Myślałam, że widziałam już w życiu wszystko — począwszy od nowiuśkich pierwiastków, kończąc na cyborgach z elektrycznymi batami — ale senator Stern, przypinający Starkowi odznakę za odwagę na polu walki, bił wszystko inne na głowę.
Gdyby filmiki dało się drukować, nagrałabym to i powiesiła nad łóżkiem, słowo.
Niewiele tak naprawdę słyszałam, bo stojąc z tyłu, na dodatek na miejscu parkingowym koło chodnika, byłam w stanie wyłapać jedynie pojedyncze słowa senatora. Władze co prawda się postarały i głośników było wszędzie więcej niż grzybów po deszczu, ale stojący obok tabun fotografów dopilnował, żebym zachwycała się jedynie dźwiękiem uruchamianych migawek.
No i nie tak dawno zajebałam łbem w ziemię. To też mogło w jakiś sposób wypływać na słuch.
— Nie pozujesz do zdjęć? — Założyłam ręce na piersiach, uśmiechając się półgębkiem w stronę narodowego bohatera i oparłam plecy o karoserię. — W takim słońcu lada moment spłynie ci tapeta, a przed blaskiem fleszy nic się nie ukryje.
Kilku reporterów próbowało jeszcze zaczepić Starka, który – jak zgaduję po minie – dopiero co od nich uciekł, ale ten spławił ich kulturalnie skinieniem dłoni. Facet cieszył się jak głupi do sera. I nie jestem do końca pewna, czy chodziło o odznakę, czy przypinającego mu ją buraka.
— Ten blask fleszy chyba mnie oślepił — przyznał z nietęgą miną Tony. — A Stern mnie ukłuł. Stary cep.
Zaśmiałam się i pokręciłam lekko głową. Wiedziałam, że było zbyt kolorowo.
— A ty co? — Skinął na mnie głową. — Lekarz nie zabronił ci przypadkiem prowadzić?
Sranie w banie, koleś nie wiedział, co mówił. Jeśli czułam się na siłach, żeby wsiąść za kółko i wcisnąć gaz do dechy, nikt mi nie wmówi, że to dla mnie niezdrowe. Od tego mam wspomaganie, żeby nie namachać się za bardzo przy skręcaniu kierownicą.
— I miałabym przegapić twoje pierwsze odznaczenie? Po moim trupie.
Stark mruknął coś o tym, że niewiele mi brakuje, ale nie wchodził już w dalszą dyskusję odnośnie moich zdrowotnych przeciwskazań. I dobrze. Po pierwsze, i tak by ją przegrał, a po drugie, im mniej błahych tematów zaczynaliśmy, tym prędzej zebrałabym się na odwagę, żeby powiedzieć to, co miałam mu do powiedzenia.
Zacisnęłam usta. Mimo gorącego słońca, wiał dzisiaj spory wiatr, więc podziękowałam sobie w duchu, że związałam włosy w kucyka. Naprawdę nie cierpiałam, gdy pałętały mi się przed twarzą.
— Jak ty się w ogóle czujesz? — zagaił po kilku chwilach ciszy Tony.
Nie, żeby przeszkadzała mi troska innych, ale te pytania stawały się powoli męczące. Było ze mną lepiej, i to znacznie, ale do końca rekonwalescencji czekała mnie jeszcze długa droga. Wciąż nie mogłam zgiąć się na więcej niż do pasa, ramiona bolały przy zbyt gwałtownych ruchach, a brzuch i kark szczypały niemiłosiernie, gdy przy zmianie opatrunków przemywałam je ciepłą wodą.
Ale było lepiej. Z każdym kolejnym dniem.
— No jak to jak? — zawołał ktoś spomiędzy grupki reporterów. — Nie widzisz, że dziewczyna kwitnie?
Znów się uśmiechnęłam, tym razem znacznie szerzej i wyciągnęłam ręce, gdy James Rhodes podszedł, żeby mnie na przywitanie uściskać. Bolało jak cholera, ale po dwudziestoczterogodzinnym kursie przetrwania, zwanym pieszczotliwie Zoe, byłam w stanie to przeżyć.
— Już się nasłuchałeś pochwał? — wtrącił z przekąsem Stark.
— A żebyś wiedział. Kilka więcej, a moje ego przerośnie twoje.
CZYTASZ
REACTOR • IRON MAN 2. ✔
Fanfiction❝Każdy człowiek jest egoistą. Po prostu nie wszyscy mają odwagę się do tego przyznać.❞ Willow wcale nie chciała stabilizacji. Lubiła swoje życie, nieco zagmatwane, z mnóstwem drobnych tajemnic i lubiła mieć świadomość, że faktycznie może coś na...