13. MINUS ONE

197 14 14
                                    


Po odejściu Ace'a miałam wielką ochotę przywalić Smokescreenowi, tak na opamiętanie, i po wyrazach twarzy reszty podejrzewam, że nie ja jedna. Młody przesadził, tak na poważnie, nawet nie znał Infinity, więc skąd mógł wiedzieć, jaka jest? Ja znałam ją od urodzenia, Bumblebee się z nią przyjaźnił, Arcee walczyła z femme ramię w ramię. My wiemy, jaka była, kim była. A... ten ktoś, kto nas zaatakował? Ona nigdy nie mogła jej zastąpić, nie ważne, jak bardzo Ace by tego pragnął. Klonowanie, mniej ważne, że łamie prawa natury, ale tworzy kogoś całkiem nowego, który nigdy nie będzie dokładnie taki, jak pierwowzór, bo nie ma dwóch takich samych Transformerów. Nawet bliźniaki, z wyglądu tak podobne, często różnią się charakterem.

Obawiałam się tylko, że ta nowa Infinity nie będzie dla nas wyzwaniem dlatego, że jest tak dobrze wyszkolona, czy może inaczej, tak dobrze zaprogramowana. Problem w tym, że ona nosi twarz naszej przyjaciółki... Jak walczyć z kimś, kogo kocha się całą iskrą?

Tak, jak mówiłam, najchętniej przyłożyłabym Smoke'owi tu i teraz, ale akurat w tym samym czasie zbudził się Ultra Magnus. Pobudka ta chwilowo rozwiała moje chęci do rękoczynów, bo mech nie wyglądał najlepiej. Sposób, w jaki patrzył na swoją nową protezę, ta świadomość w jego optykach, że już nigdy nie będzie mógł być tak sprawny, jak kiedyś... to łamało mi iskrę. Jestem pewna, że gdybym to ja teraz leżała na tej leżance bez ręki, czułabym się dokładnie tak, jak on.

Nikt z nas nie miał odwagi się odezwać. Bo co można w takiej chwili powiedzieć? „Będzie lepiej"? Po co, skoro wiadomo, że szanse na odzyskanie pełnej sprawności są niskie? Ja sama nie byłam pewna, co mogę powiedzieć, dlatego, zamiast mówić, postanowiłam działać. Podeszłam do mecha, rzuciłam krótkie „Chodź, przejdziemy się", po czym ruszyłam w stronę wyjścia, a za mną, powolnym krokiem, podążał Komandor.

Na zewnątrz żołnierze pracowali w pocie czoła, jednak nie zwracali na nas większej uwagi, więc nie obawiałam się, że któryś z nich nam będzie przeszkadzał. Słońce świeciło, wiał delikatny wiatr, a my spacerowaliśmy między hangarami w milczeniu. Magnus obserwował pracę ludzi, najpewniej przypominając sobie Wojnę o Cybertron, być może jeszcze te czasy, kiedy nie musiał użerać się z takimi buntownikami, jak Wreckerzy, a kiedy jego rozkaz był dla podwładnych niczym prawo nie do złamania.

-Zapytałabym, jak się trzymasz, ale oboje wiemy, że to idiotyczne pytanie – zaczęłam, niepewnie zerkając na Magnusa. Ten tylko kiwnął delikatnie głową, zgadzając się ze mną, a potem wbił wzrok w ziemię – Czeka cię teraz dużo ciężkiej pracy, ale wiem, że dasz radę, bo wiem, że jesteś silny.

-Dziękuję. To dla mnie wiele znaczy – wysiliłam się na delikatny uśmiech – Co mnie ominęło?

-...łatwiej by zapytać, co cię nie ominęło – westchnęłam – Tak na dobry początek, Infinity żyje, podejrzewamy, że jest klonem, przez co Ace jest trochę... no bardzo rozkojarzony. Mieliśmy małą kłótnię, bo Optimus nie chciał spróbować jej odzyskać, potem Smokescreen palnął kilka głupich tekstów, a Ace wybuchł.

-Aż tak źle?

-Oh, w sensie dosłownym – mech spojrzał na mnie, unosząc brew ze zdziwienia. Tak, powinnam być chyba nieco bardziej dokładna – Zapalił się, był cały w płomieniach, tylko ogień go nie ranił.

-Jak w „Drodze Ognia"? – nie mogłam powstrzymać uśmiechu, choć wewnątrz chichotałam się, jak małe dziecko, bo ktoś w końcu wiedział, o czym mówię.

-Dokładnie, jak w „Drodze Ognia".

-Sądziłem, że to tylko legenda.

-No, to jest nas już dwoje, ale uwierz mi, ogień był jak najbardziej realny, nawet nie stałam obok Ace'a, a i tak czułam ciepło bijące od płomieni.

BEAST HUNTERSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz