~ Chapter 21 ~

360 10 22
                                    

Damon's POV

Elena śmieje się głośno, kiedy pijani wtaczamy się do naszego apartamentu. Wracamy z przyjęcia zorganizowanego przez mojego ojca, ale nie pamiętam dobrze z jakiego powodu je zorganizował. Jestem pijany. Musiałem tam tylko po prostu być. Zgubiłem się już w tych wszystkich balach i lokalach, które ojciec wciąż organizuje. Nie wiem po co to robi, ale dziś oboje z Eleną wypiliśmy chyba za dużo. 

- Widziałaś minę swojego wuja kiedy natknął się na nas w korytarzu jak się całowaliśmy? - śmieję się, a Elena parska śmiechem.

- Widziałam - drwi - miał minę jakbyśmy mieli po kilkanaście lat i złapał nas na obmacywaniu.

Schyla się do swoich stóp i ściąga buty. Zatacza się przy tym niebezpiecznie, a ja chwytam ją w ostatniej chwili, ratując ją przed upadkiem. Znów się śmieje i całuje mnie krótko.

- Przecież cię obmacywałem - żartuję, a ona wciąż się głośno śmieje.

- Pewnie się martwi, że nie dostanie swoich udziałów i jutro będzie do mnie dzwonił - żartuje i idzie do swojej sypialni.

- Jakich udziałów? - pytam i przestaję się śmiać.

Chyba o czymś nie wiem. Idę za nią.

Elena też już się nie śmieje i przewraca oczami.

- Oczywiście, nie czytałeś do końca kontraktu - wzdycha.

- A co tam jest napisane? - pytam, a ona opada na łóżko i jej ciało odbija się od miękkiego materaca kilka razy.

- Że kiedy się rozwiedziemy on przejmie moją część udziałów i będzie nią zarządzał - tłumaczy.

Tak, czytałem, pamiętam tą część. Podchodzę do komody i odpinam zegarek. Ściągam go z nadgarstka i kładę na blacie.

- Nie dostanie ich - mówię poważnie, a Elena podnosi się na łokciach.

- Niby jakim cudem? - pyta zaskoczona.

- Nie rozwiedziemy się - mówię poważnie.

Kilka razy zaczynaliśmy już tę rozmowę, ale dziś, pomimo, że jestem pijany mówię bardziej poważnie niż kiedykolwiek.

- Musimy - znów się ze mną przegaduje.

- Nic nie musimy - bagatelizuję.

- Przecież wciąż będziemy razem...

- Wciąż, to będziemy małżeństwem - naciskam twardo - nie rozwiedziemy się - powtarzam stanowczo i czuję jak nachodzi mnie złość.

Wiem dlaczego. Zaczynam się bać. Wiem, że na nią nie zasługuję i że mnie zostawi, jak tylko dam jej rozwód. Nie wiem dlaczego w nią wątpię i w to co czuje do mnie, ale bardzo się boję i nie chcę nawet o tym myśleć, że mamy się rozwieść choćby fikcyjnie. 

- Damon - wzdycha ciężko i podnosi się z łóżka.

Podchodzi do mnie i obejmuje mnie w pasie.

- Nie dam ci rozwodu, rozumiesz? - całuję ją w czoło - nawet nie zaczynaj.

Irytuje się i spogląda na mnie z wypisaną na twarzy złością.

- Podpisaliśmy kontrakt - wciąż próbuje mnie przekonać.

Wydostaję się z jej objęć i pochodzę nerwowo do komody. 

- Gdzie go masz? - pytam w złości i otwieram kolejno każdą szufladę - zaraz go potargam - podnoszę głos, jestem już porządnie wkurzony.

PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz