Opis: W prawie w każdej szkole musi być choć jeden nauczyciel kradnący serca uczniów czy uczennic, w tym przypadku ów nauczycielem był młody matematyk - Harry Styles, na którego widok dziewczyny mdlały i czerwieniły się, choć jak się okazuje ... Nie tylko dziewczyny były zaintrygowane i zauroczone świeżo upieczonym nauczycielem tego znienawidzonego przez wszystkich przedmiotu.
***
Oddałem ostatniemu uczniowi jego sprawdzian, po czym wróciłem na swoje miejsce.
- Teraz daję wam pięć, dziesięć minut na dokładne sprawdzenie swoich prac. Sprawdźcie czy policzyłem wam wszystkie zadania, czy przypadkiem gdzieś się nie pomyliłem - oznajmiłem po czym dodałem:- tak czy siak ze wszystkimi wątpliwościami zapraszam do mnie.
Usiadłem za biurkiem, a na pierwszą osobę nie musiałem wcale zbyt długo czekać.
- Panie profesorze...- usłyszałem piskliwy i drażniący uszy głosik.
- Tak panno Moore? - spytałem dziewczynę stojącą przy moim biurku.- W czym mogę pomóc?
- Dlaczego w tym zadaniu zamiast dwóch punktów policzył mi pan tylko półtorej? - spytała za słyszalną pretensją w głosie.
- Chodzi o to? - zapytałem wskazując palcem jedno z zadań, a gdy otrzymałem odpowiedź w postaci kiwnięcia głową westchnąłem cicho i udzieliłem dziewczynie odpowiedzi:- a ile razy ja mogę powtarzać panno Moore, że w zadaniach z treścią jedną z najważniejszych rzeczy jest sama odpowiedź?
- No, ale... Gdyby nie to głupie pół punkta to miałabym ocenę wyżej! Nie może pan przymknąć na to oko?
- Nie, nie mogę - pokręciłem głową.- A poza tym gdybyś resztę zadań zrobiła w pełni poprawnie to miałabyś ocenę wyższą nawet o dwa stopnie, coś jeszcze panno Moore?
- Nie, to wszystko - fuknęła obrażona dziewczyna i wróciła do swojej ławki.
Potem podeszło do mnie jeszcze kilku innych uczniów ( w tym dwóch z dokładnie takim samym błędem jaki miała Alice Moore). A kiedy zauważyłem, że już nikt ode mnie nie chce postanowiłem wrócić do zajęć.
- No dobrze, skoro już skończyliśmy temat sprawdzianów, to możemy wrócić do dzisiejszej lek... - w połowie zdania przerwał mi dzwoniący dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Spojrzałem zdziwiony na swój zegarek, po czym pozwoliłem uczniom spakować się i opuścić salę (oczywiście poprosiłem ich o zostawienie testów na brzegu swojego biurka).
- Panie Styles - usłyszałem głos jednego z uczniów.
- Panie Tomlinson, był dzwonek na przerwę - zauważyłem.
- Wiem - odpowiedział szatyn i oparł się o moje biurko.
- Jak się domyślam zostałeś w sprawie swojej oceny.
- Czyta pan ze mnie jak z otwartej księgi - zachichotał.
- Oczywiście możesz ją poprawić, jestem dostępny w poniedziałki i środy od piętnastej do szesnastej trzydzieści - poinformowałem chłopaka.
- A nie dałoby się jakoś szybciej? - zapytał trzepocząc rzęsami.
- Nie Louis, masz dużo czasu na naukę i przypomnienie sobie wszystkiego. Wykorzystaj ten czas - poradziłem.
- Na naukę? - zaśmiał się.- Myślę, że jest o wiele ciekawszy sposób na poprawę tej okropnej oceny, nie sądzi pan?
- Myślę, że nauka jest najodpowiedniejsza, a teraz zmykaj już, bo mam dyżur.
- Nie prawda, znam pański grafik na pamięć, nie ma pan żadnego dyżuru, tak na dobrą sprawę to była pańska ostatnia lekcja, dobrze pamiętam?
Zmarszczyłem brwi.
- Louis...
- Tak, panie Styles?
- To nieodpowiednie - zauważyłem.
- Co dokładniej?
- Twoje wulgarne i prowokujące zachowanie - odpowiedział.- A teraz idź już, bo będę musiał zgłosić to dyrektorowi.
- Nie zrobi pan tego - odpowiedział pewny siebie.
- Uwierz mi, że tak. Takie zachowanie względem nauczyciela jest karygodne!
- W takim razie proszę mnie ukarać - odpowiedział spoglądając na mnie wyzywająco.
- Panie Tomlinson, proszę natychmiast opuścić tą sa...
- Shhhh... - przerwał mi szatyn, kładąc palec na moich ustach.- Obiecuję, że zajmę się panem najlepiej jak potrafię.
Nie wiem co się ze mną stało, ale momentalnie moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech stał się nierówny, gdy chłopak tylko zmienił swoje położenie i zamiast siedzieć na biurku, siedział pod nim zabierając się za rozpinanie moich spodni.
- Wiele razy wyobrażałem sobie pana nago - przyznał Louis - ale z tego co widzę nawet moja wyobraźnia nie była w stanie ....
- Nie gadaj tyle tylko ssij - powiedziałem władczym głosem.
Szatyn uśmiechnął się pod nosem.
- Jak sobie pan życzy... Panie Styles - odparł, po czym wziął mojego członka w swoje drobne rączki i zaczął składać na całej jego długości mokre pocałunki, w pewnym momencie miałem tego serdecznie dość i wyszło na to, że wepchnąłem mu swojego penisa w jego słodkie usteczka. Chłopak nawet nie dławiąc się od razu wziął go bardzo głęboko, pierwsze co mi przyszło do głowy to, to że musi mieć w tym spore doświadczenie. Z zafascynowaniem obserwowałem poczynania chłopaka.
- Zaraz dojdę - poinformowałem go po jakimś czasie.
Szatyn przyśpieszył ruchy głową, czułem też jego boski język.... Aż wytrysłem wprost do jego buzi.
Louis przełknął po czym zlizał resztę nasienia prosto z mojego penisa.
- Za takiego loda to co najmniej piątka się należy - uśmiechnął się tryumfalnie.
- Piątka? Za samego loda? Masz zbyt wysokie oczekiwania chłopcze.
Szatyn zagryzł wargę.
- O której kończysz lekcje? - zapytałem.
- Już skończyłem.
- W takim razie pojedziemy do mnie do domu i tam dokończymy.
- Dobrze panie Styles - zgodził się chłopak.
CZYTASZ
One shots ~ L.S
FanfictionZbiór autorskich one shotów o Larry'm. Serdecznie zapraszam, na pewno znajdziesz coś dla siebie ;) #1 w larrystylinson - 7.05.2019