"Medicine"

3.6K 124 83
                                    

OPIS: Louis był tyko przeciętnym piętnastolatkiem, był gdyż niestety jego życie zmienia się gdy tylko zostaje u niego wykryty nowotwór. Rodzina nastolatka nie jest w stanie zapewnić mu okropnie drogiego leczenia, a dotychczasowe zbiórki nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Pewnego dnia przyjaciele Louisa wysyłają wzruszającą wiadomość do idola chłopaka, po przeczytaniu której Harry Styles nie mógł pozostawać obojętnym wobec losu swojego wiernego fana.

***

Szatyn leżał u siebie w pokoju przepisując starannie notatki kolegów z klasy do swoich zeszytów, chłopak zastanawiał się tylko po co mu to skoro niedługo i tak umrze. Lekarz, który go zdiagnozował dał mu góra dziesięć miesięcy, więc nie miał szans żeby dożyć do ukończenia szkoły i pójścia na studia. Nie miał szans znaleźć pracy, ani założyć rodziny. Co prawda doktor Harper poinformował go o jedynej desce ratunku, która tak naprawdę nie dawała nawet pięćdziesięciu szans na wyjście z choroby, ale spowalnia proces jej postępowania. Niestety nie dość, że lek sam w sobie był nieprzyzwoicie drogi, to sprowadzano go z Ameryki co generowało dodatkowe koszta. Jego rodzice jedyne co mogli robić to stać i patrzeć jak ich syn słabnie z dnia na dzień.

Louis jednak zdążył już przywyknąć do wizji swojej śmierci. Myślał o tym jak o swego rodzaju przysłudze jaką wyświadczy rodzicom. Przez niego tylko się kłócili i zaniedbywali swoje pozostałe dzieci. Szatyn miał wyrzuty sumienia, że większość pieniędzy idzie na jego wizyty lekarskie, leki przeciwbólowe. I choć żadna z jego sióstr nie powiedziała mu tego wprost, to domyślał się, że po części chciałyby, aby to wszystko się już skończyło. One też potrzebowały uwagi, pieniędzy na potrzebne przedmioty, czy zwykłej rozmowy. Ale to Louis był głównym tematem w domu Tomlinsonów, to temat Louisa i jego choroby był na językach jego rodziców. Sam Lou miał tego wszystkiego dość.

Szatyna wybudziło pukanie do drzwi jego pokoju.

- Proszę - powiedział chłopak i odłożył na bok wszystkie zeszyty i długopisy.

Do jego sypialni weszła jego mama, jak zwykle wydawała się przygaszona, do tego od jakiegoś czasu zaczęła się lekko garbić. Kobieta ubrana była w skromne przetarte jeansy i landrynkowy babciny sweter, który dostała w prezencie od teściowej na urodziny.

- Cześć skarbie - powiedziała nachylając się nad nastolatkiem i składając na jego czole czułego buziaka, po czym usiadła na skraju jego łóżka, a swoimi drobnymi palcami zaczęła przeczesywać jego włosy.- Masz gości.

- Nie chcę żeby mnie oglądali w takim stanie - burknął niebieskooki.

- Na pewno? Liam przyniósł ci twoje ulubione ciastka, z trudem powstrzymał Nialla przed zjedzeniem ich, ale dla ciebie obaj się poświęcili - szatyna

- Nie chcę! - powtórzył podniesionym głosem Louis, ale można mieć mu tego za zła, on po prostu nie chciał, żeby jego przyjaciele zapamiętali go jak wychudzonego, chorego kota, który ledwo żyje. Lou chciał zostać zapamiętany takim jakim był zanim zdiagnozowano u niego raka. Mama chłopaka oczywiście doskonale rozumiała swojego syna i nie miała mu za złe, jego wybuchów (podejrzewała, że sama nie zachowywałaby się inaczej, gdyby to ona była na jego miejscu).

- Dobrze kochanie, ale czy zdążyłeś chociaż przepisać to co przerabiali w tym tygodniu?

- Większość - burknął w odpowiedzi szatyn zdmuchując wpadającą mu do oczu grzywkę z czoła.

- W takim razie daj mi zeszyty, które już przepisałeś, a ja powiem im, że nie czujesz się najlepiej, ok?

- Ok - skinął głową szatyn, po czym podał pięć zeszytów należących do Liama (którego w przeciwieństwie do Nialla dało się choć trochę odczytać).

One shots ~ L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz