Atmosfera zrobiła się gorąca, i to nie do końca przez ciepło latających wszędzie iskier.
Byliśmy bez planu, nieprzygotowani i wzięci z zaskoczenia, a to nie miało prawa skończyć się niczym innym niż strzelaniem gdzie popadnie. Starałam się co prawda nie trafiać ani w Starka, ani w Rhodeya, ale nawet jeśli któremuś się ode mnie oberwało, jakoś bardzo przez to nie cierpieli. Może dlatego, że moje kule najzwyczajniej się od nich odbijały. Zresztą, one odbijały się od każdego z blaszaków.
Zajrzałam do jednej z kieszeni na amunicję, mając nadzieję znaleźć tam pudełko z nabojami z impulsem elektromagnetycznym. Bingo. Nie zostało mi co prawda wiele sztuk, ale lepsze to niż nic.
— Ej, śpiąca królewno — odezwał się w mojej słuchawce Stark, więc podniosłam głowę, szybko go namierzając. Gdyby nie to, że w porę zauważył przeciwnika, byłabym teraz bez łba.
— Patrz na to — rzuciłam, kiedy Tony cisnął robotem o ziemię, i tym razem to on nie zauważył nadbiegającego w jego stronę wroga. Przeładowałam magazynek i wycelowałam w robokopa, chwilę później patrząc już, jak przegrzewają mu się obwody.
Stark spojrzał w moją stronę, chyba zaskoczony, a ja uśmiechnęłam się tylko dumnie pod nosem.
— Impuls HEMP.
— Nie mogłaś użyć tego wcześniej? — zapytał tym razem Rhodey. U niego sytuacja też zaczynała robić się nieciekawa, więc odwróciłam się w jego stronę, żeby uśpić kilku nacierających na niego przeciwników.
Tych chujków było za dużo. Napływali dosłownie z każdej strony i za jednym powalonym pokazywały się zaraz dwa kolejne.
Wzdrygnęłam się. Trochę takie hydrowskie klimaty.
Na chwilę przestaliśmy rozmawiać, każde zbyt zajęte próbami pozostania przy życiu, więc jedyne, co przekazywała mi słuchawka, to ciche szmery. Robokopy znów ruszyły na mnie całym gangiem, więc okręciłam się wokół własnej osi, modląc w duchu, żeby ani razu nie chybić.
Ha, marzenie.
Oberwałam z metalowej piąchy tak mocno, że chyba zniekształciło mi nos. Na moment straciłam równowagę i musiałam podeprzeć się dłonią o przeorany trawnik, żeby nie upaść na niego całym cielskiem.
Świetnie. Zgubiłam pistolet.
— Emm... Chłopaki? — sapnęłam, schylając głowę przez kolejnym sierpowym.
Robot wyprowadzał kolejne ciosy tak szybko, że nie przed każdym zdążyłam zrobić unik, a uderzając w niego, tylko nabiłam sobie kolejnego siniaka. Do zabawy postanowił dołączyć się jego koleżka (bo przecież dwa na jednego to bardzo sprawiedliwa walka), także moje szanse już w ogóle zleciały poniżej zera.
Blaszak zamachnął się, celując w moją twarz, więc odchyliłam głowę, automatycznie zasłaniając się rękami.
I aż mnie na moment wbiło w ziemię.
Fury faktycznie wspominał coś o tym, że karwasze były wyposażone w jakąś nowoczesną technologię i że powinny mi się przydać — ale nie sądziłam, że w starciu z piąchą pana blachy wytworzą pole ochronne i odrzucą go praktycznie na drugi koniec pobojowiska. I kilku jego kolegów zresztą też.
Zamrugałam kilkakrotnie, wciąż w niezłym szoku i dopiero po chwili zorientowałam się, że mam otwarte usta. Powinni do tego dać instrukcję obsługi.
— Co to było?
Potrząsnęłam głową, przywracając się do porządku. Zerknęłam na Starka, który odwrócił się w moją stronę zaciekawiony; Rhodey niestety nie miał tyle szczęścia i jemu stada blaszaków nie wyrzuciło poza ring.
CZYTASZ
REACTOR • IRON MAN 2. ✔
Fanfiction❝Każdy człowiek jest egoistą. Po prostu nie wszyscy mają odwagę się do tego przyznać.❞ Willow wcale nie chciała stabilizacji. Lubiła swoje życie, nieco zagmatwane, z mnóstwem drobnych tajemnic i lubiła mieć świadomość, że faktycznie może coś na...