~Chapter 7 ~

250 14 15
                                    

Damon's POV

Od rana, jak tylko otwieram oczy, czuję zalewającą mnie złość. Czuję się z tym fatalnie, bo wiem dlaczego tak jest.

To z jej powodu. 

Z powodu Eleny.

Cały wczorajszy dzień działała mi na nerwy. Najpierw pokłóciliśmy się przy śniadaniu, potem pokłóciliśmy się o spotkanie, a potem było już tylko gorzej.

Dziś.

Znów ją słyszę w kuchni i krew mnie zalewa. Wiem, że znów muszę wstać i znów się z nią zmierzyć. 

Ona doprowadza mnie do białej gorączki. Nie rozumiem jak ktoś tak niepozorny, może tak bardzo wyprowadzić mnie z równowagi. Jak może tak bardzo wpływać na moje emocje. Pytanie jednak nie brzmi, jak, ale dlaczego?

Zupełnie tego nie rozumiem i zaczynam się w tym gubić. 

Najgorsze jednak jest to, że dochodzę do totalnie abstrakcyjnego wniosku.

Że ona mi się podoba.

Nie.

To absolutnie niedorzeczne. Zwyczajnie niemożliwe. A jednak wczoraj w windzie miałem ochotę ją pocałować.

Chyba oszalałem.

Wiązała mi krawat, a ja gapiłem się na nią jak urzeczony.

Nie mogłem się skupić na rozmowie z St.Johnem, bo ciągle miałem ją przed oczami. Dotykała mnie tak delikatnie, że ciarki przechodziły mi po plecach i miałem gęsią skórkę na karku. Pojęcia nie mam jak to możliwe.

Potem ten cały Fell, wygadał jej, że go wezwałem. Po cholerę otwierał gębę?

Muszę już wrócić do pracy. Chyba oszaleję z nią w tym mieszkaniu przez jeszcze dwa dni, a dodatkowo dzisiaj znów musimy razem wyjść.

Jej wuj ma urodziny.

Stary pierdziel John Gilbert. Nienawidzę gnoja. Wszyscy oni są zmorą mojego życia. Gilbertowie. Szlag by ich trafił.

John Gilbert. Elena Gilbert.

Nie, Elena nazywa się Salvatore.

Elena Salvatore.

Moja żona.

Niedorzeczność. Damon Salvatore miał na zawsze zostać singlem, a nie żonatym idiotą w kapciach. Boże, w co ja się dałem wciągnąć. 

Nie zapomnę miny Katheriny Pierce, współwłaścicielki firmy logistycznej, którą ojciec podnajmuje dla nas, kiedy usłyszała, że mam się ożenić. Prawie dostała zawału. Nie mówiąc o tym jak przyszła się ze mną "pożegnać" dwa dni przed ślubem. Tak, to było miłe pożegnanie, ale sądzę, że zaraz po rozwodzie znów się przywitamy.

Zamykam oczy i chcę przywołać w pamięci to co robiliśmy razem w łóżku tej ostatniej nocy. Widzę oczami wyobraźni jak schodzi nisko i chichocze przy tym jak jakaś zboczona, napalona nastolatka. Czuję ją prawie że namacalnie, ale kiedy podnosi na mnie oczy...

KURWA

widzę Elenę.

To nie możliwe. To się nie dzieje naprawdę. To pewnie brak seksu. Nie mogę o tym więcej myśleć. 

Dziś jednak znów musimy iść razem na przyjęcie i zapewne znów będę musiał ją pocałować, albo dotknąć. 

ZWARIUJĘ!

Muszę to uspokoić. Tyle w temacie. Muszę się wyciszyć i uspokoić. 

Myśląc o tym słyszę ją jak krząta się znów w kuchni. Od razu mnie to denerwuje. Po co ona to robi, przecież to i tak w niczym nam nie ułatwi koegzystencji. I tak będziemy się kłócić, bo ona jest kłótliwa, a ja... nie pozostaję jej dłużny.

PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz