Dzień 6060

395 29 8
                                    

- A czapkę to masz gdzie? - karci mnie mama, kiedy tylko wsiadam do samochodu. Sam chciałbym wiedzieć, gdzie podziała się moja czapka, bo przecież wczoraj miałem ją... Wystarczy ułamek sekundy, żeby przez mój umysł przemknęła wczorajsza sytuacja i to cholerne Maserati. Nawet nie pamiętam kiedy mogłem ją gdziekolwiek położyć i jak mogłem zapomnieć, żeby ją zabrać. W tej chwili mam ochotę walnąć głową w ścianę. Dlaczego ja zawsze muszę coś gdzieś zostawić i wyjść przy tym na idiotę? Widać taki już mój urok.

- Zostawiłem w szkole. - odpowiadam i po części to jest prawda, bo moja czapka jest pewnie teraz gdzieś w okolicach szkoły.

- Jak mogłeś zostawić czapkę? Nie czułeś, że ci zimno? - oburza się, bo przecież tylko mi zdarzyło się zdarzyło się kiedyś coś zostawić.

- Położyłem ją na parapecie, a potem nawet nie pomyślałem i została tam. - kończę i do samej szkoły jedynym dającym się słyszeć głosem jest ten, należący do dziennikarza z radio. Wchodzę do szatni, rzucając raczej obojętne „cześć", po czym zaczynam zdejmować kurtkę i szalik. Potem siadam na ławce, jakiś metr od Daisy, Cleo i Cartera i wyciągam z kieszeni telefon, żeby sprawdzić od której Lund ma zajęcia. Dziś akurat wyjątkowo zaczyna od pierwszej lekcji. Łapię swój dosyć ciężki plecak i zakładając go na jedno ramię ruszam w stronę schodów. Na parterze skręcam w korytarz i wspinam się po kolejnych schodach, żeby po kilkudziesięciu sekundach stanąć przed klasą 11. Nie mam pojęcia, czy nauczyciel w ogóle tam jest, bo po co miałby być, ale spróbować zawsze można. Jeszcze tylko kilka głębokich oddechów, żebym nie zrobił z siebie jeszcze większego idioty niż ten, którym na pewno w oczach matematyka jestem i pukam. Nie słysząc odpowiedzi i będąc przekonanym, że w środku nikogo nie ma naciskam na klamkę i o dziwo drzwi otwierają się. Ostrożnie wchodzę do środka i od razu spoglądam w stronę stojącego pod ścianą po lewo biurka, jednak nie znajduję tam nikogo. Pewnie któraś ze sprzątaczek nie...

- Dzień dobry, panie Tidwell. - momentalnie moje mięśnie spinają się, gardło zaciska a oddech zostaje wstrzymany, kiedy za moimi plecami rozlega się jego głos. Odwracam się, żeby moim oczom ukazał się blady jak zwykle mężczyzna o nieskazitelnie wyprasowanej koszuli i lekkim sińcu pod oczami.

- Dzień dobry. Chciałem zapytać, czy nie zostawiłem wczoraj u pana w samochodzie czapki? - mówię, robiąc wszystko, żeby nie patrzeć mu w oczy, ale sam widok wyrazu jego twarzy, który jest tradycyjnie kamienny, sprawia, że zaciskam mocno lewą pieść, wbijając paznokcie w dłoń. Nie lubię takich rozmów, naprawdę nienawidzę rozmawiać z ludźmi, których nie znam, zwłaszcza starszymi.

- Owszem, zostawiłeś.

- Czy mógłbym ją odzyskać? - wraz z ostatnim słowem opuszczającym moje usta, uświadamiam sobie, jak nie trafione było to sformułowanie, bo do czego nauczyciel mógłby mojej czapki potrzebować. To pytanie zabrzmiało nawet jak forma oskarżenia o przywłaszczenie sobie mojej własności... Nie potrafię stwierdzić czy przewróciłem oczami, czy tylko o tym pomyślałem, ale boję się, że jednak to zrobiłem, choć na jego twarzy nie jestem w stanie odnaleźć nawet najmniejszej oznaki rozbawienia.

- Oczywiście, że mógłbyś. - odpowiada, a mnie uderza to jak dyplomatyczny jest ton jego wypowiedzi. Rozmawia z uczniem o czapce, a brzmi to jakby prezydent wypowiadał się o trudnej sytuacji na bliskim wschodzie. Nim jestem w stanie powstrzymać ten odruch, nieznacznie mrużę oczy jakby to było w stanie pomóc mi zrozumieć, dlaczego wypowiada się właśnie w ten sposób. - Niestety nie mam jej przy sobie. Została w samochodzie, więc będziesz musiał przyjść do mnie po nią po lekcjach. - dodaje i choć wciąż jego twarzy wygląda jak marmurowy posąg to wiem, że się ze mnie w tym momencie śmieje, choć to dosyć dziwne. Kiedy na lekcji ktoś zrobi z siebie durnia, bądź też nikt nie wie jak w ogóle jakieś zadanie, które „już było" zrobić wtedy kąciki jego ust wędrują nieco ku górze, tworząc tym drwiący, krzywy półuśmiech, albo zwyczajnie spomiędzy jego warg wydostaje się krótki, szyderczy śmiech, ale teraz? Dlaczego nic się nie dzieje?

the waterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz