08. THRIVING ON CHAOS.

2.5K 242 271
                                    

     — Trzymajcie się!

Wygramoliłam łeb z bluzki, w końcu dając radę ją na siebie włożyć i wychyliłam się do przodu. Niezłe wyczucie czasu, tak przy okazji, bo zrobiłam to sekundę przed tym, jak Happy wjechał w żółtą bramę, nieźle ją przy okazji roztrzaskując.

— Takie rzeczy mówi się z wyprzedzeniem, stary! — Podniosłam swój zacny tyłek z podłogi, nogę kładąc na siedzeniu obok siebie i wkładając sznurówkę w buta. Na polu walki to cholerstwo było tak naprawdę większym zagrożeniem niż broń palna. — Siedzicie w aucie, jasne? Jak zobaczę, że któreś wyłazi na zewnątrz, to nie ręczę za siebie.

— ...ale...

— Żadnych ale! — przerwałam Potts. Wyciągnęłam szelki i zapięłam je pospiesznie, drugą ręką szukając już w torbie glocka. — Jak mi któreś z was przypadkiem wykituje, to mnie szefostwo wywali na zbity pysk.

— A wyglądam, jakby mnie obchodziła twoja robota? — sapnął Hogan, zbierając tak ostry zakręt, że mało co znów nie wylądowałam na podłodze.

Posłałam mu ostre spojrzenie, ale wątpię, żeby je zauważył. Zamiast tego znów skręcił, tym razem wymijając jedną z wyścigówek i chyba nawet nieco przyspieszając.

I przebierz się człowieku w takich warunkach. Jeszcze tylko mordę na ciebie prują, no zero zrozumienia.

— Masz tę walizkę? — Pepps wychyliła głowę przez dziurę w przednich siedzeniach i spojrzała na Happy'ego. Zguba leżała na siedzeniu obok kierowcy, co zaważyłam kątem oka, wkładając paczkę nabojów w kieszeń szelek.

— Weź klucz — dodał szybko Hogan. — Jest w mojej kieszeni.

Przemknęło mi przez myśl, żeby go zabrać i samej dopilnować, żeby walizka trafiła tam, gdzie powinna, ale z moim aktualnym planem było to trochę bez sensu. Dość głupim, ale nadal aktualnym.

— Jak tylko podjedziemy na miejsce, masz dać to Starkowi. — Pokazałam brodą na walizkę, żeby zaraz potem rzucić Pepper znaczące spojrzenie. Usłyszałam chyba odgłos wybuchu, więc odwróciłam się na moment w stronę przedniej szyby, żeby zbadać sytuację. — Gdyby było bardzo źle, w mojej torbie jest jeszcze jeden pistolet. Ale uduszę, jeśli użyjecie go bez potrzeby.

Happy spojrzał pospiesznie przez ramię, żeby najpierw omieść wzrokiem mnie, a potem czarną torbę. Na chwilę straciliśmy przez to równowagę i kawałek przelecieliśmy slalomem, ale jakoś udało nam się wyjść bez szwanku.

— Pomódlcie się za mnie, czy coś.

Posłałam Pepper pewny uśmiech i wyciągnęłam spod siedzenia średnich rozmiarów szturmówkę. Potem otworzyłam maksymalnie okno i przeżegnałam się w myślach, rękę z bronią kładąc na zewnętrznej stronie dachu auta.

Wiało jak cholera, aż mi całe palce skostniały.

— Nie, Willow, czekaj....

— Ufam wam — przerwałam blondynie, tym razem łapiąc maskę też drugą ręką i jednym, nieco niezgrabnym ruchem, prześlizgnęłam się na drugą stronę.

Nienawidziłam takich pościgów, no po prostu nie cierpiałam. Muchy i wiatr w jednym zestawie.

  Położyłam szturmówkę na dachu, żeby jeszcze bardziej się podciągnąć. Nogami zaparłam się na ramie okna i jedną dłonią chwyciłam nieco mocniej ramę do mocowania rowerów. Nawet nie wiedziałam, że dorabiają limuzynom takie gadżety.

W końcu, po wielu zmordowanych sapnięciach, udało mi się przerzucić obie nogi na dach i jakoś się przy tym nie zabić. Wiatr wiał mi nieprzyjemnie w twarz, przez co musiałam zmrużyć oczy i kilka razy odgarnąć w tył na szybko zmajstrowanego kucyka. Nażelowane włosy jest okropnie ciężko ogarnąć.

REACTOR • IRON MAN 2. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz