Dzień 6235

255 21 8
                                    

Nie ciesz się, gdy nazywają cię słoneczkiem. Nie uśmiechaj się, gdy porównują cię do karłowatej wersji kuli ognia. Czy na pewno chcesz, żeby krążyły wokół ciebie ciała niebieskie zawsze w tej samej odległości - zawsze na tyle daleko, żeby nie mógłby dojrzeć nic poza rażącym blaskiem destrukcji jaką wokół siebie roztaczasz, lecz zawsze na tyle blisko, żeby twój nieprzemyślany ruch mógł doprowadzić do ich unicestwienia? Nikt nawet nie spróbuje się do ciebie zbliżyć, bo nim będzie w stanie cokolwiek zobaczysz pozbawisz go wzroku, nim będzie w stanie cię dotknąć jego wyciągniętą dłoń spłonie.
Zastanów się czy ten, kto nazywa cię słoneczkiem na pewno jest twoim przyjacielem. Zastanów się komu życzyłbyś wiecznej, gorzkiej i przerażająco zimnej samotności, otoczonej świetlistym, wręcz wesołym, śmiercionośnym wieńcem. Nie ciesz się, bo nie chcesz być jebanym słoneczkiem.

Mnie nie nazywali. Rzadko stwierdza się fakty oczywiste. Słoneczkiem byłem zawsze. Te same ciała za dnia orbitują wokół mnie wciąż w tej samej odległości. Wraz z nadejściem wieczora zniżam się, żeby w nocy zniknąć z horyzontu z sykiem zimnej wody mętnej rzeki. Gasną płomienie, słoneczko opada na dno, aż do mułu i okazuje się być zmiętą w kulkę, nadpaloną i brudną, niezbyt starannie zapisaną kartką papieru. Kartką, która już do niczego nie posłuży, która nikomu się nie przyda, która jest już za głęboko, żeby któreś z pogrążonych we własnym orbitowaniu ciał mogło ją dostrzec.
Spróbowałem pociągnąć za sobą jedno z nich. Carter nie wytrzymał zetknięcia z zimną taflą. Nie był na to przygotowany. Dla niego mogłem świecić trochę słabiej, ale musiałem być słoneczkiem. Może właśnie dlatego gdy większość ciał pogrążona jest w letargu ja, razem z innymi słoneczkami wpatruje się w rozświetlany przez nas mrok nocy. Nie mamy prawa się usłyszeć, sobie pomóc. Jesteśmy w stanie jedynie zobaczyć swoje ogniste stroje, i przesłać sobie gorzki uśmiech, który nigdy do adresata nie dotrze.

Zmieniłem kontynent, ale słoneczka pozostały. Ta sama Niedźwiedzica przygląda mi się, choć ja nie potrafię na nią spojrzeć. Kolejne absurdalne łzy napływają do moich oczy, lecz nie pozwalam im popłynąć, nie tym razem. Nie pozwolę im płynąć tylko dlatego, że zmieniłem parapet. Nie pozwolę im płynąć tylko dlatego, że najprawdopodobniej właśnie wyschła jedyna rzeka, w której choć przez chwilę mogłem odpocząć. Kiedyś jej nie było, a ja żyłem bez niej. Będę musiał się tylko przyzwyczaić. Nie mam pojęcia kiedy moje oczy zamykają się, a głowa opada na kolana. Budzi mnie dopiero pukanie do drzwi, a promienie słońca, które już dawno zdążyło ponownie pojawić się na widnokręgu i ból w karku uświadamiają mi, że nastał kolejny dzień. Podnoszę się z parapetu, krzywiąc się i ruszam otworzyć niespodziewanemu gościowi. Kiedy wrota, bo drzwiami nie mogę tej konstrukcji nazwać ustępują, ukazuje mi się nieco zaskoczona twarz blondyna, której widok przez wspomnienie wczorajszej rozmowy z Carterem wywołuje lekkie spięcie mięśni. Szybko jednak otrząsam się ze złudzeń, bo mój zapewne już były chłopak uraczyłby mnie najwyżej gardzącym spojrzeniem i zaciśniętymi wargami, a nie pogodnym uśmiechem.

- Dzień... Znaczy cześć. Przyszedłem cię obudzić, ale widzę, że już nie śpisz. Śniadanie jest za pół godziny, w tej samej sali, w której...

- Tam gdzie kolacja, może trafię. - przerywam mu zanim będzie próbował jakoś wybrnąć i nie powiedzieć, że nie pojawiłem się wczoraj.

- Lund prosił, żeby poinformować cię, że po śniadaniu wyjeżdżacie.

- Wyjeżdżamy? Dokąd? - na moje pytanie chłopak, który zdążył już wejść do pokoju, po tym jak ja cofnąłem się o kilka kroków krótko śmieje się, kręcąc głową.

- Nie wnikam w relację jaka was łączy, ale wydaje mi się, że jeśli się tutaj znalazłeś to wiesz, że on nie ma w zwyczaju mówić za dużo, a już na pewno nie będzie tłumaczył się jednemu z chłopców na posyłki. - tym razem to ja krótko prycham rozbawiony, bo... przecież doskonale o tym wiem. On nie tylko nie będzie się tłumaczył jakiemuś "chłopcu na posyłki", on nikomu nie będzie się tłumaczył.

the waterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz