Luke siedział przy bloku operacyjnym już trzecią godzinę. Nadal nie wiedział co dzieje się w środku. Mike tam leżał, przy nim byli lekarze, ale nikt nie chciał powiedzieć Luke'owi co z jego chłopakiem. Czekał i czekał... Czemu to trwa tak długo?
Była druga dwadzieścia cztery. Z sali operacyjnej wyszedł lekarz operujący Mike'a. Nie był pewien, czy ma powiedzieć Luke'owi prawdę.
-Posłuchaj, twój chłopak jest nadal w ciężkim stanie... Myślę, że zamiast się zamartwiać, powinieneś pojechać do domu i odpocząć.-powiedział spokojnie lekarz. Mógł mieć rację... Luke od kilku godzin siedział na korytarzu. Nic nie jadł. Zrobił to co lekarz mu polecił. Pojechał do jego i Mike'a mieszkania, by zjeść cokolwiek. Był naprawdę głodny.
Po skończonej kolacji Luke usiadł na kanapie. Siedział oglądając telewizję. Nawet nie zauważył, kiedy udało mu się zasnąć... Nie obudził go nawet dźwięk jego telefonu.
Mike czuł się dziwnie... Czuł w środku jakąś pustkę... Był po operacji. Leżał na sali. Powinien spać i nie budzić się przez kilka godzin. Jednak on nie spał... Wstał z łóżka, by po chwili udać się do toalety. Zauważył, że nie jest przypięty do żadnych maszyn. Coś musi być nie tak... Spojrzał W lustro, by zobaczyć nic. Dosłownie nic. W lustrze nie było jego odbicia... Jakby był niewidzialny... Przemył twarz wodą, bo myślał, że to pomoże, że może ma zwidy, że to przejdzie... Nic bardziej mylnego. Mike nie mógł uwierzyć, że to się dzieje. Nawet nie wiedział jak ma to nazwać, ani co to jest. Poszedł do ordynatora oddziału, by powiedzieć mu co się z nim dzieje. Jednak, gdy już był w jego gabinecie, ten nawet nie zwrócił na niego uwagi. Jakby Mike nie istniał... Szybko wybiegł z pomieszczenia I udał się w stronę wyjścia. Gdy był już na zewnątrz, czuł, że coś jest nie tak. Mijał ludzi, ale ludzie nie mijali jego. Mijał miejsca, w które kiedyś lubił chodzić, a teraz wydają się one obce. Mijał budynki, które w każdej chwili mogą się zawalić, ale one wiedziały, że to Mike upadnie przed nimi, nie one przed nim. Po chwili znalazł się w swoim mieszkaniu. Zobaczył Luke'a śpiącego na kanapie. Podszedł do niego, chcąc go przytulić... Jednak nie mógł tego zrobić. Coś mu na to nie pozwalało... Nagle Mike usłyszał dźwięk SMSa. Wziął do ręki telefon Luke'a i odczytał wiadomości. Jedna była od Calum'a, a druga ze szpitala.
Cal: Luke... Ten list... To ja. Musimy pogadać...
Po odczytaniu wiadomości od Calum'a Mike'a zamurowało. Przez cały czas to Calum był tym, który napisał list? Mike i Luke uważali go za przyjaciela...
Spojrzał na drugą wiadomość.
Szpital: Operacja przebiegła nieprawidłowo. Michael Gordon Clifford jest w złym stanie. Ma Pan 13 godzin na pożegnanie go.Mike postanowił obudzić w jakiś sposób swojego chłopaka. Robił wszystko, aż wreszcie mu się udało. Luke wstał z kanapy i wziął do ręki komórkę. Przeczytał wiadomości. I zamarł w miejscu... Szybko pobiegł do szpitala, by porozmawiać z lekarzem... Była godzina 8 rano, co znaczy, że Luke miał jeszcze 10 godzin na spędzenie czasu z Mike'iem. Chciał, by ten czas mijał jak najwolniej, jednak nie mógł już zmienić tego, co ma się stać... Był załamany faktem, że jego chłopak ma umrzeć...
Po piętnastu minutach był na miejscu. Po raz pierwszy spojrzał na szpital z obrzydzeniem. Nie chciał więcej tu przychodzić. Chciał, żeby Mike był zdrowy. Chciał, żeby Mike nie leżał teraz na sali. Chciał, żeby Mike nie umierał...
Mike nadal był pewny, że uda mu się przeżyć. Wciąż spał po narkozie. Nie wiedział do końca co się z nim dzieje. Nagle poczuł, że budzi się. Zobaczył biel sufitu nad sobą i Luke'a obok siebie. Tak naprawdę nie chciał, by Luke na to patrzył... Wiedział, że w ten sposób go rani. Przez cały czas był przekonany, że to tylko i wyłącznie jego wina. To on oddalił się od grupy na wyjeździe. To on poszedł do lasu. To on nie powiedział nikomu o swoich przeczuciach. Czy to naprawdę jego wina? Czy to z jego winy to już koniec? Czy to już jego koniec?
Luke obserwował Mike'a bojąc się wykonać jakikolwiek ruch, powiedzieć jakiekolwiek słowo. Po prostu siedział, patrzył i czuł. Siedział na niewygodnym krześle szpitalnym przy łóżku Mike'a po raz ostatni. Patrzył, jak miłość jego życia cierpi, wiedząc, że to jego ostatni dzień. Czuł tylko ból i cierpienie... Rozpłakał się. A razem z nim płakał Mike. Trzymali się za ręce. Nie chcieli ich puszczać. Siedzieli tak coś koło godziny. Nadal mieli swoje osiem godzin... Ich ostanie osiem godzin... Po chwili Luke dostał wiadomość. Postanowił ją jednak zignorować. Położył się na łóżku obok swojego chłopaka. Był jednak bardzo ostrożny, by nie odłączyć żadnego z tych piszczących urządzeń znajdujących się obok łóżka. Nawet nie zauważyli, gdy obaj zasnęli...Obudził ich dopiero lekarz. Luke powoli otworzył oczy, co przychodziło mu z trudem przez łzy. Spojrzał na zegar w telefonie. Była godzina siedemnasta czterdzieści trzy. Nagle urządzenia zaczęły pikać strasznie szybko. Luke spojrzał na bladego Mike'a.
-Luke, pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał... Żyj dalej. Znajdź kogoś, kto pokocha Cię tak jak ja. I pamiętaj, że będę obserwował Cię z góry, kochanie... Tylko nie bądź smutny. I nie opłakuj mnie, proszę... Bądź szczęśliwy z kimś, kogo będziesz kochał i kto pokocha Ciebie... Kocham Cię, Luke...-powiedział zapłakany i na wpół przytomny Mike.
Luke tylko spojrzał na niego ze łzami w oczach.
-Mike, nie rób mi tego, nie odchodź! Nie możesz mnie zostawić, ja...-i w tym momencie Luke usłyszał ciągnący się dźwięk. Pikanie ustało.-... Ja Cię kocham...-dokończył Luke szeptem, po czym rozpłakał się na dobre...Mike odszedł. Na zawsze. Luke był załamany. Właśnie odeszła osoba, którą naprawdę pokochał... Na początku myślał, że to jakiś głupi żart, że Mike zaraz obudzi się i razem pójdą do ich mieszkania... Jednak nic takiego się nie stało. Mike nie obudził się. Luke nadal płakał... Nie mógł się z tym pogodzić. Postanowił pójść do swoich przyjaciół. Drzwi otworzył mu Ash, który już po chwili przytulał go w salonie. Po chwili dołączył do nich Calum.
-Luke? Co ty tu... Widziałeś wiadomość?
__________
Taki trochę smut ;-;Do następnego, xx
~JWH
