...ańcie, pro... - wyjękiwał z trudem dławiąc się łzami, zmieszanymi z własną krwią.
Tylko jeden z napastników zaprzestał jakichkolwiek czynności, prawdopodobnie ruszyło go sumienie, jednak nie pomógł mu. Cofnął się o krok, pustym wzrokiem wpatrując się w cierpiącego, młodszego od niego chłopaka. Wzrok Felixa zamazywał się, płuca z trudem wymieniały powietrze, a ból oraz zimno owładnęło jego poobijane ciało. Śmiechy i głośne oddechy mężczyzn wydawały się zlewać w jeden, ściszający się dźwięk, co było jednak objawem powolnej utraty świadomości.
- Wystarczy! Zaraz go zabijecie! - Odezwał się stojący do tej pory zamaskowany człowiek, który wcześniej zlitował się nad Felixem i jedynie obserwował ich z boku.
Jego głos wydał się dziwnie znajomy, jednak młody Lee nie miał czasu ani chęci na zastanawianie się gdzie już go wcześniej słyszał, do kogo należał. Rozpaczliwie wołał nieżyjącą już matkę błagając, by te piekło się skończyło. Napastnicy po chwili przestali, stwierdzając, że ich przyjaciel ma całkowitą racje i już niewiele brakuje, by blondyn wydał ostatnie tchnienie. Pośpiesznie opuścili miejsce zbrodni zostawiając chłopaka w kałuży krwi zmieszanej z wymiocinami. Coraz więcej czarnych plam pojawiało się przed oczami Felixa, zakrywając sobą widok, aż w końcu Lee ujrzał jedynie ciemność, a ból zniknął.
CZYTASZ
Zagubiony || Lee Felix
Fanfic"Pod ścianą zauważyła chłopaka o karmelowych włosach. Przyglądając mu się przez chwilę zastanawiała się dlaczego to właśnie on przykuł jej uwagę. Nie znajdując odpowiedzi ruszyła w jego stronę" Co się stanie kiedy rozrywkowa dziewczyna spotka spokoj...