~ Chapter 2 ~

277 14 11
                                    

Elena

Ceremonia zaczyna się, gdy prowadzona przez wuja wchodzę do kościoła. Zupełnie nie wiem, dlaczego zgodziłam się na ślub kościelny, ale dla ojca Damona było to bardzo ważne. Pochodzą z Włoch, a tam ślub to ceremonia w kościele, a nie urzędowy podpis. Cała ich rodzina dopytywałaby o to, więc musieliśmy się zgodzić. Nikt oprócz nas przecież nie wie, że małżeństwo jest fikcyjne, dlatego tak ważne jest, abyśmy dobrze to wszystko odegrali. W stawce leżą ogromne pieniądze, ale dla mnie najważniejsza jest moja wolność, dlatego przygotowywałam się do tej roli bardzo starannie i dopilnowując każdego szczegółu. Mam nadzieję, że Damon przygotował się równie dobrze.

Może nie przepadamy za sobą, ale jakoś trzeba to pogodzić na te pół roku.

Wszyscy zebrani, odwracają się w moją stronę, gdy idę środkiem w nowiutkiej sukni, wsparta na ramieniu wuja i zewsząd słychać ciche zachwyty oraz płacz starych jak świat, ciotek Damona, które przyleciały aż z Europy.

Idąc, wyobrażam sobie, że płaczą nad moim losem.

Kiedy zbliżamy się do ołtarza, po raz pierwszy spoglądam na Damona. Ubrany w dobrze skrojony, dopasowany, czarny garnitur i białą koszulę z muszką pod szyją, wygląda bardzo elegancko. Uczesany na gładko przypomina chłopców z lat pięćdziesiątych, a jego niebieskie oczy jarzą się, jakby odbijały kolor nieba. Damon to przystojny mężczyzna i bardzo tego świadomy. Niezliczona liczba dziewczyn, które przewinęła się przez jego łóżko, też zapewne to wie. Nie jedna z nich na pewno marzyła o tym, żeby być teraz na moim miejscu, a on patrzy właśnie na mnie, dziewczynę, która o tym nie marzyła i jest zdenerwowany, kiedy napotyka moje spojrzenie. Uśmiecha się do mnie nerwowo, ściągając przy tym brwi i nie wygląda na zadowolonego.

Ja też nie jestem.

Wyciąga do mnie rękę, a ja podaję mu swoją. Dotyk jego ciepłej dłoni jest delikatny i szorstki zarazem, a przy tym stanowczy. Na swój sposób, kojący. Dodaje mi odwagi. Cieszę się, że trzyma mnie za rękę. Mam nadzieję, że przygotował się do tego wszystkiego tak samo starannie, jak ja i tylko o to się denerwuję.

Stajemy ramię w ramię, a kapłan rozpoczyna ceremonię. Niewiele z niej chcę zapamiętać, więc siedzę tylko i skupiam się na przysiędze, którą, o zgrozo, musiałam napisać dla Damona. Człowieka, którego nie kocham i nie pokocham, bo nie muszę i nie chcę.

To nie wyrok, ale w tej chwili tak właśnie się czuję, jakbym została skazana.

Serce bije mi szybko i jestem zdenerwowana.

Kapłan wychodzi do nas zza ołtarza i zbliża się z uśmiechem. Staje przed nami i każe połączyć prawe dłonie.

Składamy standardową przysięgę, odpowiadając na pytanie ", czy bierzesz sobie za żonę/męża" i kiedy oboje się zgadzamy, wymieniamy się obrączkami. Tuż po tym następuje część, w której powinniśmy złożyć swoje przysięgi. Damon się denerwuje i szuka czegoś po kieszeniach. Jestem w szoku, że nie nauczył się tych kilku słów na pamięć i ostatecznie nie wygłasza przysięgi dla mnie w ogóle, bo nie odnajduje kartki. Nie kocham go i nawet nie żywię do niego sympatii, ale jest mi mimo wszystko przykro, a może nawet i wstyd przed księdzem. Zapewne zastanawia się, dlaczego wychodzę za takiego człowieka.

Kapłan pyta, czy ja mam zamiar wygłosić swoją. Odpowiadam, że tak. Daje mi chwilę i wyciąga w moją stronę mikrofon.

Odsuwam go od siebie, dając mu do zrozumienia, że to niepotrzebne. Kto ma usłyszeć, to usłyszy, zwłaszcza Damon. Chcę, żeby wiedział, do czego się zobowiązuję i jak mam zamiar znieść to pół roku w jego towarzystwie.

Biorę głęboki oddech i spoglądam na niego pewnie i ze śmiałością. Może nie jest spełnieniem moich marzeń ani ja jego, może nie łączy nas nic, ale ja bym mu nie zrobiła takiej przykrości, więc zaczynam cicho.

PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz