X. Co do...

3.2K 129 12
                                    

Blanka

Wędrowałam kolejną godzinę gdy niebo stawało się z minuty na minutę jaśniejsze, a las budził się do życia. Ptaki przelatywały nad koronami drzew w kierunku rzeki, która ukoiła moje pragnienie, owady raz po raz mijały moje uszy drażniąc mnie swoim bzyczeniem. Gdzieniegdzie pojawiały się zające, kuny oraz myszy, które zauważając mnie dawały widowiskowego drapaka.

Co jakiś czas dało się słyszeć donośne burczenie, dochodzące z mojego żołądka. Byłam głodna, jagody już dawno strawiłam, ale nie miałam czasu na polowanie. Promienie słońca pojawiające się na niebie niechybnie zwiastowały koniec danego nam czasu na zrealizowanie zadania. 

- Pośpiesz się, nie mamy za wiele czasu - usłyszałam głos Ayry.

- Wiem, nie musisz mi tego przypominać - fuknęłam na nią.

Wilczyca warknęła ostrzegawczo, a ja przewróciłam oczami.

- Blanka! - krzyknęła na mnie.

- Zauważ moja droga - wycedziłam tak by pokazać kto tu rządzi, - że musimy dość mocno uważać na teren. Od jakiegoś czasu masa tu pułapek kłusowniczych.

Ayra umilkła, a ja na powrót skupiłam swoją uwagę na otoczeniu.

Po kilku minutach szybkiego marszu poczułam zapach krwi, który boleśnie uderzył w moje nozdrza. Krople, jeszcze nie zaschniętej cieczy, wyznaczały ścieżkę wijącą się w leśnym runie.

Zbaczając z wyznaczonej sobie drogi odbiłam lekko w prawo. Musiałam sprawdzić czyja to krew. Tym bardziej jeśli ktoś potrzebował pomocy.

Po chwili zapach się nasilił, zmieniając swój wyraz, a moim oczom ukazał się leżący na ziemi mężczyzna. Rozglądając się dokoła podeszłam do niego bardzo powoli, czułam od niego znajomy swąd.

- Oliver! - krzyknęłam zmieniając się w człowieka, gdy rozpoznałam chłopaka. 

Wyglądał koszmarnie. Jedna ręka była poszarpana w okolicach łokcia, zalana krwią. Druga wyglądałaby dobrze, gdyby nie pozdzierane do kości knykcie. Prawa noga leżała w nienaturalnej pozycji, a twarz chłopaka była doszczętnie zmasakrowana, opuchnięta, zalana krwią, prawdopodobnie miał też połamane kości.

Przyłożyłam ucho do jego twarzy i obserwując klatkę piersiową, sprawdzałam oddech. Zero reakcji. Złapałam nadgarstek chłopaka i odliczając 10 sekund, odnotowałam słaby puls, był ledwo wyczuwalny, ale nadal był.

- Kurwa - rzuciłam do siebie i szybko zabrałam się za ratowanie chłopaka.

- Sprawdź klatkę, czy nie ma połamanych żeber - powiedziała spokojnie moja wilczyca ignorując naszą wcześniejszą wymianę zdań.

- Jebać żebra, życie jest priorytetem! - rzuciłam do niej rozemocjonowana.

Usadowiłam się nad Oliverem i wykonałam trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy, ignorując strużki krwi, które przepływając przez jego usta, odcisnęły się na moich wargach. Powtarzałam czynność jeszcze cztery raz, tracąc resztki swoich sił.

- Nie poddawaj się! - warknęła Ayra, gdy widziała jak w każde kolejne uciśnięcie wkładam coraz mniej siły.

Jednak po kilku chwilach Oliver gwałtownie zaczerpnął powietrze odzyskując przy okazji przytomność.

- Boże daj mi siły - wyszeptałam bardziej do siebie niż do Boga i stanęłam nad chłopakiem tak by mnie widział. - Oliver? Oliver słyszysz mnie? - machałam mu ręką przed oczami.

Wilcza InklinacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz