Rozdział IX - chore wyzwanie

1.2K 131 20
                                    

Levi siedział w krzakach.

Tak.

Oczywiście nie sam! Nie upadł jeszcze na głowę, ale za to jego dobra koleżanka Hange już dawno.

- Jesteście pewni, że to dobry pomysł? - zapytał Jean gdy on, Zoe, Eren i Levi siedzieli w "ukryciu". To był pomysł Hange by oni schowali się, a Sasha i Armin siedzieli na ławce około dwadzieścia metrów dalej. Czemu tak? Mikasa miała się dzisiaj spotkać z jakimś facetem z GG za co w duszy przezywała Zoe. A po cholerę jej, AŻ TAKA obstawa. To już wie tylko czterooka.

- Nie. Ja jestem pewna, że to jest zły, głupi i beznadziejny pomysł. Hange za każdym razem przechodzisz samą siebie - z telefonu Erena rozległ się poirytowany głos Mikasy - stojącej kilkanaście metrów dalej - na co Levi i Zoe wywrócili oczami, z tą różnicą, że Levi zrobił to dyskretnie, a Zoe prawie spadły przy tym okulary.

- Mika, nie dramatyzuj. Zrobisz w życiu jeszcze głupsze rzeczy więc no - kiwną głową - Jak coś będzie nie tak to od razu ktoś zareaguje, nie? Tak jak zawsze, poza tym park to miejsce publiczne - wzruszył ramionami wiedział, że siostra tego u niego nienawidzi. Sama do końca nie wiedziała dlaczego, no ale cóż.

- Yhym - mruknęła - Ja się rozłańczam, napisał że wchodzi do parku - nie czekając na odpowiedź po prostu nacisnęła czerwoną słuchawkę. Jeager wywrócił tylko teatralnie oczami i idąc w ślady Ackermanna, usiadł na kocu rozłożonym przy kszkau z którego Mikase podglądali jeszcze Zoe i Jean.

Levi usiadł po turecku, oparł ciężar ciała na rękach i kierując twarz w stronę słońca zamknął oczy i tak siedział. Podczas gdy ciepłe marcowe promienie słońca ogrzewały jego twarz poczuł czyiś wzrok na sobie. Dokładnie wiedział czyje zielone oczy się w niego wpatrują więc na razie nie zareagował.

Eren siedział oparty plecami o pień wiśni z rękami w kieszeni bluzy z jakimś zespołem, o którym nawet nigdy nie słyszał. Dostał ją kiedyś w prezencie od ojca.
Naprzeciw niego siedział jego przyjaciel. Jeager obserwował każdy centymetr jego ciała. Patrzył na to, że ma na sobie czarną bomberkę. Biały podkoszulek wystający spod szarej bluzy z kapturem. Na nią Eren zwrócił szczególną uwagę sam do końca nie wiedział dlaczego. Pamiętał dzień, w którym brunet ją sobie kupił. To były ich pierwsze zakupy w galerii na których byli tylko oni. Erenowi cudem udało się wyciągnąć bruneta na te zakupy. Nie tak, że Levi nie lubił galerii... Może to niektórych zdziwi, ale On mógłby tam spędzać całe dnie! Eren pamiętał ten moment gdy był u Leviego w domu i z niewidomych przyczyn przeglądał mu szafę i stwierdził, że jego przyjaciel ma za mało jasnych rzeczy więc postanowił go wyciągnąć do galerii.
Rozmyślając dalej spojrzał na jego twarz. Była spokojna, bez jakiejkolwiek skazy i tak cholernie blada... Nie miał worków pod oczami, które często mu towarzyszyły. Delikatne usta, które miał już okazję posmakować... Kobaltowe oczy, które teraz również na niego patrzyły.

- Czemu na mnie patrzysz? - zapytał zachrypniętym głosem tak by tylko szatyn to usłyszał. Niby miał tam jakieś domysły...

- Co? Nie - potrząsnął lekko głową dopiero teraz zdając sobie sprawę, że naprawdę się w niego wpatrywał dłuższą chwilę. Teraz odwrócił wzrok od przyjaciela i patrzył na psa jego ulubionej rasy czyli husky, który biegł za rzuconym przez swoją panią patykiem.

- Ej - powiedziała dość poważnym głosem Zoe. Wzrok Erena i Leviego momentalnie spoczął na jej osobie.

- Kurwa - syknął Kirstein po czym biegiem ruszył w stronę Mikasy. Zdezorientowany Jeager dopiero po tym zauważył faceta, z którym była umówiona jego siostra. I zauważył to, że się do niej dobierał.

Dosłownie i w przenośni.

Eren momentalnie ruszył za Jeanem. Wysoki umięśniony blondyn jedną rękę miał na talii brunetki, a drugą rękę miał pod jej spódniczką. I mimo iż Mikasa była naprawdę silna, to tutaj nie miała szans ze stalowym uściskiem. Próbowała go od siebie odepchnąć. W pewnym momęcie zaczęła walić pięściami o jego klatkę piersiową, ale wtedy usłyszała krzyk Jeana, a zaraz po tym mężczyzna lekko się od niej odsunął. Jednak nie na tyle by wypuścić dziewczynę. Wtedy Kirstein nie czekał.

- A Ty co? Ojciec? - nie zdąrzył powiedzieć nic więcej. Pięść wylądowała na jego twarzy. Wtedy mężczyzna zachwiał się i Miaksa wydostała się z jego objęć wpadając prosto w te brata.

Blondyn z szokowaną miną, szybko się otrząsnął i oddał Jeanowi tym samym. Zrobiło się małe widowisko. Jakaś stara babcia z jorkiem stanęła kilka metrów dalej. Jakieś dzieci z podstawówki. Jakaś para. Armin i Hange też przybiegli. Zjawili się zaraz po Levim, który zdążył już zareagować i odciągnąć mężczyznę od Jeana. Krzyknął coś, że ma stąd iść bo zadzwoni po policję, a gdy to nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Przyniosło odwrotny skutek i facet chciał go uderzyć, Ackermann zrobił unik po czym zadał mu cios w twarz po czym w brzuch i powtórzył po raz drugi swoje ostrzeżenie. Tym razem pomogło. Szybko się ulotnił rzucając pod nosem jeszcze jakieś przekleństwa.

Mikasa tkwiła teraz w ramionach brata, który nie odzywając się po prostu głaskał ją po włosach i mocno do siebie przytulał. Dziewczyna nie płakała, ale była roztrzęsiona. Ale uspakajała się, bo teraz obejmowały ją te bezpieczne i ciepłe ramiona Erena...

Wszyscy poza znajomymi zaczęli się rozchodzić, więc i oni wraz z Arminem i Sashą wrócili na koc za krzakiem obok kwitnącej wiśni.

I dla sprostowania. Takie sytuacje nie miały często miejsca. Zawsze jak mieli jakieś wyzwania to do jednego przydzielało się przynajmniej dwie osoby. Teraz jednak Zoe i Isabel wpadły na pomysł by wszystkie - właściwie większość - wyzwań zostało wykonana w pojedynkę. Nie tyle co był to zły pomysł. Akurat to wyzwanie było po prostu głupie i nieprzemyślane...

~~~~~

Przepraszam za tę krótką przerwę.

Dzięki!

~~~~~

Raven | ereri rirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz