~ Chapter 9 ~

212 12 5
                                    

Damon's POV

Rano przy śniadaniu, znów zastaję ją kompletnie ubraną i uczesaną. Zupełnie nie mam pojęcia po co to robi. 

Dni zaczęły płynąć szybciej od kiedy wróciłem do pracy. To raptem kilka dni, ale ja czuję jakbym wrócił do życia. Nawet nie wiem kiedy minęły. Co dziś mamy? Czwartek? Tak, czwartek. czyli od ostatniej naszej kłótni w jej sypialni minęły cztery dni. Widujemy się jedynie rano, przy śniadaniu. Kiedy wracam jest już u siebie i albo śpi, albo po prostu nie wychodzi.

- Dzień dobry, Damon - mówi do mnie kiedy wchodzę.

Na stole jak zwykle czeka na mnie gazeta. Już się nawet nie sprzeciwiam, że ją przynosi z wrzutki przy drzwiach. Mógłbym sam to robić, ale ostatnim razem, kiedy powiedziałem, że nie musi czegoś robić, rozpłakała się. 

Nie wiem dlaczego tak reaguje, ale dałem spokój. Chce mnie obsługiwać, okej, niech mnie obsługuje. Tylko, że to takie dziwne. Denerwujące. Nie przywykłem do tego. Wcześniej mieszkałem sam, owszem miałem gosposię, która nawiedzała mój dom dwa razy w tygodniu i sprzątała go, ale nigdy nikt mnie nie wyręczał w przynoszeniu sobie gazety!

Mniejsza o to. Chce to robić, niech robi. Podobno to sprawia, że czas dla niej płynie szybciej. Chyba w sumie też bym się tak czuł, gdybym był tu uwięziony przez cały czas. 

Siadam przy stole i jak zwykle nalewam jej do filiżanki kawy. Zawsze kiedy siadam do stołu, jej filiżanka jest jeszcze pusta. Jakby czekała na mnie. Chyba nawet tak jest, albo sobie to wmawiam.

- Nie musisz tego robić - upomina mnie.

Nasze oczy na ułamek sekundy się spotykają i widzę, że jej są uśmiechnięte. Złapała mnie na tym o co ja się z nią pokłóciłem już kilka razy. 

Śmieję się kpiąco, ale prawda taka, że jest mi głupio. 

- Chcę to robić - upominam ją tak jak ona mnie. Specjalnie.

Znów się uśmiecha, ale ja tylko się krzywię. Wtedy przestaje. Nie chciałem żeby przestała, ale nie potrafiłem inaczej się zachować. Teraz jakbym tego żałował. 

Nie wiem dlaczego ona wywołuje we mnie takie emocje. Drażni mnie, gdy się uśmiecha, a gdy przestaje, drażni mnie jeszcze bardziej, bo wiem, że to moja wina, że przestała. 

Muszę stąd wyjść. Muszę znów iść do pracy, tam myśli mi się prostują. Nie zastanawiam się nad tym dlaczego Elena, się do cholery nie uśmiecha. To straszne. Ten dom jest straszny. Zastanawiam się przez chwilę nad tym.

Ja mam pracę, a ona? Jest tu sama. 

Jej pracą jest bycie moją żoną. W sumie nie mam pojęcia dlaczego.

- Dlaczego nie chcesz zajmować się firmą? - pytam.

- Bo się na tym nie znam, to oczywiste - odpowiada.

- A na czym się znasz? - pytam, bo to dla mnie nieoczywiste.

Na czym może znać się absolwentka Wydziału Literatury?

- Na książkach - odpowiada zwięźle.

- Co to znaczy? - pytam, bo to wciąż dla mnie nie jasne - mogłabyś pracować w bibliotece czy jak?

- Mogłabym, oczywiście, ale wolałabym pracować w wydawnictwie - odpowiada.

- To dlaczego nie pracujesz? - pytam znów.

- Bo nie mogę.

- Dlaczego? 

- Bo jestem twoją żoną - odpowiada zdegustowana. 

PRISON WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz