~ Chapter 1 ~

651 16 12
                                    

Elena

Ślub.


Najpiękniejszy dzień w życiu kobiety, na który czeka z utęsknieniem, żeby powiedzieć ukochanemu mężczyźnie "tak" przy ołtarzu.

Dzień, w którym spełnia się jej marzenie o byciu z kimś blisko i należeniu tylko do tego kogoś, ukochanego.

Biała suknia, elegancki garnitur, złote obrączki i ten blask w oczach, zapierający dech w piersi. Wszystko to razem oprawione w drżenie dłoni i przyśpieszone bicie serca.

Owszem, tak powinien wyglądać ten najpiękniejszy dzień w życiu kobiety. Mój dzień, ale tak nie wygląda.

Zamiast tego.

Wszystko przygotowane wręcz perfekcyjnie. Dopięte na ostatni guzik, który prawie pęka w szwach z nadęcia, jak ten na brzuchu księdza, który będzie prowadził ceremonię.

Pięknie przystrojony kościół. Ten największy i najładniejszy w Nowym Yorku.

St. John The Divine. Oczywiście.

Wynajęty najsłynniejszy w całym mieście, dekorator, przystroił go kwiatami sprowadzonymi z Włoch. Cały kościół, dosłownie, tonie w ich słodkim zapachu.

Pod kościołem limuzyna z szoferem.

Sala balowa w Four Seasons. Oczywiście. Najdroższa w całym Nowym Yorku.

Goście.

Ci z kijami w dupach, wystrojeni, stawili się prawie wszyscy. Ci, na których mi zależy, nie przyszli w ogóle, bo ich nie zaprosiłam. Nie było po co.

Stoję na środku małego pokoju w zakrystii, ubrana w skromną, białą, koronkową suknię z trenem, a przezroczysty welon zakrywa mi twarz.

Patrzę w lustro i nie czuję ani drżenia rąk, ani szybszego bicia serca. Nie spełnia się moje marzenie, ani też nie pragnę powiedzieć "tak".

Nie kocham mężczyzny, za którego wychodzę za mąż i nie jest to niestety najpiękniejszy dzień w moim życiu.

To transakcja.

Jako mała dziewczynka, zawsze marzyłam o tym, żeby założyć białą suknię mojej matki i z drżącym sercem pójść do ołtarza, prowadzona przez ojca. Powiedzieć "tak" mężczyźnie, którego podziwiam i szanuję za to, kim jest, i złożyć całe moje życie w jego dłonie. Rozbić najkruchszą część siebie tuż przed nim, tylko po to, żeby pozbierał szkło, wiedząc, że to moje serce.

Tymczasem stoję w nowiuteńkiej sukni od najdroższego projektanta mody w Nowym Yorku i patrzę przez welon na nikły blask swoich oczu. Serce mi nie pęka z miłości, a on nic nie będzie zbierał.

Też mnie nie kocha. Wcale nie chciał się ze mną ożenić. Nie powiedział mi tego wprost, ale przecież nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Spotkaliśmy się zaledwie kilka razy przed ślubem, choć znamy się od bardzo dawna.

W rodzinach takich jak nasze, uczucia się nie liczą, ale liczą się pieniądze i władza, a ja nie chcę dłużej do niej należeć.

Nasz ślub to transakcja, do której przekonał mnie wuj, obiecując, że będę mogła uwolnić się od pieniędzy ojca i mojego przytłoczonego nimi życia.

Wuj wychowuje mnie, od kiedy skończyłam siedem lat, a moi rodzice zginęli w wypadku. Właśnie kandyduje na Gubernatora. Jest politykiem.

Wuj Jonn, mężczyzna w średnim wieku, z niepoukładanym życiem osobistym, nie jest ani wspaniałomyślny, ani nie ma dobrego serca. Przygarnął mnie, bo jestem jedyną spadkobierczynią fortuny, którą zostawili po sobie moi rodzice i której osobiście się brzydzę, ale wuj nie. Ojciec zbił majątek, przeprowadzając doświadczenia medyczne na więźniach nielegalnej organizacji Augustine, a matka była jego zagorzałą zwolenniczką. Dziś wiedząc to, nie założyłabym jej sukni, nigdy. Ocieka krwią cierpiących ludzi, którzy może do najmoralniejszych i najuczciwszych nie należeli, byli skazańcami, ale wciąż byli ludźmi. Ich kara była nieadekwatna zapewne do czynu.

To obrzydliwe. Długo próbowałam bronić i usprawiedliwiać rodziców i się z tym pogodzić, ale ostatecznie przegrałam sama z sobą. Nie udało mi się. Poddałam się. Do dziś nie mogę uwierzyć, że rodzice byli tak złymi ludźmi.

Wuj obiecał, że jeśli wyjdę za mąż i oddam pieniądze mężowi, będziemy się mogli rozwieść za pół roku. Spisaliśmy w tej sprawie tajny, ale prawomocny kontrakt, zapewniający mnie o dopełnieniu obietnicy złożonej przez wuja. Będę mogła wyjechać, dokądkolwiek sobie zażyczę, niczym świadek koronny, i będę mogła zacząć inne życie, pozbywając się pieniędzy na rzecz wuja.

Jak tego dokonam?

Otóż mój przyszły mąż, pomijając fakt, że jest przystojnym i pewnym siebie mężczyzną, którego imię kojarzone jest głównie z seks skandalami i niezliczoną liczbą kochanek, co jest obrzydliwe, jest również zastępcą dyrektora generalnego potężnego koncernu handlującego drewnem. Jak łatwo się domyślić dyrektorem koncernu jest jego ojciec, chory na nieuleczalną chorobę zwaną chciwością. Mój przyszły mąż, pomimo młodego wieku, sprawił, że firma jego ojca stała się bardzo potężna, ale wciąż budowana za pieniądze nienależące do niego. Tym sposobem, mój przyszły mąż, niezbyt wiele ma do powiedzenia, jeśli chodzi o zarządzanie, a chciałby mieć do powiedzenia dużo więcej. Żeby osiągnąć ten wymarzony cel, jednocześnie zostać potentatem i zarządzającym, potrzebuje moich pieniędzy, które dopełnią całości, a on otrzyma stanowisko dyrektora wykonawczego. Będzie prezesem odłamu koncernu, który wytworzy się przy relokacji części przedsiębiorstwa do Afryki.

Ogromna fuzja jego potężnego przedsiębiorstwa i moich pieniędzy pozwoli przejąć monopol na drewno sprowadzane z Afryki, a tym samym jej rozrost. Firma, a właściwie to dwie niezależne już wtedy, ale siostrzane spółki, staną się potentatem i jedynym dostawcą bardzo drogocennego drewna z tamtego rejonu świata. W zamian mój chory na chciwość teść, wybuduje tam kilka szkół i szpitali, które nie ukrywajmy, w niczym tym biednym ludziom nie pomogą, ale pozwolą zatkać usta opinii publicznej. Mój mąż otrzyma stanowisko Dyrektora Generalnego, mój teść zbije fortunę, a ja będę wolna.

Co będzie miał mój wuj?

Bardzo wiele.

Zrzeknę się części firmy prowadzonej wraz z mężem, oddając ją w zarząd wujowi. Powodem, dla którego sama nie będę mogła zarządzać firmą, będzie depresja z powodu braku możliwości posiadania dzieci, a jej następstwem będzie rozwód. Depresja jest zmyślona, ale brak możliwości posiadania dzieci jest prawdziwy i to niepodważalny fakt, który pozwoli mi być bezpieczną w świetle prawa. Zgodziłam się na niego powołać, bo nie wywołuje we mnie emocji. Nigdy nie zastanawiałam się, czy chcę posiadać dzieci. Chyba po prostu jeszcze nie zdążyłam. Wuj z kolei jako polityk, ale również jako prywatny przedsiębiorca, będzie mógł zachować zarówno urząd, jak i interes. W innym przypadku byłoby to niemożliwe. Prawo zabrania politykom prowadzić prywatne interesy, ale jak widać, wszystko można wyminąć, jeśli się zastosuje odpowiednie środki.

Wuj ma jeszcze jedno poważne zadanie w całym przedsięwzięciu. Jest politykiem i właśnie stoi w przed dzień wyborów na gubernatora stanu. Już dziś wiadome jest, że je wygra. Ma ogromny elektorat w całym stanie Nowy York i to tylko kwestia czasu kiedy obejmie urząd. Nowy York to ogromna aglomeracja ludzi z polotem, przedsiębiorczych, dobrze wykształconych i przede wszystkim postępowych. Idących z czasem i postępem. Osiągnięciami i rozwojem. A wuj taki właśnie jest jak oni.

Jest zwolennikiem radykalnych zmian i postępu. Za jego sprawą wycinka drzew w Afryce, na którą nie wyraża zgody aktualny gubernator, stanie się możliwa. Ustawa jest już przygotowana i jak tylko wuj obejmie urząd, wniesie ją do rozpatrzenia. Łapówki, niespłacone długi wdzięczności, lub te stricte finansowe, których wuj udziela swoim zagubionym i roztargnionym kolegom po fachu, pozwolą mu przegłosować ustawę po jego myśli.

Wuj nie może oficjalnie zarządzać moimi pieniędzmi, a będąc politykiem, nie może prowadzić prywatnych interesów. Dlatego potrzebna mu jestem ja i moje małżeństwo z człowiekiem, do którego nic nie czuję. Wszyscy wiemy, że pieniądze mojego ojca są nielegalne, więc wuj bez mrugnięcia okiem, wypierze je w firmie mojego przyszłego męża. To kolejna jego machlojka. Wstydzi się za brata, który torturował ludzi, ale pozostawione przez niego pieniądze są dla wuja jak zapalnik.

Zrobi dla nich wszystko i poświęci nawet mnie.

Na szczęście to tylko pół roku.

Pół roku, udawania szczęśliwego małżeństwa i mydlenia ludziom oczu. Wszystko musi być do tego stopnia wiarygodne, że nikt poza nami oraz moim wujem i ojcem mojego przyszłego męża, nie wie, że małżeństwo jest fikcyjne. Osobiście nie posiadam żadnej rodziny. Mam tylko wuja, ale mój mąż ma brata i ogromną rodzinę. Wujków, ciotki, kuzynostwo i bardzo wielu biznesowych partnerów, ale nikt o niczym nie wie.

Dlatego też musimy zamieszkać razem w jednym domu i będziemy żyć jak prawdziwe małżeństwo. Wszystko dokładnie ze wszystkimi szczegółami określa kontrakt. Nie wolno nam narażać małżeństwa na szwank i złą opinię, bo to odbije się na wyborach wuja, a to od nich zależy powodzenie całego tego przedstawienia, na którego końcu stoi moja wolność.

Dlatego też postanowiłam sumiennie wypełnić każdy punkt kontraktu. Negocjowałam jego warunki do ostatniego dnia. Wszystko prócz cielesności jest opisane punkt po punkcie.

Kwestię cielesności pozostawiłam nieokreśloną, choć chętnie dopisałabym paragraf o zupełnej nietykalności, ale żyjemy przecież w dwudziestym pierwszym wieku. Seks nie jest tematem tabu i nie robi na nikim wrażenia. Nikt nie ma prawa wymuszać na nikim oddania, nawet mąż na żonie, ani odwrotnie. To wbrew ogólnie panującemu prawu, oczywiste. Wątpię jednak, że którekolwiek z nas zdecydowałoby się, choć na siebie nawzajem spojrzeć, więc nie było czego negocjować.

Wszystko inne, jak zamieszkiwanie w osobnych pokojach, wspólne wyjścia i delegacje, kolacje, odwiedziny, święta oraz bankiety są opisane bardzo szczegółowo.

Tak więc czas start. To tylko pół roku.

Wytrzymam.

Wychodzę z pokoju, wspieram się na ramieniu wuja i podążam wzdłuż głównej alei w kościele.

Mam dwadzieścia trzy lata, właśnie skończyłam studia na Wydziale Literatury na New York University. Nazywam się Elena Gilbert, a moim mężem za pół godziny ma zostać starszy ode mnie o dwa lata, Damon Salvatore. Młody przedsiębiorca, który zbudował potężną firmę, nie zdając nawet matury.

To tylko pół roku. Wytrzymam.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

W końcu to już NIEDZIELA !!! xD

Zapraszam do czytania ^^

Dziś wyjątkowo o tej godzinie, i podwójnie ^^ aby efekt zaskoczenia był większy xD

Zapraszam, zapraszam, zapraszam i czekam, czekam, czekam na komentarze ;)

Aaaaaaaaa zapomniałam napisać wcześniej, gdy przedstawiałam Wam PRISON World, że to opowiadanie z SOUNDTRACKIEM ^^ haha do każdego rozdziału jest piosenka, jeśli się nie podoba, to można nie słuchać xD

Next już czeka, więc zapraszam na ~Chapter 2 ~ ;)

Sev.


PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz