Rozdział 2.

11 1 0
                                    

Z grymasem na twarz pakował swoje ubrania do pojemnej walizki. Przeklinał wszystko i wszystkich, dookoła, chociaż to on jedyny doprowadził do tej sytuacji. Gdyby nie spowodował wypadku, dalej mógłby cieszyć się swoim luksusowym życiem, ale najlepiej zwalić wszystko na kogoś innego. Bo kto tego nie robi w tych czasach?

Na drugi dzień chłopak był już w drodze do hospicjum. Stukał nerwowo palcem w fotel. Nie wiedział, czego może tam się spodziewać i co będą kazali mu robić. Nie był pozytywnie nastawiony do pracy w hospicjum. To nie tak, że się bał, ale był najzwyczajniej w świecie leniwy. Wolał, gdy koło niego lata pokojówka, sprząta i gotuje, podstawiając wszystko pod wybredny nos. A teraz on miał stać się jakimś popychadłem? Nigdy w życiu.

- Co ja tam mam niby robić? – zapytał Sejina, spoglądając na zmieniający się krajobraz za szybą.

Odjechali już daleko od centrum, było to widać po pustych wąskich ulicach z ogromnymi dziurami i po hektarach pól i sadów. Można powiedzieć, że znajdowali się na jakiejś wsi, która niewyobrażalnie różniła się od centrum miasta, które dudniło życiem. Tutaj było spokojnie i gdyby Yoongi nie jechał odbyć kary, to zapewne pomyślałby, że jedzie odpocząć.

- Pomagać – odpowiedział krótko Sejin, nie odrywając oczu od drogi.

Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała Yoongiego. Za tymi słowami mogło kryć się wszystko. Nerwowo zaczął bawić się kolczykiem w wardze, przejeżdżając po nim językiem.

Przypomniał sobie, kiedy to wrócił pijany do domu i załamany Sejin złapał się za głowę, widząc go z kolejnym kolczykiem. Yoongi robił wszystko, na co miał ochotę w danej chwili. Chciał kolczyk? Bez większego zastanowienia i jakiegokolwiek przemyślenia szedł i robił sobie kolczyk. Kolejny tatuaż? Oczywiście, tylko znajdzie jakieś wolne miejsce. Czy później tego żałował? Możliwe, ale nikomu by się do tego nie przyznał.

Sejin wraz z dyrektorem placówki wspólnie ustalili, że chłopak będzie mógł skrócić swoją karę w czasie. Prościej mówiąc, ma tam zamieszkać na trzy miesiące, dzięki czemu zmniejszyć ją o połowę. Było to wygodne rozwiązanie dla Yoongiego, nie musiałby codziennie tam dojeżdżać. Jednak będzie się czuł tam jak w więzieniu. Nie może wyjść poza granice ośrodka, chyba że go ktoś o to poprosi. Blondyn nie miał za wiele do powiedzenia, ale nie zależało mu na niczym, szczególnie na pomocy umierającym osobom.

Po dojechaniu na miejsce zobaczył biały budynek, a dookoła niego ogródek, w którym oprócz kwiatów były jeszcze owoce i warzywa. Na niewielkim tarasie siedzieli starsi ludzie, który grali w szachy. Spokojne miejsce, w którym jakby zatrzymał się czas.

Cały budynek wyglądał na zapuszczony. Po bliższym przyjrzeniu się widać było odpadający tynk i zniszczony połatany dach. Schody prowadzące do drzwi wejściowych, niegdyś z ciemnego brązu teraz wyglądały na wypłowiałe i skrzypiały podczas każdego kroku, jakby miały zaraz się rozlecieć. Balustrady wytarte przez dotyk były spróchniałe i brakowało w nich kilku szczebli. Chłopak skrzywił się na samą myśl, że musi tu przebywać, przecież to nie są warunki dla gwiazdy.

- Chodź, zapoznam cię z pracownikami. – Menager poklepał go po ramieniu i ruszył przodem.

Nacisnął na dzwonek, który wydał ostatni rozpaczliwy dźwięk, po czym zamilkł na wieki. Po prostu się zepsuł. Sejin spojrzał zmieszany na Yoongiego i uśmiechnął się niewinnie.

Chcąc nie chcąc chłopak musiał wejść do środka. Nie było już mowy o ucieczce. Przeczesał swoje blond włosy i zrezygnowany westchnął.

Po wejściu do budynku uderzył go zapach szpitalny. Długie korytarze, a po bokach małe pokoje z drzwiami z szybą na górze, wyglądały strasznie. Zajrzał przez uchylone drzwi i zobaczył w środku małą dziewczynkę, która bawiła się zabawką, ale jak tylko zobaczyła, że jest obserwowana, przykryła się kołdrą zawstydzona.

zbiór siedmiu historiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz