07. TALK AS A BASIC OF RELATIONSHIP.

2.7K 253 214
                                    

     Uwielbiałam latać. Tak szczerze, to gdybym miała sobie znów wybierać profesję, pewnie wylądowałabym za sterami jakiegoś lotniskowca, na nosie nosząc te oldschoolowe okulary, a na plecach brunatne, skórzane kurtki. 

W chmurach można było po prostu odpocząć. Od natrętnych myśli, przyziemnych problemów i trwożących spraw.

   — Zamęczy mnie kiedyś ta kobieta — zagaił Tony, tym samym odrywając mnie od wpatrywania się w widok za oknem.

Kiedy rozejrzałam się pospiesznie dookoła, zauważyłam zamykające się drzwiczki od sąsiedniego przedziału, więc Pepper musiała najwidoczniej wyjść. Idę o zakład, że znów nawijała z kimś przez telefon; ostatnio wisiała na nim prawie ciągle.

Zerknęłam na Tony'ego, przekrzywiającego z nieodgadnioną miną głowę i zmarszczyłam brwi. Przyglądał mi się tak, jakby próbował coś uparcie zrozumieć. Co? — Cóż, to wiedział chyba jedynie on.

— Wszystko w porządku? — zagabnął, przekrzywiając głowę jeszcze bardziej. — Jakaś taka cicha jesteś. 

— Wydaje ci się. — Zmarszczyłam nos. Nie wyglądał, jakby jakoś bardzo go to przekonało, więc westchnęłam, tym razem poświęcając mu odrobinę więcej uwagi. — Dawno nie latałam, tyle.

Aż całe pół roku, ale o tym akurat wiedzieć nie musiał. Zeszłoroczne święta rodzice wymyślili sobie wyprawić u siebie, także praktycznie cały grudzień spędziłyśmy z dziewczynami w Anglii. Chociaż, lot samolotem klasy ekonomicznej, a klasy Stark dość sporo się od siebie różniły.

— Nie kłam umierającego. — Brunet podniósł prawą brew, usta rozciągając w tym typowym dla siebie uśmiechu. Potem nachylił się do przodu i sięgnął po stojącą na blacie butelkę szampana. — Słyszałem, jak wciskałaś komuś przez telefon, że lecisz do Nowego Jorku. To o to chodzi?

Cholera. 

Faktycznie wkręciłam Liz, że lecę do Nowego Jorku, bo gdyby usłyszała, że wybieram się do Europy (a już szczególnie Monako) to by mnie chyba z testamentu wykreśliła. Albo raczej mi kazała szybko spisać własny, to też możliwe.

Ale no, nie chciałam mówić jej prawdy. Ona była spokojniejsza, ja byłam spokojniejsza i wszyscy zadowoleni. Trzeba tylko uważać, żeby mi nie sfotografowali gdzieś przypadkiem mordy.

— A, to — mruknęłam, machając lekceważąco ręką. — Moja siostra jest lekko... przewrażliwiona? Wściekłaby się, gdyby wiedziała, że lecę do Europy.

Bądź wpadła w histerię, z tym pojebem to też możliwe; od małego potrafiła wymuszać wszystko płaczem, a cała moja pochrzaniona rodzinka mocno się na to łapała. Zresztą, ja też w końcu zaczęłam.

— O proszę, masz siostrę. — Stark skinął z uznaniem głową, jakby to, że udało mi się to przed nim zataić, było jakimś szczególnym wyczynem. Ale nie było, skoro moje zatajanie polegało na tym, że po prostu nie poruszałam sama z siebie osobistych tematów. — W sumie, to strasznie mało o tobie wiem, nie zdążyłaś mi się niczym pochwalić.

Bo nie pytałeś?

Spędzałam z nim połowę swoich nudnych dni tylko dlatego, że taką miałam pracę, a ona nie obejmowała prywatnych pogaduszek. Zresztą, Stark znacznie bardziej lubił mówić, niż słuchać.

— Bo nie mam się czym chwalić — odpowiedziałam po chwili rozbawiona i skinęłam mu głową, dziękując za nalaną lampkę szampana. — Jestem najzwyklejszym w świecie człowiekiem, który pracuje dla nieco niezwykłej organizacji.

— Więc jak zwykły człowiek znalazł się w niezwykłej organizacji?

Znów się uśmiechnęłam, tym razem kręcąc dodatkowo głową. Nie wiem dlaczego, ale lubiłam sposób, w jaki Stark prowadził rozmowy. Był może i odrobinę niepoważny, ale w pewien sposób uprzejmy, jakby zmuszał rozmówcę, żeby na moment się rozchmurzył. Ze mną mu się udawało.

REACTOR • IRON MAN 2. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz