~ Chapter 23 ~

220 8 7
                                    

Damon's POV

Week later

Budzę się, a jej nie ma obok. Zanim jednak otworzę oczy, czuję jej zapach. Wiem dlaczego go czuję.

Znów leżę po jej stronie łóżka. Od tygodnia budzę się za każdym razem po jej stronie łóżka. 

Przewracam się na brzuch, twarzą do poduszki. Wrzeszczę z bezsilności.

Month later

Siedzę w restauracji. Wokoło pełno ludzi. Nic nie słyszę. Widzę jak Katherina opowiada mi o czymś z pasją zakupoholiczki, ale jej nie słyszę. Jej usta tylko się poruszają, ale słowa do mnie nie docierają.

Nie wiem o czym mówi.

Kompletnie niczego nie rejestruję. Jej obraz rozmazuje mi się przed oczami.

Zamiast niej, oczami wyobraźni widzę Elenę. Siedzi przede mną i rozgląda się na boki w skupieniu. Nic nie mówi. Zerka na mnie. Uśmiecha się, posyłając mi spojrzenie najpiękniejszych uśmiechniętych oczu.

- Damon, słuchasz mnie? - Katherina pyta z pretensją.

Obraz Eleny znika jak za dotknięciem magicznej różdżki.

- Nie, przepraszam, co mówiłaś? - mrugam żeby odgonić całkowicie obraz Eleny, ale jestem zły na Katherinę, że mi przerwała.

- Mówiłam, że na wakacje chciałabym polecieć na Hawaje, a w najbliższy weekend, lecę z kumpelą do L.A na zakupy - zanudza mnie rzeczami, którymi Elena nigdy się nie zajmowała.

Nie wiem po co dałem się namówić ojcu żeby się z kimś umówić. 

To kompletnie bez sensu. On znów pierze mi mózg, a ja się na to zgadzam. Wychodzę z restauracji zanim skończymy kolację i obiecuję sobie, że nigdy więcej ojciec mnie na to nie namówi.

Three months later

Znów leżę po jej stronie łóżka, ale tym razem na pustym materacu. Mieszkanie też jest puste. Wystawiłem je na sprzedaż, tak, jak jest zapisane w kontrakcie. Kupiec i pośrednik z biura nieruchomości mają być tu lada chwila.

Zmieniam zdanie. Nie sprzedam. Niby od kiedy trzymam się tego cholernego kontraktu?

- Panie Salvatore? - słyszę głos dobiegający mnie z holu.

Wstaję szybko. Wychodzę do holu i witam się z pośrednikiem uściskiem dłoni.

- Gdzie mam podpisać? - pytam i staram się ukryć łzy, które przed chwilą zapiekły mnie pod powiekami.

Kładzie papier na stoliku i wskazuje mi miejsce. Gapi się na mnie jak na kosmitę, a ja podpisuję i wychodzę bez słowa. 

Sprzedałem.

Kurwa!

Four months later

- Kiedy lecisz do Angoli? - pyta ojciec.

- Po jutrze - odpowiadam niechętnie.

Podróż do Afryki wcale nie napawa mnie radością. Nie mam ochoty tam w ogóle lecieć. Ta firma nie jest mi w ogóle potrzebna. Potrzebuję Eleny. Czuję to coraz bardziej dotkliwie. 

Ojciec wychodzi.

Wyciągam walizkę z garderoby. Otwieram ją, a ze środka wypada jej apaszka. Ta, którą sądziła, że zgubiła. Podnoszę ją, a śliski materiał jest miły w dotyku, jak jej skóra. Przytykam do ust. Pachnie nią.

To dla mnie za dużo. Nie wytrzymam.

Ona musi do mnie wrócić. Nie wytrzymam bez niej. Wiem, że powiedziałem, że nigdy jej o to nie poproszę, ale nie dam rady się powstrzymać. Nie wiem co robi, ani gdzie mieszka. Czy wszystko u niej w porządku. Nic nie wiem i ta niewiedza mnie dobija.

PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz