Żółty niepozorny kwiatek

1.1K 68 27
                                    

Nadszedł w końcu ten dzień, kiedy musieliśmy rozstać się z Triss. Nie wiem, które z nas bardziej nad tym ubolewało. Dobrze było mieć ją przy sobie, ale ostatnio zrobiła się jeszcze bardziej nieznośna. Jej zazdrość i wściekłość sięgnęła zenitu, kiedy to pewnego dnia nakryła nas razem, w dość jednoznacznej sytuacji.

*****

Jak zwykle rano wybraliśmy się z Geraltem na spacer po okolicy, odkrywając niezbadane leśne zakątki. Zawędrowaliśmy chyba dalej niż zazwyczaj, ale oboje straciliśmy poczucie czasu. Uwielbialiśmy wspólne wschody słońca. Były takie spokojne i beztroskie. Las wyglądał pięknie z przedzierającymi się przez liście promieniami słońca, ptaki śpiewały, a owady brzęczały. Po rozgrzewającym truchcie, usiedliśmy na mchu wśród krzaczków jagód. Gdzie nie gdzie owoce już się pojawiały, więc zaczęliśmy się nimi zajadać, brudząc się przy tym niesamowicie.

- Masz całe usta fioletowe - zaśmiał się Geralt, oblizując swoje.

- To nic nie dało. Ty też jesteś cudownie pomalowany - wytknęłam mu, śmiejąc się i starając wytrzeć usta wierzchem dłoni.

- To też nic nie dało. Chodź tu. - Kiwnął na mnie dłonią.

Usiadłam obok niego po turecku, a on nachylił się, opierając jedna rękę przy moim biodrze. Spojrzałam mu w oczy, wstrzymując oddech. Bardzo powoli i delikatnie ujął mój policzek i kciukiem potarł mój kącik ust. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, przesunął palcem po mojej dolnej wardze, sprawiając, że rozchyliłam lekko usta i wtuliłam twarz w jego dużą dłoń, przymykając powieki. Nie myślałam wtedy w ogóle, poddając się swojemu ciału. Pragnęłam, tak bardzo pragnęłam... czego?

Czego właściwie pragnęłam? Jego? Jego dotyku? Jego suchych warg na moich? Nie! To by było głupie i bardzo nieodpowiedzialne. A on? Czego on pragnął? Dlaczego pozwalał sobie na takie kroki, skoro oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie możemy? Ale czy on w ogóle chciał? Może to tylko moje wymysły? Niemądre wymysły nastolatki...

Jego szorstkie opuszki na moich miękkich wargach. Rozchodzące się od jego dotyku ciepło. Dziwny ścisk w podbrzuszu. Bez reszty się w tym zatraciłam. Tę magiczną chwilę przerwało chrząkniecie czarodziejki. Odskoczyłam od niego jak oparzona, czerwieniejąc.

- Byłaś brudna - wychrypiał wiedźmin.

Kiwnęłam głową, unikając jego spojrzenia.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chyba musimy już wyruszać - wysyczała, zabijając mnie wzrokiem.

*****

Od tamtego zdarzenia było tylko gorzej. Triss w ogóle się do mnie nie odzywała, a kiedy tylko byłam bliżej Geralta niż 2 metry, posyłała nam mordercze spojrzenia. Wiedźmin z nią rozmawiał, ale nie na wiele się to zdało. Nie miałam pojęcia, co chodziło jej po głowie, więc nie mogłam nawet rozwiać jej podejrzeń i zarzutów wobec mnie. Byłaby głupia, gdyby nie zauważyła, że białowłosy się zmienił. Nie ja byłam jednak powodem. Nie mogłam być powodem. Przynajmniej nie w taki sposób, jak zapewne myślała czarodziejka. Nie dawała się przekonać, a mnie nie chciała nawet słuchać. Nie wiedziałam, co powiedział jej Geralt, nie pytałam. Następne kilka dni minęło w napiętej atmosferze. Pewnego wieczora stałam się przypadkowym świadkiem ich rozmowy.

*****

- I chcesz mi powiedzieć, że jest dla ciebie tylko podopieczną? Nie czujesz do niej nic, opiekujesz się nią tylko z poczucia obowiązku, tak?

Przystanęłam za drzewem, nie chcąc im przeszkadzać.

- Triss... - Wiedźmin ciężko westchnął. - Dobrze wiesz, że nie mogę tego potwierdzić. Ta mała stała się dla mnie naprawdę ważna.

Wiedźmin - nowa przeszłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz