Gors Velen

141 22 8
                                    

Padliśmy wszyscy na ziemię. Otworzyłam oczy, rozglądając się. Nie miałam pojęcia, czy przeniosłam nas tam, gdzie chciałam. Nie poznawałam tego miejsca. Uniosłam się na łokciach i spojrzałam na moich towarzyszy. Jaskier gramolił się do siadu, a Geralt leżał bez ruchu na trawie. Przekręciłam się na brzuch i podczołgałam do niego ostatkiem sił. Byłam wyczerpana. Ale nie tak jak po biegu, czy walce. To wyczerpanie sięgało znacznie głębiej. Miało związek z moją mocą, którą uwolniłam. Teraz najważniejsze dla mnie było, żeby opatrzyć białowłosego w bezpiecznym miejscu. Modliłam się w duchu, by strzałka, która go ugodziła nie była zatruta. Przez jego metabolizm najprawdopodobniej nic poważnego, by mu nie było, ale zawsze istniało ryzyko. Nie znałam się na tyle na ziołolecznictwie.

- Geralt? - wychrypiałam. - Odezwij się. - Szturchnęłam go w ramię. Niepokoiły mnie jego zamknięte oczy.

- Geralt! - ponaglił go Jaskier i szarpnął wiedźminem. W jego głosie dosłyszałam nutkę paniki.

- Hmm... - mruknął. - Nawet odpocząć nie dadzą w spokoju. - Syknął, ruszając ranną nogą. Otworzył oczy.

Nie wiele myśląc, zarzuciłam mu ręce na szyję i przywarłam do jego klatki piersiowej, ignorując ból ciała.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest - odetchnęłam z ulgą.

- Zawdzięczam to tobie. Oboje zawdzięczamy ci życie. Gdybyś mi nie pomogła... Ta cholerna strzałka. - Wykrzywił twarz w grymasie. Był zły. Na siebie.

- Dałam radę ci pomóc. To nie twoja wina, że ruszyłam ci z pomocą. - Uniosłam się na przedramionach, cały czas opierając się o jego pierś, żeby spojrzeć mu w oczy. - Potrzebowałeś pomocy. Jak powiedziałeś... nie dałbyś rady w takim stanie. Trzeba cię opatrzyć.

- Nic mi nie będzie. To ty musisz odpocząć. Gdzie my... gdzie nas przeniosłaś? - Uniósł głowę.

- Mówiłeś, że chcesz ruszyć do Gors Velen. To pierwsze co przyszło mi na myśl.

Mruknął, uśmiechając się pod nosem i kładąc głowę z powrotem na miękkiej trawie.

- Mądra dziewczyna. Dobrze wybrałaś. Jest tu ktoś, kto nam pomoże. Jaskier, musisz mi pomóc.

Bard zbliżył twarz do naszych. Starałam się podnieść, lecz nie miałam sił. Odetchnęłam głęboko, krzywiąc się na ból w piersi.

- Musimy dostać się do miasta - powiedział wiedźmin, chcąc się podnieść.

- Najpierw musimy opatrzyć ci nogę. Straciłeś już wystarczająco dużo krwi - odparł nieustępliwie Jaskier.

- W mojej sakiewce są bandaże - oznajmiłam, starając się otworzyć ją jedną ręką. Przekręciłam się na plecy, zsuwając się z mężczyzny na ziemię. - Tutaj. Masz. - Podałam opatrunek.

- Tak więc teraz opatrzę cię Geralt. Daj nogę.

Białowłosy westchnął i z niezbyt zadowoloną miną zgiął ranioną nogę, a Jaskier zaczął owijać ranę.

- Psiakrew, twoją nogawkę można by wyciskać z krwi. Aż mi niedobrze - jęknął.

- Sama bym to zrobiła, gdybym była w stanie się podnieść - powiedziałam z przekąsem. - Musisz mocno owinąć.

- Aj! - syknął wiedźmin. - Ale nie aż tak mocno.

Przewróciłam oczami i uniosłam się na rękach. Oddychałam głęboko. Nie było opcji, bym wstała, ale udało mi podnieść na kolana i na czworakach ruszyłam na pomoc bardowi.

- Pokaż to. - Usiadłam i odwinęłam nieporadnie założony opatrunek. Syknęłam. Rana wyglądała paskudnie. Odchodziły od niej czarne żyłki. Ziściły się moje obawy - strzałka była zatruta. - Geralt, masz coś na truciznę?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 17, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wiedźmin - nowa przeszłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz