epilog

202 27 88
                                    

those who fly solo, have the strongest wings

Historia zakończona, a raczej nasz wgląd w nią. Wybraliśmy opcję drugą, wkradliśmy się do żyć dwóch morderców z własnymi problemami. Podglądaliśmy mężczyzn, którzy zmuszeni byli stworzyć świat na nowo, jednocześnie dopasowując się do realiów otoczenia. Jak na tym wyszli? 

Tamtego dnia kiedy pojawili się przed domem rodzinnym starszego Lee popełnili ogromny błąd. Jednak kto będąc człowiekiem nie potyka się po drodze? Jeżeli nie popełniasz w swoim życiu błędów, tak naprawdę nie funkcjonujesz. Życiorys pary Lee był przepełniony problemami, pomyłkami i kilkoma wzlotami, po których gwałtownie i brutalnie zderzyli się z rzeczywistością. Czy było warto w to brnąć? Pytali. Czy chciałbym zmienić teraźniejszość? Myśleli. 

Powracając do punktu kulminacyjnego... stali przed domem rodzinnym Marka. Nie mogli przewidzieć nagłej reakcji młodszego przyrodniego brata ciemnowłosego. Nie byli w stanie myśleć trzeźwo słysząc syreny policji. Oboje wiedzieli iż drugi raz nie uciekną od więzienia stojąc bezczynnie, a ich czas kończy się. Posiadali zaledwie kilka chwil dla siebie zanim oba strzały wystrzeliły przed siebie, przecinając agresywnie powietrze. Ostatnią sekundę poświęcili na spojrzenie po sobie. Nie dziwnym było iż przepełniała ich miłość. Zostali przepełnieni nią od pierwszych chwil, tętnili i żyli nią. Gorącym, głębokim uczuciem tworzyli własną rzeczywistość objętą ich wspólnymi prezentami. Kreowali siebie.

Ich zachowanie nie miałoby sensu, gdyby nagle strzelili sobie nawzajem kulkami w głowę. Wieczne uciekanie i poszukiwanie wolności nie spełniłoby się, gdyby w wyrazach sumienia Donghyucka i uległości, wobec Słoneczka, Marka mieliby zostać zamknięci za kratmi. W dodatku osobnych celach. 

Mordercami zostali dawno temu. Donghyuck spoglądając z uznaniem na swojego narzeczonego miał świadomość iż nigdy nie pozbyłby się tego ciężaru zbrodni ze swojego życia. Jednak chłopak miał świadomość iż z każdym kolejnym rokiem będzie mu lżej. Ze swoim mężczyzną może dokonać naprawdę wiele. 

- Wiejemy, kurwa, wiejemy Mark! - Haechan nagle przebudził się pod wpływem głuchego huku dwóch czaszek o twardy ceglasty chodnik. 

Starszy Lee drgnął nagle i rozbieganym wzrokiem odszukał desperacko podskakującego w miejscu brązowowłosego. Wraz z kolejną chwilą puścili się biegiem w przeciwną stronę do dochodzących dźwięków syren. Ich kroki były prędkie, a długie nogi pokonywały metr za metrem w natychmiastowym tempie. Przychodząc z ciekawości nie sądzili iż dopuszczą się do kolejnego morderstwa. Sytuacja i szok jaki wywarło na nich spotkanie zmusiło mężczyzn do ponownego podjęcia zbyt drastycznych działań.  Pomimo iż Mark obiecał coś swojemu narzeczonemu, to obaj mieli świadomość iż koniecznością był wystrzały z pistoletów.  

Popełniając zbrodnię po raz pierwszy, w żaden sposób nie możesz uniknąć uzależnienia. Są różne przypadki wyładowania napięcia negatywnych emocji. Niektórzy z żalu i irytacji obwiniają wszystkich dookoła siebie tworząc bańkę psychicznej agresji. Są również tacy, którzy nie przyznają się do własnych problemów i praktykują autoagresję. Uciekamy od błędów i niepowodzeń w sposób najbardziej bolesny, ponieważ sądzimy iż jesteśmy zbyt słabi na zmierzenie się z własnym JA. Nie odszukując upragnionego celu nie pozwalamy sobie na rozwinięcie skrzydeł, ponieważ żeby to zrobić trzeba pokonać swoje lęki i powielane niepokojące myśli. Trzeba zwalczyć siebie, aby stać się w pełni szczęśliwym.

Piszę to jako osoba obserwująca zachowania ludzi, obserwująca siebie podczas stresującej sytuacji. Piszę to jako osoba wdrażająca się w prawdziwe istnienie człowieka, jako osoba dostrzegająca coraz więcej rzeczy nieprzyjemnych, okrutnych, obrzydliwych. 

Jak również i pięknych, majestatycznych, niezapomnianych.

Miłość jaką darzyli się chłopcy była zbyt toksyczna by ją złamać, za bardzo mocna by wejść między nich, a ogromna ilość oddania w relacji nadała majestatyczności ich związkowi. Byli zwykłymi ludźmi o sercach przepełnionych głębokim uczuciem i żalem do własnych rodzin. Stając się mordercami i nieudacznikami w życiu, mieli zamiar odnaleźć siebie i zakątek, który pozwoli im poczuć się wolnymi. 

Odszukując siebie, znaleźli także spokój. Pośród cierpień i niepowodzeń brnęli do przodu. Z ciężarem nie tylko na sercu, ale także z ogromnym piętnem w umyśle pchnięci ku życiu szli do przodu. Doświadczyli więcej niż przeciętny człowiek żyjący na ziemi. W poszukiwaniu prawdziwego siebie, a także wolności zaczerpnęli zbyt toksycznej substancji i zbłądzili gdzieś po drodze. 

Uciekając przed policją zapewne skończyliby ponownie w innym kraju. Pierwsze miesiące byłyby ogromnie ciężkie, zważywszy na ich brak finansów i zły stan psychiczny. Jednak tak wyglądałaby tylko pierwsza ćwiartka nowego roku. W pewnym momencie mężczyźni dokonaliby kolejnego wyboru i przenieśli się do kolejnego kraju. Kto wie, może osiedliliby się w Chinach pod okiem panów Jungów. Prawdopodobnie zaczęliby z początku zarabiać na czarnym rynku, by poprawić własną sytuację finansową. Kiedy pierwsze zyski wpłynęłyby na konto, napięcie spowodowane stresem i ciągłą ucieczką zmalałoby. W końcu pozwoliliby sobie na szczęście i dokończenie marzeń. Stworzyliby siebie na nowo przyjmując formę małżeństwa, kochając się z każdym dniem coraz mocniej. Nigdy nie opuściliby boku drugiego, ponieważ wierzyli iż to charakterystyczne uczucie pojawiało się tylko raz. Ich życie rozpoczęłoby się na nowo po raz trzeci i wiecie co? Oboje nie żałowaliby. Już nigdy nie pożałowaliby swoich decyzji, dlatego że gdyby nie one, może wcale nie spotkaliby siebie na drodze losu? Żaden z nas nie wie co stałoby się dalej, ale wiadomo czego możemy być pewni - bezgranicznej miłości. 

Jednak powrócę do pytań zadanych długo przed zakończeniem wglądu do tej historii. 

Co by się stało, gdyby nie dopuścili się morderstwa cztery lata temu i rozwiązali swoje sytuacje w zupełnie inny sposób? Czy nie byłoby lepiej?  




Witajcie!
To już koniec i z bólem serca mogę przyznać, że pisząc to nie wierzę w ostatni rozdział ): Poruszyłam tutaj wątek o destrukcji. Jest ona niezaprzeczalnie elementem życia człowieka i musimy nauczyć się iż wszystko przemija. Jednak do tego momentu wykorzystajmy wszystkie nasze możliwości i działajmy tak jak zawsze chcieliśmy. Dziękuję za możliwość prowadzenia tej historii i Waszą ogromnie motywującą aktywność. Nie byłabym tą dziewczyną, którą jestem teraz gdyby nie rozmowy z Wami, wymiana poglądów i parę świetnych śmieszków, które poprawiły mi dzień.

Proszę... doceńcie siebie, jesteście niesamowici! Wierzę w Nas!

<><><> 

CZY TO ODPOWIEDNIA CHWILA NA REKLAMĘ?! NIE SMUĆ SIĘ! 

SPOILER DO opowiadania MY CLAN! 

SPOILER DO opowiadania MY CLAN! 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Partners in life (markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz