XXI. Będziemy rządzić wiecznie!

2K 94 10
                                    

No więc zaczynamy! Pierwszy dzień challengu za nami, jestem normalnie podekscytowana ^.^ Rozdziały mogą być nieco krótsze niż zwykle, chcę po prostu codziennie, albo chociaż co drugi dzień, coś wstawić. Czy to będzie 1000, czy 1500 słów, mam nadzieję że coś się pojawi i że uda mi się skończyć tę opowieść w tym miesiącu.

A teraz zapraszam Was wszystkich serdecznie do czytania moich wypocin ^.^


Od kilkunastu minut staliśmy pod drzwiami gabinetu mojego ojca i czekaliśmy, aż w końcu przyjmie nas do siebie. Oboje byliśmy lekko podenerwowani, ja porannymi wydarzeniami, on chyba tym, co dopiero nadejdzie. Co chwilę spoglądałam na jego zachowanie, stukał palcami o kant krzesła, ruszał nogą w górę i dół, jakby rozgrzewał stawy skokowe, do najważniejszego skoku w dal w swoim życiu i nerwowo oddychał. Z zewnątrz wydawał się być okropnie zestresowany. Jednak ja skupiałam się na szczegółach, na głębi jego oczu, które wyrażały kompletne opanowanie i powolnym, rytmicznym uderzaniu serca, które biło w jego piersi, a które słyszałam dzięki super słuchowi wilka.

Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Logan udawał? Wydawało mi się, że między nami wytworzyła się jakaś więź, nić porozumienia, która łączyła przyjaciół, a może nawet kogoś jeszcze bliższego. Zastanawiało mnie, kiedy tak w zasadzie zaczął udawać kogoś kim nie jest? Czy zawsze pokazywał mi się jako drugie wcielenie? Czy może on też jest jednym z tych, którzy podejrzewają mnie o zdradę i przestał mi ufać? 

Zmarszczyłam brwi zaczynając gorączkowo poszukiwać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, kiedy drzwi gabinetu otworzyły się, a zza framugi wychylił się Ragnar zapraszający nas do środka.

Wchodząc do niewielkiego pomieszczenia uśmiechnęłam się delikatnie do ojca, niemo go przepraszając za poranną sprzeczkę. Może i się z nim nie zgadzałam, ale zarówno w Alfie, jak i ojcu nie powinno się mieć wroga.

- Usiądźcie. - William wskazał nam dwa krzesła naprzeciwko biurka i zwrócił się do Ragnara - przypilnuj proszę, aby nikt nie wchodził.

Ragnar wymamrotał pod nosem "tak jest" i zaraz potem zniknął za zamykającymi się drzwiami.

- Pewnie nie możecie już się doczekać co dla was zaplanowaliśmy. - Wyszczerzył zęby i oparł się o fotel, zaplatając w międzyczasie palce dłoni.

Oboje kiwnęliśmy twierdząco głowami, nie chcąc niepotrzebnie zabierać głosu.

- A więc myśleliśmy o tym wszystkim trochę. Oboje jesteście bardzo utalentowanymi wilkołakami, które mogą zajść bardzo daleko. Choć pewnie to Emily wygrałaby cały Egzamin, gdyby nie ten tragiczny incydent. - Uśmiechnął się pod nosem, patrząc pustym wzrokiem gdzieś w przestrzeń na biurku.

Nieetyczna, kąśliwa uwaga mojego ojca mocno w nas uderzyła, a przynajmniej we mnie. Samo wspomnienie dobrej koleżanki, rozdzierało moje serce. Była młodą i cudowną osobą, która być może jeszcze gdzieś tam jest, żyje i błaga o pomoc, a my siedzimy zastanawiając się kto będzie następnym Alfą, zamiast ją ratować. Super wataha, nie ma co.

- I? - niecierpliwy głos Logana przeszył cisze, która nastała po wspomnieniu Emily. Kątem oka widziałam jego zatroskany wyraz twarzy, oczywiście znowu udawał, zdradzały go oczy, z których bił chłód, surowość i niecierpliwość. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?

- Macie dwie opcje. Powinniście się nad nimi mocno zastanowić - westchnął po czym wstał i podszedł do okna. - Możecie po staroświecku, po prostu ze sobą walczyć o tytuł Alfy. Nie pozwolę na walkę na śmierć i życie, co to, to nie. Będziecie walczyć do momentu poddania, utraty przytomności, albo gdy sędzia tak zdecyduje.

Wilcza InklinacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz