17. ENDGAME

223 16 48
                                    


Zniknął. Ciało mojego najlepszego przyjaciela w jednej chwili zapadło się pod cyber - materię tak, że nie mogłem go dostrzec. Gdzieś w oddali słyszałem krzyk, zagłuszany przez moje własne, mentalne jęki, które dudniły mi w głowie do takiego stopnia, że nie mogłem się nawet utrzymać na własnych nogach. Z wycieńczenia i bezradności upadłem na kolana, nawet nie zważając na to, że wypuściłem Mercy z objęć. Teraz nie obchodziło mnie, że femme mogłaby bez problemu mnie zabić – ja wciąż wpatrywałem się w ten jeden punkt, gdzie straciłem Bee z optyk z nadzieją, że zaraz znów pojawi się na powierzchni, że wróci do nas, cały i zdrowy.

Ale nie wracał.

Nawet nie wiem kiedy Optimus i Megatron wznowili swoje starcie, ale Prime już nie miał żadnych skupułów – okładał przeciwnika pięściami z taką siłą, że ten ledwo trzymał się na nogach. Widać było, że moim ojcem kierowała teraz złość, a oboje wiedzieliśmy, jak niszcząca jest to siła. Działając pod wpływem emocji zwykle podejmujemy głupie decyzje i ja coś o tym wiem.

-Przykro mi – odezwała się nagle stojąca za mną Mercy, co wprawiło mnie w niemałe zdziwienie. Odwróciłem się do niej, początkowo z myślą, że może chciała tylko sprawić, bym spojrzał na nią, gdy będzie gasić moją iskrę, ale myliłem się. Fembotka stała kilka metrów dalej, mimo to na jej twarzy mogłem dostrzec widoczne współczucie – Był wojownikiem, powinien mieć lepszą śmierć.

Przez ten jeden moment, kiedy Mercy stała przede mną, bez tego morderczego spojrzenia, bez żadnej broni, czy wrednego uśmiechu, byłem w stanie znów uwierzyć, że to moja Infinity. W końcu wyglądała jak ona, brzmiała jak ona, a teraz nawet zachowywała się jak ona. I to naprawdę wspaniała myśl, która dodaje mi sił i sprawia, że odzyskuję całą nadzieję w to, że jeszcze zdołam ją odzyskać.

Ale to tylko jeden moment. Chwilę później femme uruchamia swój blaster i celuje nim we mnie, a moim jedynym pocieszeniem jest fakt, że na jej twarzy nie widzę już takiej przyjemności, jak kiedyś, kiedy zamierzała mnie zabić.

-Ale to nie zmienia faktu, że musisz zapłacić za to, co mi zrobiłeś.

-Zaczekaj! – poprosiłem ją, podnosząc się na jedno kolano. Fembotka co prawda odbezpieczyła broń, ale jeszcze z niej nie strzeliła, więc miałem swoją szansę – Wiem, że pewnie mi nie uwierzysz, więc nie będę się starał cię do niczego przekonywać, ale proszę tylko, byś mnie wysłuchała – Mercy milczała, co chyba znaczyło tyle, że się zgadza – Prawda jest taka, że kochałem cię od chwili, kiedy się tylko poznaliśmy – femme prychnęła, ale to mnie nie powstrzymało – Jeszcze wtedy nie wiedziałem, co to za dziwne uczucie, którego doświadczam, ale teraz już wiem. To była miłość od pierwszego wejrzenia i wiem, że ty też ją czułaś. Nie mam pojęcia, co wmówił ci twój ojciec i jak bardzo zmienił twoje wspomnienia, ale wiedz, że... on mi cię odebrał. I nie ma takiego dnia, w którym o tobie nie myślę, w którym za tobą nie tęsknię. Nie ma dnia, kiedy nie czuję straty jakiejś ważnej części samego siebie. A najgorsze jest to, że... to była ta lepsza część.

Przez moment Mercy trwała tak z grobową powagą wymalowaną na twarzy i blasterem wycelowanym w moją iskrę, ale w końcu, stopniowo zaczęła opuszczać broń, a jej usta wykrzywiały się w grymasie lęku. Ona już sama nie wiedziała, co ma myśleć, to było widać, tą niepewność. W tym momencie tak naprawdę pragnąłem zrobić tylko jedno – wziąć ją w swoje objęcia i pocałować tak, jak kiedyś. Nic więcej...

Aż niespodziewanie wszystko się zmieniło.

-Megatronie!

Znałem ten głos. Tak doskonale go znałem, a jednak nie słyszałem go tak dawno, że początkowo nie wierzyłem własnym audioreceptorom. Jak to było możliwe? Jakim cudem tu był – funkcjonował i mówił?!

BEAST HUNTERSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz