"Memories"

5.4K 124 129
                                    

OPIS: Jak to jest stracić ukochaną osobę? Nikt się o tym nie przekonał bardziej niż Harry Styles.

***

Był to zimny jesienny wieczór. Minęło już sześć miesięcy, minęło już pół roku, więc dlaczego brunet czuł wciąż taki sam silny ból w klatce piersiowej na widok nagrobku swojego ukochanego? Dlaczego brunet wciąż płakał i nie mógł o tym wszystkim od tak zapomnieć? Teoretycznie mógłby... Harry wiedział doskonale, że był mężczyzną pożądanym i gdyby chciał mógłby mieć każdego. Nie chciał. Harry'emu zależało tylko na jednej osobie, na jednym chłopaku, który skradł jego serce już na samym początku. Brunet przeklinał się w duchu za to, że mógł zostawić Louisa samego, gdyby nie to... Gdyby nie ten jego jeden głupi błąd Louis wciąż by żył, uśmiechałby się i śmiał, a kto wie może i zostałby panem Stylesem?

- Harry przepraszam, to był wypadek naprawdę! - bronił się szatyn.- Leżały po prostu na stoliku. Pomyślałem, że to kolejne głupie oferty, więc wrzuciłem je do niszczarki, Harry.... Błagam uwierz mi - łkał niebieskooki.

- Zrobiłeś to specjalnie, byłeś na mnie zły, a doskonale wiedziałeś, że ta umowa jest dla mnie bardzo ważna! - rzucił oskarżycielsko brunet.

- Co? Nie, w żadnym wypadku! Harry proszę, nie wychodź - złapał lokowatego za mankiet koszuli, którą jednak wyższy szybko strącił i wymierzył szatynowi uderzenie w policzek. 

- Daj mi spokój - warknął i wyszedł z mieszkania. Tego wieczoru postanowił się najebać, a noc spędzić w domu swojego przyjaciela, co zresztą zrobił. 

Brunet wybrał pierwszy lepszy klub nocny, gdzie zajął miejsce przy barku i zamówił butelkę czystej. Chciał po prostu się wyluzować i zapomnieć o tym co go spotkało. Louis mocno mu zaszedł za skórę, wcześniej chciał uporządkować w biurku Harry'ego, czego Styles osobiście nie znosił, ba nienawidził kiedy ktoś grzebał mu w jego rzeczach, niezależnie od tego kim była ta osoba. Potem z kolei Tomlinson umył podłogę tak, że cała się ślizgała, a chcąc przygotować  przeprosinowy obiad zasmrodził całą kuchnię. Krótko mówiąc Louis był mocno niezdarny, za co nie można go było winić.

Po paru shotach, do bruneta zaczęły się kleić dziewczyny, o dziwo nie były to same plastikowe lale. Jedna usiadła po jego prawej stronie, druga po lewej, trzecia wepchnęła się na jego kolana, a czwarta z kolei stanęła za nim i położyła swoje dłonie na jego barkach, zaczęła je masować i szeptać jakieś sprośne rzeczy na ucho szmaragdowookiego.

Harry był jednak nieugięty, pomimo swojego stanu i wściekłości wypełniającej go od środka pozostawał wierny TYLKO Louisowi.

Wziął łyka alkoholu po czym zrzucił z siebie jedną z dziewczyn.

- Niestety muszę panie zasmucić, nie interesują mnie cipki, a cycki są przereklamowane - powiedział po czym przyjął kolejną porcję ognistej wody.- Wolę fiuty.

- Phi... pedał - prychnęła dziewczyna stojąca z tyłu, która miała jeszcze przed chwilą odwagę szeptać tak obrzydliwe rzeczy.- Chodźcie dziewczyny, poszukamy prawdziwego faceta, a nie jakiejś cioty.

Harry'ego nie specjalnie przejęły słowa rudowłosej. Dziewczyna tak  jak powiedziała tak zrobiła, poszła po prostu szukać swojej kolejnej ofiary. Brunet już współczuł temu facetowi.

Po jeszcze paru kolejkach lokowaty zapłacił ( zresztą nie małą kwotę) i chwiejnym krokiem wyszedł z klubu, przed którym czekała już na niego taksówka, do której wsiadł.

One shots ~ L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz