Rozdział VII - miał racje

1.1K 123 9
                                    

Po powrocie z obiadu u Kuchel wszyscy zajęli się sobą. Eren i Mikasa zamknęli się w swoich pokojach, a rodzice zajęli się pracą na jutro.

Dopiero przy kolacji zaczęli normalnie ze sobą rozmawiać.

Carla właśnie skończyła opowiadać historię, która miała miejsce kilka dni przed jej ślubem z Grishą. Eren z zaciekawieniem tego słuchał, jednak jedna sprawa nie dawała mu spokoju.

- O co chodziło Kennemu? - zapytał chłopak. Podniósł wcześniej wbity w talerz wzrok na rodziców.

I znowu ta niezręczna cisza.

Mikasa chciała szturchnąć go pod stołem. Upomnieć. Jednak stwierdziła, że należą się im wyjaśnienia, więc się powstrzymała.

Carla spowarzniała, oparła się plecami o oparcie krzesła dając tym znak mężowi, alby to on odpowiedział na pytanie.

Syn spojrzał w oczy ojcu. Czuł się teraz jak mały chłopiec, który właśnie wybił okno piłką lub wdał się w bajkę z kolegą i teraz musi za to odpowiedzieć. Jego ojciec był konsekwentny, ale... co to miało do pytania, które zadał Eren? Na pozór zwykłe pytanie. Niczemu nie zawinił więc patrzył pewnie w oczy ojca.

- Kenny... - zaczął lecz nagle zmienił tor wypowiedzi - Przyjdzie czas byś się tego dowiedział.

Eren uniósł brwi jakby był zdziwiony wypowiedzią starszego.

- Przyjdzie czas? Kiedy? Mamy po osiemnaście lat! I nie mów mi, że nie jesteśmy wystarczająco dojrzali, bo prawdopodobnie nie masz racji! - chłopak się trochę zagalopował ale zostało to zignorowane przez rodziców.

Starszy Jeager westchnął. Chciał jakoś wymigać się od odpowiedzi na to pytanie, jednak każde wytłumaczenie jakie przychodziło mu do głowy było tak idiotyczne... A przecież nie chciał robić z siebie głupka.

- Kenny miał rację - powiedział po chwili, która dla nastolatków trwała wiecznie - masz przyrodniego brata.

Eren... praktycznie na to nie zareagował. Dostał na razie tylko potwierdzenie słów wujka Leviego, do czego oczywiście już wczesniej sam doszedł. Zdradzili się swoją reakcją na to jedno zdanie, która padło przy obiedzie. Podniósł jedną brew patrząc na ojca i wyczekując ciągu dalszego historii.

- Przed tym jak się związałem z waszą matką byłem w małżeństwie. Krótkim. Ale jednak zdarzył się narodzić twój starszy brat. Krótko po tym rozstałem się z jego matką w dość... burzliwy sposób - powiedział z grymasem na twarzy. Co miał powiedzieć? Że po tej kłótni nie chciał widzieć kobiety ani syna? O nie, nie, nie.

- Mój brat. A dlaczego mój, a nie nasz? - zadał kolejne pytanie Eren na co tym razem to Grisha oparł się plecami o oparcie krzesła i dał głos Carli.

Kobieta popatrzyła zdezorientowana na męża po czym na dzieci. Wyprostowała się gdy doszła do wniosku, że nie będzie owijać w bawełnę i powie prosto z mostu.

- Mikasa jest adoptowana - powiedziała na jednym wdechu na co Eren wytrzeszczał oczy. Mikasa jeszcze bardziej.

- Jak to..? - zapytała jakby właśnie dostała wyrok śmierci.

- Długo nie mogłam zajść w ciążę więc postanowiliśmy adoptować dziecko. Poszliśmy do domu dziecka gdzie spotkaliśmy Ciebie. Jako praktycznie noworodka. Podobno zostałaś porzucona przez swoją matkę. Widząc, że masz takie same nazwisko jak Kuchel, zapytaliśmy się jej i Kennego czy może jesteście spokrewnieni. Jednak oni nic nie wiedzieli. Ich rodzina składała się wtedy z Kuchel, Kennego i małego Leviego. Z resztą nie mieli kontaktu. Krótko po tym okazało się, że jestem w ciąży z Erenem... - westchnęła czując jak węzeł na jej żołądku nieco się rozluźnia. Mikasa miała łzy w oczach. Była zszokowana. Nawet nie wiedziała kiedy poleciało jej kilka łez po policzku. Eren złapał ją za rękę by dodać jej trochę otuchy. Sam był w ciężkim szoku. Niby nigdy nie widzieli ani grama podobieństwa do siebie. I jeszcze inne nazwisko dziewczyny... Jednak nawet nie myśleli o takim scenariuszu.
- Mikasa, córeczko - powiedziała czule kobieta wstając od stołu i podchodząc do córki - Wiedz, że kochamy Cię jak własną córkę. Nigdy nie myśleliśmy inaczej. Nie ważne jak się na to spojrzy, Ty i Eren jesteście rodzeństwem, wychowaliście się razem, a my jesteśmy waszymi rodzicami i was wychowaliśmy - powiedziała całkiem opanowana kobieta przytulając młodszą tak by nie musiała wstawać z krzesła.

Rodzice czuli się jakby trochę lżej. Od obiadu zżerały ich nerwy. Zapytają o co chodziło Kennemu? Jak mają im to wytłumaczyć? Jak zareagują?

Jednak wszystko poszło nad wyraz dobrze. Nie było żadnego dramatu czy kłótni. Eren siedział cicho przetwarzając informacje, które właśnie otrzymał. Mikasa uspokoiła się już w objęciach matki. A Grisha? Grisha zastanawiał się co będzie dalej.

~~~

Kolejny rozdział dzisiaj! Krótki ale... ale no.

Dzięki!

~~~

Raven | ereri rirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz