#13

1.2K 71 51
                                    

Będąc w pokoju i ubierają sie słyszałam kroki oraz głosy za drzwiami. Modliłam się tylko,żeby żadne z nich tu nie weszło. Kiedy juz skończyłam, usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Powinnam wytłumaczyć wszystko Loren zanim juz wyjadę. Boję sie jej reakcji,ale robię to dla jej dobra. Tylko tak zdołam ją skutecznie ochronić. Tylko co jeśli Negan nie dotrzyma słowa? Co jeśli powiedział to tylko po to,żebym dała mu spokój i bez żadnego oporu weszła do tego cholernego samochodu który wywiezie mnie tam gdzie mieszkają? Mam jednak nadzieję,że tak nie będzie.. Czy powinnam mówić o tym Rickowi? Raczej tak. Ale nie chce tego robić. Wiem,co zaraz pomyśli sobie Rosita. Już widze jak triumfalnie drze się na Ricka "Miałam rację! A ty głupi jej broniłeś". Nie zdziwiłabym się,gdyby właśnie tak to wyglądało..
Nie ma co siedzieć,muszę w końcu stąd wyjść. Negan pewnie czeka na mnie. Nie wiem co mnie może spotkać u Zbawców.. nie wiem co Negan każe im ze mną zrobić,ani co sam chcę ze mną zrobić. Nie wiem po co jestem mu potrzebna,ale nie mam już wyjścia i muszę jechać.
Związałam swoje włosy w wysokiego i rozwalonsgo kogo,a nadgarstek standardowo ozdobiłam chustą.
Na nogi założyłam stare i w niektórych miejscach już przetarte trampki,a na szyi zawiesiłam ważny dla mnie łańcuszek na którym bujały się dwa malutkie serduszka.
Podeszlam do drzwi i już chwytałam za klamkę,gdy zwróciłam uwagę na to że za nimi jest cicho. Przyłożyłam ucho do drzwi i wstrzymując oddech przysłuchiwałam się temu co było za nimi. Tylko że nic nie usłyszałam. Odsunęłam sie od drzwi z zmarszczonymi brwiami.
Jakoś nie wydaje mi się,żeby Negan pojechał beze mnie. Poddając sie nieuniknionemu,chwyciłam za klamkę i wyszłam z pokoju.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przeszukałam już każdy pokój,a wchodząc do każdego wołałam cicho Negana.Jak się jednak później okazało, mówiłam sama do siebie,a w pokojach nie zastałam nikogo.
Byłam sama w domu. Uznałam że nie ma co siedzieć a jeśli Negana tu nie ma to czeka na zewnątrz,bo to byłoby mało możliwe by raptem zmienił zdanie i nie chciałby mnie zabierać.
Więc wyszłam na zewnątrz aby go znaleźć.
Zbawcy krążyli wokół znanych mi twarzy z Alexandrii. Chodzili w te i w tamte ciągle obserwując ich ruchy. Widać,że tylko czekają na kolejną rozrywkę w postaci bójki z naszymi ludźmi. A na widok którejś z dziewczyn,nie ważne w jakim wieku,oczy im świeciły. Skrzywiłam sie na ten widok. To obrzydliwe,że nie obchodzi ich wiek kobiety,byle by była. Nie widziałam jednak żeby Negan też tak reagował. Chyba że coś mi umknęło,jednak mam nadzieję że nie.
Ruszyłam środkiem ulicy wzdłuż Alexandrii.

~~~~~~~

Chodziłam tak po Alexandrii i przyglądałam się każdemu kogo spotkałam na drodze i wiedziałam że należy on do Zbawców. Byłam gotowa na to by znowu stanąć w czyjejś obronie gdyby nadarzyła by się taka okazja. Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć Negana. Może wcześniej bym się z tego cieszyła,ale nie w takich okolicznościach. Muszę go znaleźć.
Chodziłam już z dobre pół godziny i nic. Od tego wszystkiego kręgosłup zaczął mnie już boleć.
Zatrzymałam się w pół kroku rozmyślając przy tym gdzie jeszcze iść. Ręką przejechałam po karku rozmasowując go przy tym. Wzrokiem powędrowałam w górę by popatrzeć na niebo. Pogoda dzisiaj była śliczna,a słońce mocno dawało o sobie znać rozgrzewając skórę. Na niebie nie dało sie znaleźć ani jednej chmurki. Trwałam chwilę w tej pozycji do czasu aż ktoś zawołał moje imię.

-Kate!-Usłyszałam i szybko powróciłam na ziemię odwracając twarz w stronę głosu.-Chodź do nas.

Zauważyłam Spencera szeroko uśmiechającego się w moim kierunku i nie byłoby to coś dziwnego,gdyby nie fakt,że siedział on przy stoliku z Neganem pijąc przy tym jakiś alkohol.
Negan również miał uśmiech na ustach a wzrokiem błądzić po mojej twarzy.
Nie uśmiechało mi się do nich podchodzić,jednak Negan widząc moją niechęć,wyraźnie pokazał ruchem dłoni że mam podejść.
Niechętnie więc ruszyłam w ich kierunku.

-Napijesz sie może?- Zapytał Spencer jakbyśmy byli na jakimś rodzinnym i radosnym pikniku.

-Nie,dzięki-Rzuciłam.

-Nie ładnie tak odmawiać zwłaszcza tak dobrego napoju.-Zwrócił mi uwagę Negan przyglądając się mi z zadziornym uśmieszkiem.

-Mimo to jednak odmówie-Odwróciłam się na pięcie i rękoma oparłam o poręcz tarasu.

Obserwowałam jak liście na drzwewach unoszą się przez wiatr i starałam się choć na chwilę zapomnieć o tym że niedługo zostanę sama z Neganem.
Jednak nie na długo dało się o tym zapomnieć bo juz po chwili usłyszałam jak skrzypi bujane krzesło na którym właśnie siedział i poczułam jego dłoń na biodrze.

-Denerwujesz się?-Zapytał a ja jak najbardziej starałam się skupić na tych liściach byle tylko na niego nie spojrzeć.-Nie ma czym. Wbrew pozorom u mnie nie jest aż tak źle.

Ciekawe z czyjego doświadczenia to mówił. Logiczne,że dla niego tam nie jest źle,ale jak czuć będzie sie tam kobieta która pobiła jednego z jego ludzi?

-Mówiłeś mu?-Zapytałam nie patrząc na niego.

-Że cię zabieram? Nie. Powiem Rickowi. Jeśli chcesz,żeby ktoś jeszcze wiedział,zanim już wyjedziemy to sama powiedz.

Naszą rozmowę przerwał chałas otwieranej bramy,przez którą autem wjechał właśnie Rick.

-No proszę. O wilku mowa.

Odszedł ode mnie i zaczął kierować się do samochodu.

Teraz już tylko minuty dzieliły mnie od wyjazdu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mogą być błędy bo trochę przymulam,więc jak znajdziecie coś to piszcie! ❤

i hate you but i love you...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz