Faktycznie, bijatyka z dobrą muzyką w tle była znacznie ciekawsza.
Szkoda tylko, że kiedy Rhodey naparł na Starka, a ten uruchomił odrzutowce w buciorach, zabawa przeniosła się do innego pokoju. I przy okazji rozwaliła kilka mniej ważnych ścian.
Znaczy się, chyba mniej ważnych, bo skoro sufit nie zwalił nam się na głowy, raczej nie chodziło o żadną podporówkę.
Okej, podsumujmy — Starkowi odbiło, jego przyjaciel właśnie zgarnął sobie kolejny halloweenowy kostium z bajeranckimi działkami, tłum imprezowiczów z niedorozwiniętym instynktem przetrwania zebrał się za szklaną ścianą salonu, a ja miałam na sobie obcisłą kieckę i szpilki. Dlaczego nigdy nic się nie działo, jak zakładałam adidasy? Albo chociaż szykowne klapki, no wszystko byle nie te wieżowce.
— Jezus Maria, przecież Fury to mnie zabije. — Zakryłam usta ręką, starając się jakoś unormować oddech. — Wypruje mi flaki i powiesi na płocie przed domem, żeby mnie jakieś ptactwo zeżarło.
Ja naprawdę byłam na to za stara. Nie nadawałam się już do takich akcji, to nie na moje nerwy.
— Przesadzasz — mruknęła Nat i zerknęła z niesmakiem na swoje ramię, żeby zaraz potem strzepać z niego bury kurz. — Nie cierpię tego alter ego, dobija mnie po prostu. Nawet nie wiesz, jak męczące jest udawanie głupiej.
Wychowałam się wśród konserwatystów, także coś tam na ten temat wiedziałam. Ale niech jej już będzie.
Zerknęłam na zegarek i przeczesałam z westchnieniem zmierzwione włosy. To nie wyglądało dobrze. Obiekt badany spierdolił mi właśnie w siną dal, a ja nie byłam nawet odpowiednio przygotowana, żeby jakoś go uspokoić. Szczęście w nieszczęściu, że Rhodey wziął tę głupią zbroję. Chociaż, jakby tak na to spojrzeć, gdyby jej nie zabrał, Stark pewnie zachlałby się w trupa i poszedł spać.
No i gdzie, do jasnej cholery, podziała się Emma?
— Natalie! — krzyknęła kawałek dalej Pepps, więc potrząsnęłam głową, odzyskując rezon.
Najważniejsze było w tym momencie zabranie cywili. Tony nie zając, nie ucieknie, a ja nie mogłam sobie pozwolić na jakikolwiek zgon przy tej akcji. Fajne mi rozprostowywanie nóg. Chyba po paraliżu.
— Tak, pani Potts? — zapytała Nat, znów wcielając się w rolę Natalie Rushman i złączając niepewnie dłonie, przeszła krok w kierunku Pepper.
— Przestań z tą panią Potts! Mam cię na oku. — Blondyna wycelowała w nią ostrzegawczo palcem i zjechała zdziwionym wzrokiem na mnie, żeby zaraz potem wrócić do skanowania rudej. — Odkąd się pojawiłaś...
Nie mam pojęcia, co Pepper zauważyła od pojawienia się Nat — i Nat też tego pewnie nie wiedziała — bo w chwili, gdy z ust blondyny padły te trzy słowa, na ziemię przed nami z hukiem zleciały dwa opancerzone cielska.
Nieszczęśliwie, oba żywe.
Potts krzyknęła, tak głośno i przerażająco, że na moment zatkały mi się uszy. Szybko zrobiłam krok w przód, żeby odsunąć ją w tył i sama automatycznie ułożyłam ręce w bojowej pozycji. Powietrze zagęszczał kurz rozwalonego tynku oraz nerwowa atmosfera, a ja musiałam przymknąć powieki, żeby pył nie naleciał mi do oczu.
— Pepper!
Odwróciłam się w kierunku znajomego głosu i usta zakryłam rękawem, odkasłując. Happy biegł już w naszą stronę, drąc się, że mamy stąd uciekać, a ja stanęłam jak wryta, nie mając pojęcia, co dalej zrobić.
Przecież nie mogłam tak po prostu zwiać. Musiałam jakoś pomóc Rhodeyowi, opanować ten galimatias, taka była moja praca. Powinnam była to, do cholery, przewidzieć i zabrać chociaż jakiś mały gadżet, cokolwiek. Zawaliłam na całej linii.
CZYTASZ
REACTOR • IRON MAN 2. ✔
Fanfiction❝Każdy człowiek jest egoistą. Po prostu nie wszyscy mają odwagę się do tego przyznać.❞ Willow wcale nie chciała stabilizacji. Lubiła swoje życie, nieco zagmatwane, z mnóstwem drobnych tajemnic i lubiła mieć świadomość, że faktycznie może coś na...