I mamy ostatni rozdział... W sumie nawet nie przypuszczałam, że rozdziałów będzie tak mało. Jednakże akcji nie dało się bardziej rozwinąć...
__________-Luke? Co ty tu... Widziałeś wiadomość?
-Jaką wiadomość? Cal, o czym ty mówisz? Przyszedłem bo... Czekaj, pisałeś do mnie?-zapytał zdezorientowany Luke.
-Ja... Słuchaj, wiem, że to niczego nie zmieni, ale... Przepraszam... Strasznie wstydzę się tego co zrobiłem...Luke nadal nie był pewien o co chodzi jego przyjacielowi. Patrzył na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Nagle go olśniło. Wyciągnął telefon, przez co Cal skończył mówić. Luke sprawdził wiadomość. Było ich kilka od Calum'a. Odczytał je, po czym wstał. Podszedł do kolegi, o ile mógł go tak nazwać, i wyrzucił mu w twarz kilka obelg. Po chwili dodał tylko krótkie "jak mogłeś...?" i opuścił mieszkanie Calum'a i Ashton'a. Udał się do swojego mieszkania, wyciągnął z szafy torbę i spakował swoje rzeczy.
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Luke po raz ostatni widział Mike'a... Na uroczystość przyszli również Ash o Cal. Luke podszedł do nich, by się pożegnać.
-Posłuchajcie, kocham was bardzo... Cal, nie mam ci za złe tego, że napisałeś list. Ash, opiekuj się moim przyjacielem. Chcę wam powiedzieć, że wyjeżdżam. Mam już wszystko przygotowane. Moje rzeczy, bilet, pobyt w hotelu...-zaczął po kolei wymieniać Luke, jednak przestał widząc zaniepokojone miny przyjaciół.
-Jak to wyjeżdżasz? Jak możesz? Zostawisz wszystko?-zapytał zdezorientowany Calum.
-Tak, wybaczcie... Pamiętajcie, że nigdy o was nie zapomnę... Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy...-dodał Luke, po czym przytulił Ashton'a i Calum'a i odszedł.Udał się do sprzedanego już mieszkania po walizki. Następnie oddał klucze nowym właścicielom i udał się na lotnisko. San Francisco, uwaga, nadchodzę!
Pięć lat później
Luke był szczęśliwy. Miał pracę, wspaniałe mieszkanie z widokiem na całe miasto, kochającego męża i trzyletnią córkę. Co prawda on i Cameron adoptowali Miley, ale kochali ją jak własne dziecko. Był czternasty dzień czerwca. Miley miała dziś swoje trzecie urodziny. Rodzina Hemmingsów świętowała je w małej knajpie niedaleko plaży. Było wielu gości. Znajomi z San Francisco, rodzina obojga ojców dziewczynki, jej koleżanki, a także starzy znajomi Luke'a- Cal i Ash, którzy byli narzeczeńtwem od dwóch miesięcy. Mieli wziąć ślub za trzy tygodnie. Oboje bardzo się z tego cieszyli.
O godzinie siedemnastej wszyscy udali się na plażę, by posiedzieć na piasku, popływać lub po prostu porozmawiać. Nie było żadnych niepotrzebnych kłótni, czy sporów. Każdy rozmawiał z każdym, a dzieci nawet nie płakały. Zabawa była przednia.
Luke wiedział, że pomimo straty, jaka dokonała się pięć lat temu, może być naprawdę szczęśliwy. Zrobił przecież to, o co prosił go Mike... Zakochał się, jest z osobą, którą kocha i która kocha jego. Żyje dalej. Jest... szczęśliwy. Po raz pierwszy od pięciu lat spojrzał na Camerona z tym dziwnym błyskiem w oku... Zauważył w nim to, co kiedyś widział w Michael'u. A przecież o to mu chodziło przez ostatnie lata, prawda?
Luke nadal był tylko zakochanym w swoim mężu IDIOTĄ...
__________
Mam nadzieję, że razem ze mną cieszycie się, że to koniec. Mam również nadzieję, że książka wam się podobała. Bardzo chciałam, by była dłuższa, ale niestety nie wyszło. Miałam też w planach inne zakończenie, ale wyszło jak zwykle...
Chciałam zacząć też pisać nową książkę... Niedługo się za nią zabiorę, obiecuję 😇Myślę, że przygody Mike'a, Luke'a i ich przyjaciół są bliskie niektórym z Was. Przecież każdy ma swoje własne problemy. Niekoniecznie takie jak te ukazane w książce...
Tym akcentem chciałabym na dobre zakończyć historię zakochanego IDIOTY.
Niedługo powinno pojawić się info o nowej książce ^^
Na końcu chcę bardzo podziękować wam za to, że wytrwaliście ze mną do końca, że czytaliście moją książkę. Jestem wam niezmiernie wdzięczna za wszystkie gwiazdki...
Kocham Was, xx
~JWH
