Wiedźmińskie serce

1.1K 56 30
                                    

Przeciągnęłam się i szczelniej okryłam grubym kocem. Rozejrzałam, ale izba była pusta. Drugie łóżko, stojące w rogu, pościelone. Po prowizorycznym materacu z derek przy moim łóżku, na którym spał Geralt, nie było śladu. Mimo że dostaliśmy dwa pokoje do dyspozycji, wiedźmin postanowił spać z nami. Obok mnie, na zimnej i twardej podłodze. Nie sądzę, że zebrane przez nas derki i koce dużo mu dały. Wykłócałam się z nim, ale on nie chciał mnie słuchać. Stwierdził, że to wszystko przez niego i nie będzie mnie teraz odstępował na krok. Jakby wcześniej to robił...

Nie miałam mu niczego za złe. Wręcz przeciwnie - mogłam się wreszcie wykazać. I zabiłam swojego pierwszego potwora. Może nie poradziłabym sobie sama, bo dużo ułatwiła wcześniej odcięta przez Geralta noga tegoż krabopająka, ale on też nie poradziłby sobie beze mnie. Rozmyślałam o tym dość długo. Co by było, gdybym go jednak posłuchała i uciekła. Białowłosy twierdził, że był rozproszony, dlatego dał się złapać. Może to i prawda, ale nie sądzę, że byłby mniej, gdybym uciekła. Wtedy na pewno martwiłby się, czy trafiłam do obozu. Z dwojga, zdecydowanie lepiej, że wybrałam opcję pozostania.

Prawdziwa walka dawała o wiele więcej, niż zwykły trening - bezsensowne uderzanie w manekin, czy unikanie drewnianych przeszkód. Samo to, że czułam realne zagrożenie, wydobywało instynkty, o których nie miałam pojęcia. Adrenalina rozsadzała żyły i polepszała zdolność koncentracji, dodawała szybkości i zwiększała siłę. Na torze treningowym nigdy nie czułam czegoś takiego jak te kilka dni temu. Jakby właśnie tam było moje miejsce. Jakbym robiła to, do czego zostałam stworzona. Nie dzieliłam się jeszcze tym spostrzeżeniem z wiedźminem, bo najzwyczajniej w świecie bałam się jak zareaguje. Za główny cel postawił sobie odesłanie mnie do domu. Do moich czasów. Co będzie, jak powiem mu, że czuję, że to właśnie tu jest moje miejsce, u jego boku, zabijając z nim potwory? Wiedziałam, co odpowie. I to właśnie tego najbardziej się obawiałam.

Pozostawała jeszcze jedna, dość trudna kwestia. A mianowicie, moje uczucie względem Geralta. Naprawdę go polubiłam. Był dla mnie kimś więcej niż tylko opiekunem. Nie chciałam sama przed sobą tego przyznać, ale te parę dni temu, przed pamiętną walką, kiedy leżał nade mną... Jego bliskość nie działała na mnie dobrze. Te dreszcze i gęsia skórka wywoływana przez jego głos, głębokie spojrzenia jego kocich oczu i TEN uśmiech, którym tylko mnie obdarzał...

Potrząsnęłam głową, odganiając niewygodne myśli. Wyjrzałam przez okno. Słońce niedawno wzeszło. Mogła być maks 9. Opadłam na poduszkę w akompaniamencie strzelających kości. Byłam obolała. Bardzo obolała. To, że dzięki adrenalinie mogłam wykonać wiele skomplikowanych uników, nie oznaczało, że moje mięśnie były na to gotowe. Teraz przypłacałam to zakwasami dosłownie wszędzie. Dowiedziałam się o istnieniu mięśni, o których nie miała pojęcia. Leżałam tak już drugi dzień, nie będąc w stanie wstać z łóżka. Strasznie mnie to frustrowało. Nienawidziłam być uziemiona. Triss poiła mnie najróżniejszymi wywarami, które miały niby zmniejszyć ból i przyspieszyć regenerację uszkodzonych tkanek, ale szczerze mówiąc, prawie nic to nie pomagało. Geralt nie dał się przekonać na odrobinę magii, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej, bo jakim prawem decydował za mnie?! Czarodziejka również nie dała się namówić na to, by podać mi po prostu eliksir, a nie zupełnie niemagiczną ziołową mieszankę. "Bo tak powiedział Geralt, a ja nie będę mu się sprzeciwiać" - słyszałam za każdym razem, gdy zaczynałam temat, a nie było to na tyle poważne, by magia była konieczna. Wystarczyło, żebym nie ruszała się parę dni. Dla nich duże ułatwienie, bo nie musieli mnie kryć i pilnować, a mnie szlag trafiał. Zostawiali mnie samą na całe dnie i załatwiali różne sprawy. Trochę miałam im to za złe, ale i rozumiałam. Tu byłam bezpieczniejsza niż z nimi. Do naszego pokoju nikt nie mógł wejść, ani ja nie mogłam z niego wyjść. O mojej obecności tu wiedział tylko jeden strażnik, którego Triss dogłębnie sprawdziła i król, który nawet nie widział mnie osobiście, bo Geralt najzwyczajniej w świecie się na to nie zgodził.

Wiedźmin - nowa przeszłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz