#29

899 52 17
                                    

Byliśmy już w drodze do Alexandrii. Dłonie mi się trzęsły na samą myśl co będzie jak już dotrzemy na miejsce.
Przed nami i za nami jechały auta Zbawców. Nigdy nie przyjeżdżali tyloma wozami, zazwyczaj były to z 4 wozy i wszyscy i wszystko się mieściło a teraz jest ich znacznie więcej. Pytałam Negana po co te samochody, ale ciągle mówił że na zapasy. Widziałam też że zabrał więcej ludzi niż zwykle, znacznie więcej. Wszyscy z nich byli uzbrojeni aż po uszy.

-W porządku?-Negan przerwał moje przemyślenia.

Przez całą drogę byłam zamyślona, nie zwracałam uwagi na Negana ani na to jak daleko jeszcze mamy do Alexandrii. Myślałam tylko o tym co się święci.

-Nie.-Rzuciłam bez myślenia.-Znaczy tak.-Szybko się poprawiłam.-Jest okej.

Po obu naszych stronach przewijał się gęsty las, a kilka szwendaczy właśnie się nim przechadzało.

Przetarłam zmęczone oczy, od kilku nocy nie mogłam usnąć przez dzisiejszy dzień.

-Hej, będzie dobrze.-Próbował mnie pocieszyć.

-Wiem, po prostu się denerwuje.

-Czym?-Skupiał się na drodze ale co chwilkę zerkał w moją stronę.

-Sama nie wiem.-Oparłam głowę.-Po prostu mam złe przeczucie.

-Co do..-Gwałtownie zachował przez co uderzyłam się w tył głowy.

-W porządku?-Spytał z troską.

-Nic mi nie jest.-Zapewniłam trzymając się za tył głowy.

-Mamy mały problem.-Odezwał się głos w krótkofalówce.

Negan szybko chwycił urządzenie.

-Co takiego?-Z łatwością można było wyczuć złość w jego głosie.

-Nie przejedziemy. Wyjdź i sam zobacz.

-Znowu, kurwa, coś.-Rzucił krótkofalówkę nie patrząc nawet gdzie ląduje i ruszył do wyjścia.

Ruszyłam za nim, aby sprawdzić co się stało i dlaczego nie możemy przejechać.

Na zewnątrz było dość ciepło, a skórę lekko muskało przyjemne powietrze.
Negan już rozmawiał z Simonem, jednak ja na chwilę zatrzymałam się aby odetchnąć i rozejrzeć starając się rozpoznać okolice.

Zakręciło mi się w głowie a przed oczami zrobiło się ciemno i gdyby nie wóz przy którym stałam, już bym leżała na ziemi. Złapałam się za głowę i zacisnęłam powieki.

-Hej, w porządku?-Usłyszałam Negana który zaraz znalazł się obok mnie.

-Nic mi nie jest.-Wiedziałam że to przez to, że przez ostatnie dni mało jadłam i prawie w ogóle nie spałam.

-Chodź, usiądziesz w środku zanim mi tu padniesz.-Pomógł mi wsiąść do wozu pozwalając oprzeć się o jego silne ramiona.

Starałam się brać głębokie i regularne wdechy.

-Co się stało? Czemu nie możemy jechać?-Spytałam totalnie ignorując swój stan, gdy tylko usiadłam na małej kanapie.

-Drzewo jest zawalone na drogę, jak tylko je przesuną to ruszamy.-Wyjął z szafki małą butelkę wody.-Masz, może trochę lepiej się poczujesz.-Powiedział podając mi butelkę.

-Myślisz, że to zaplanowali?-Nie odrywałam od niego wzroku. Dobrze wiedziałam kiedy jest zły a kiedy wkurwiony na maxa, nie oszukujmy się, nie potrafił tego ukrywać.

Zaśmiał się cicho pod nosem.

-Nie trzeba się domyślać. Wszyscy o tym dobrze wiemy.

Ułożył dłonie na blacie, obserwując widok za oknem.
Dobrze wiedziałam, że teraz pewnie układa sobie cały plan gdy dotrzemy na miejsce.

i hate you but i love you...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz