XXIV. Nie słyszałaś? Odchodzę.

1.8K 85 5
                                    

Wybaczcie brak rozdziałów w challenge'u, ale niestety złapało mnie niespodziewane choróbsko. Nie miałam siły stać, siedzieć, jeść, pisać, ani nawet spać. Na całe szczęście, czuję się już o wiele lepiej i wracam do Was z nową dawką energii!

8 Lutego - rozdział czwarty.

Zapraszam do czytania ♡♡♡

Zanim Lucy odciągnęła mnie na bok, podczas gdy Noah szykował się do złojenia dzieciakom skóry, zdążyłam zauważyć nieopodal stojącego Logana z jego szyderczym uśmiechem i pełnym wyższości wyrazem twarzy. Miałam ochotę sprać skurwysyna na kwaśne jabłko za to jak mnie potraktował i jak bardzo jest niehonorowy, ale jednak nasza mała próbka siła podczas pojedynku pokazała mi, że naprawdę nie mam siły, aby go pokonać. Zatem zacisnęłam zęby i pozwoliłam się poprowadzić mojej przyjaciółce byle dalej od tego całego zajścia. 

- O co im wszystkim chodzi? - warknęłam, uderzając pięścią w słup i ignorując przy tym delikatne szczypanie, które pojawiło się zaraz po pęknięciu naskórka na knykciach. 

- Hmm? Pewnie mają jakiś gorszy dzień, nie przejmuj się, to tylko banda szczeniaków. - Lucy machnęła ręka lekceważąco i odwróciła wzrok kiedy nasze spojrzenia się spotkały.

- Lucy! - Zmarszczyłam brwi i wyprostowałam się obserwując przyjaciółkę, która odwróciła się do mnie tyłem. - Przecież widzę, że coś ukrywasz.

- Ja? Ja nie wiem o co Ci chodzi. Chyba pójdę sprawdzić co z Noah.

Lucy już chciała odejść, ale złapałam ją za ramię w pół kroku.

- Nie umiesz kłamać - spokojnie oznajmiłam, jednocześnie lekko ciągnąc dziewczynę za rękę, aby spojrzeć jej w oczy. - Powiedz o co chodzi.

- Ale ja... - brunetka wciąż unikała mojego wzroku, skupiała się na podłodze, ścianach, stołach, krzesłach, oknach. Byle nie patrzeć w moje oczy.

- Ty coś wiesz.

- Ja? Nie... nie mam pojęcia o czym mówisz - dziewczyna zaczęła się jąkać. Teraz miałam już stuprocentową pewność, że mnie okłamuje.

- Lucy! - krzyknęłam tracąc cierpliwość.

- To Logan - wyszeptała, skupiając się na czubkach swoich czarnych tenisówek. - Rozpowiedział, że to Ty uwolniłaś więźnia, że nie mogłaś patrzeć na jego cierpienie, że Cię zbajerował i chciałaś z nim uciec, ale przestraszyłaś się co powie Twój ojciec i wróciłaś wymyślając historyjkę o amnezji. Mówił, że wie, bo szedł za Tobą, że próbował Cię powstrzymać, ale dałaś mu w twarz i uciekłaś! Mówił, że chciał być z Tobą, że dostaliście wybór, aby razem rządzić watahą, ale Ty kochasz tamtego i chcesz watahy, dla tego Buzzer'a! To dlatego próbował Cię zabić... Aby chronić watahę... 

Cisza, która zapadła po wypowiedzeniu przez Lucy wszystkich słów na jednym wydechu, mocno drażniła moje bębenki. Wbijała się we mnie niczym kolce róży w bezbronne zwierzę, które podeszło za blisko wabione ich zapachem. Nie mogłam nic powiedzieć, nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nawet chwycić się jednej, prawdziwej informacji, bo żadna z nich taka nie była.

- Co?! - warknęłam w końcu przeszywając ciszę, niczym ostrze samuraja ciało swojej ofiary. - JAK?! ON?! MÓGŁ?! - syczałam kolejne słowa uderzając pięściami w ścianę raz za razem nie mogąc wyzbyć się negatywnych emocji, które pragnęły znaleźć ujście nad konającym ciałem tego gnoja. Teraz już wiedziałam na pewno, że tej gnidzie nie wolno było ufać.

- Blanka. - Drżącą dłonią Lucy dotknęła mojego ramienia, jakby obawiając się, że mogę jej zrobić krzywdę.

- Ty też tak myślisz? - fuknęłam z zamkniętymi oczami i czołem opartym o mur. 

Wilcza InklinacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz