Dzień 6109

355 28 4
                                    

Każdy spośród żyjących siedmiu miliardów sześciuset dziewięćdziesięciu czterech milionów dwustu dwudziestu jeden tysięcy trzystu czterdziestu ludzi, co oczywiście jest tylko wartością przybliżoną, znajduje się w tej samej rzeczywistości, którą postrzega diametralnie odmiennie od pozostałych. Ilość zmiennych jaka wpływa na ogląd rzeczywistości jest tak ogromna, że nie sposób znaleźć na całej kuli ziemskiej dwie osoby, które widzą coś w ten sam sposób. Ile razy zdarza się, że dwie osoby nie mogą dojść do porozumienia co do koloru danej rzeczy? Ile razy jednemu jest zimno drugiemu gorąco? Ile razy dzieje się tak, że coś, co jeszcze niedawno sprawiało nam przyjemność albo zwyczajnie było kompletnie obojętne, teraz jest jednym z najmniej komfortowych miejsc czy sytuacji. Zaskakujące jak kilka minut może zmienić ogląd rzeczywistości. Korytarz, na który kiedyś nie zwracało się uwagi, jest teraz nieprzyjemnie głośny, zimny i oświetlony szarym, ponurym światłem, które nadaje zieleni ścian prosektoryjnego wyglądu. Truskawkowa guma, staje się mdląco słodka i wręcz cierpka o kwaśnym, zgniłym posmaku. Serce pompuje krew, jakby tylko czekało na zawał. Dzwonek nieprzyjemnie drażni słuch, powodując zimny dreszcz, przebiegający po plecach. Niechętnie powłóczam nogami w stronę klasy, żeby wmieszany w tłum wejść do środka. Wyostrzone spojrzenie natychmiast ląduje na biurku, za którym z poważną, czystą twarzą i beznamiętnym, wbitym najprawdopodobniej w ekran monitora spojrzeniem siedzi Martin Lund. Nasze przybycie widocznie nie robi na nim żadnego wrażenia, a podnosi się z miejsca dopiero po kilku minutach, gdy w pomieszczeniu panuje kompletna cisza. Chłód jaki od niego dzisiaj bije widocznie zamknął wszystkim usta. Obrzuca wszystkich spojrzeniem, żeby zatrzymać się na mnie na dosłownie ułamek sekundy, podczas którego staram się pozostać tak samo niewzruszony jak on, ale dobrze wiem, że tak to nie wyglądało. Otwieram zeszyt i postanawiam do końca zajęć nie podnosić znad niego wzorku. Zdecydowanie wolę denerwować Olivera pytaniami o to, które zadanie teraz mamy zrobić niż znowu spotkać się z jego wzrokiem. W pewnym momencie kątem oka dostrzegam jego perfekcyjnie wyprasowane, czarne spodnie jakieś piętnaście centymetrów od mojej ławki. Staram się udawać, że w ogóle go nie widzę, w dalszym ciągu zapisując kolejne obliczenia, co skutkuje jego przemieszczeniem się tak, że teraz stoi przed Oliverem.

- A to od czego? - odzywa się, wskazując palcem na zeszyt szatyna.

- No właśnie... do niczego. - mówi chłopak, skreślając jakieś pół strony w zeszycie.

- Storm, ja nie powiedziałem, że to było źle. - dodaje nauczyciel, a ja widzę, jak Oliver wciąga powietrze, szeroko rozchylając skrzydełka nosa. Nie mówi nic, tylko zaczyna dalej pisać, podczas gdy Lund odchodzi w stronę tablicy. To było zagranie bardzo w jego stylu zwłaszcza, że dziś jest widocznie czymś wkurzony, ale co takiego zrobił mu Oliver?

Lekcja toczy się dalej, a po jakichś pięciu minutach nauczyciel wpada na cudowny pomysł rozwiązywania zadań przez nas tyle, że jak zwykle on będzie zapisywał. Podaje numer zadania, które poziom trudności okazuje się dość... po prostu tylko on potrafi je zrobić, a ja już czuję, że przyszła kolej na mnie. Taki sposób sobie wymyślił, żebym na niego spojrz...

- Co tam ma być, Storm? - mówi nagle, a ja z wrażenia prostuję się, spoglądając zdezorientowanym wzrokiem na Olivera, po którego minie wnioskuję, że nie ma bladego pojęcia, jak w ogóle to zadanie zacząć. Sam nie wiem, co z nim zrobić, ale domyślam się, że Lunda niezmiernie to bawi, bo zrobił to z premedytacją.

- Znaczy... yyy.... Można to podzielić przez x plus trzy i wtedy... - miota się chłopak, co dzieje się zawsze, kiedy Lund o cokolwiek go zapyta. Nie ma znaczenia czy szatyn zna odpowiedź czy też nie, przy Lundzie nie potrafi wydusić jednego sensownego zdania. Powaga, wyższość, złowrogie spojrzenia i poziom trudności zajęć wywołują w ludziach respekt, przechodzący nawet w strach. Ten właśnie strach obezwładnia Olivera, o czym Martin już dawno zdążył się przekonać i pytając go o cokolwiek nie chodzi mu o uzyskanie odpowiedzi, a o ujrzenie strachu w jego oczach.

the waterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz