~ Chapter 13 ~

241 10 5
                                    

Damon's POV

- Jestem niegotowa - Elena krzyczy do mnie przez drzwi - idź sam, a ja dołączę! Nie dam rady, nie moja wina, że fryzjerka się spóźniła - argumentuje.

- Wpuść mnie do pokoju - mówię przez drzwi jak jakiś idiota.

- Jestem w bieliźnie, nie wpuszczę cię - woła.

- Ciszej - upominam ją.

- Przepraszam - mówi konspiracyjnym głosem, ale słyszę, że jest zła.

- Okryj się czymś i mnie wpuść - warczę na nią.

- Okej, poczekaj - mówi, a po chwili otwiera zamek w drzwiach.

Wchodzę, a ona w szlafroku krząta się nerwowo po pokoju. 

- Pospiesz się - upominam ją - nie możemy się spóźnić.

- Nic na to nie poradzę, już ci mówiłam - odpowiada z pretensją.

Podchodzi do mnie i zatrzymując mnie siłą, poprawia mi krawat.

- Teraz możesz iść - popycha mnie w kierunku drzwi.

- Nie pójdę sam - sykam na nią.

- Musisz, inaczej spóźnimy się oboje - znów zaczyna się ze mną kłócić.

- O której będziesz gotowa? - pytam nerwowo.

- Najwcześniej za pół godziny - odpowiada i przewraca zawartość swojej szuflady.

Wyrzuca z niej niezliczoną ilość rajstop, a ja odwracam wzrok. Damska bielizna ostatnio źle na mnie działa.

- Nie mogę tyle czekać - znów ją upominam.

- Idź i wytłumacz mnie jakoś - mówi z pretensją.

- Niby jak? - pytam z taką samą pretensją.

- Powiedz prawdę - rozkłada ręce - nie możesz? - pyta i podnosi brwi - powiedz prawdę, że fryzjerka się spóźniła i że dojadę, i idź już bo naprawdę się spóźnisz i twój ojciec znów będzie ci robił wymówki - krzywi się, a ja mam ochotę pokłócić się z nią o to, ale wiem, że chce dobrze.

Zna mojego ojca i wie, że wyżyje się na mnie za najmniejsze przewinienie. Całe szczęście już niebawem firma będzie tylko moja i Eleny i mój ojciec nie będzie nam wisiał nad głową.

- Dobra to idę, będę wyglądał bez ciebie jak idiota, ale idę - mówię jakby sam do siebie, a ona wzdycha ciężko.

- Przepraszam - mówi zawiedziona.

- Nie przepraszaj, przecież to nie twoja wina - wzdycham i wychodzę z pokoju.

- Powodzenia - słyszę za plecami i odwracam się w drzwiach żeby na nią spojrzeć.

Kiedy to robię jej brązowe oczy uśmiechają się do mnie i odwzajemniam uśmiech. Drzwi się zamykają, a ja czuję się pewniejszy, gdy wspomnienie jej oczu towarzyszy mi aż do ratusza.

Connor, zatrzymuje samochód przy samych drzwiach. Wie, że ścigam się z czasem. Dziś odbywa się najważniejsze przyjęcie, na które tu przyjechaliśmy. Dzień Założycieli.

- Dzięki Connor - klepię go w ramię, a on kiwa tylko głową.

- Wracam po Panią Salvatore i będę czekał po przyjęciu w wyznaczonym miejscu - informuje mnie, a ja potwierdzam skinieniem głowy.

Przyzwyczaiłem się już do tego, że wszyscy nazywają Elenę, panią Salvatore. Wychodzę i szybkim krokiem kieruję się do drzwi. Tuż za nimi ojciec przywołuje mnie wzrokiem i podchodzę do niego.

PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz